Recenzje | Video – Flink, Badlands, Top Gear 2 (Amiga)

Witamy po dłuższej przerwie w kolejnym odcinku amigowej Gry Wstępnej! Dzisiaj przedstawimy wam rozgrywkę oraz opisy trzech ciekawych gier. Pierwsza to bardzo dobra i wielce nastrojowa platformówka w baśniowym, lecz mrocznym świecie fantasy, a kolejne dwie to wyścigi. Zapraszamy! Muszę pochwalić mojego współgospodarza tego cyklu, czyli Marechcka Retromana za pracowitość i regularność z jaką prezentuje swoje filmiki z mniej znanych (lub trochę zapomnianych) przyjaciółkowych produkcji. W czasie kiedy ja byłem zajęty innymi wpisami, on zaszalał i opublikował kilkanaście przyjemnych filmów, przez co zawalił mnie robotą do końca roku. No, ale tu jest Retro na Gazie, tu nie ma co leniuchować, tu trzeba retrogranie pośród czytelników (i widzów) propagować! Przepraszam go za zwłokę, ale postaram się w miarę swoich skromnych możliwości nadrobić zaległości. Na jakie gry dzisiaj rzucimy okiem? Bajkowa platformówka fantasy zatytułowana Flink, lotusopodobne wyścigi znane głównie posiadaczom konsol – czyli Top Gear 2, a także trochę zapomniany szpil utrzymany w klimacie post-apokaliptycznym, który o dziwo – też jest racerem. Jednakże Badlands, bo o nim mowa – to ścigałka zaprezentowana z lotu ptaka, z rodowodem prosto z atomatów arcade.


FLINK

(THE MISADVENTURES OF FLINK)

PSYGNOSIS (1995)

PLATFORMER

FILM DOTYCZY WERSJI: AMIGA AGA / TAKŻE: SEGA MEGADRIVE / CD

Flink bidulka troszkę zdziwiony?! Czas wyruszyć na przygodę bohaterze…

Moi ulubieni twórcy amigowych (i nie tylko) gier powracają! I nie mówię tutaj o kultowym Psygnosis, chociaż muszę przyznać, że tę wielce zasłużoną firmę bardzo cenię i szanuję za ich dorobek w dziedzinie elektronicznej rozrywki. Mówię tu jednak o doskonałym tercecie amigowych magików składającym się z następujących jegomości: Edwin Kloibhofer (programista), Henk Nieborg (grafik) oraz Matthias Steinwachs (muzyk) – czapki z głów przed nimi. A to dlaczego zapytacie? Moim skromnym zdaniem potrafili oni wyczarować z Amigi cuda, w swoim zawodzie należą do najlepszych i tylko szkoda, że tak rzadko prezentowali swoje umiejętności… Trio to było głównym ogniwem napędowym kapitalnego developera o nazwie Thalion (uwaga, o rodowodzie z Atari ST), którego gry bardzo miło wspominam. Wszyscy trzej maczali palce przy kapitalnym Lionheart, którego zdążyłem już dla was zrecenzować tutaj, a który moim skromnym zdaniem jest jedną z najlepszych platformówek fantasy na Przyjaciółce. Epicka, piękna, świetna muzycznie niezapomniana przygoda…

Fajnie pojeździć na tyłku! Żebym tylko nie wylądował w czarnej dupie… (Amiga CD32)

Piękna, niby ręcznie rysowana grafika to znak charakterystyczny Henka Nieborga i nie sposób tego artysty pomylić z nikim innym. Oprócz wspaniałych krajobrazów znanych z Lwiego Serca wyczarował on także urzekające krainy w najlepszym RPGu na Amigę czyli w Ambermoon. Posiadacze Playstation pewnie pamiętają piękne widoczki jakie mogli podziwiać w Lomaxie, czyli bardzo przyjemnej platformówce z lemmingiem w roli głównej.  I w przypadku Przeprawy Flinka także dostarczył nam wybornych pejzaży! Oczywiście nie byłby sobą, gdyby baśniowej otoczki nie podlał mroczniejszym sosem i stonowanymi barwami, ale znowu spotkacie tutaj świetnie zaprojektowane i klimatyczne miejscówki, mocno rozbuchaną roślinność pełną kwiatów, drzew, pnączy, a także cudnie narysowany bestiariusz. Trzeba dodać gwoli sprawiedliwości, że wszystkie postacie występujące w tej przygodzie są świetnie animowane! Nic tutaj nie przesadzam – za oprawę graficzną należy się Flinkowi (oraz Nieborgowi) złoty medal! Na stronie tego artysty znajdziecie całe jego portfolio.

E.T. jednak nie wrócił do domu… (Amiga CD32)

Steinwachs z kolei to moim skromnym zdaniem jeden z najlepszych amigowych muzyków, zaraz po Chrisie Huelsbecku. Nie jest on może tak przebojowym twórcą jak jego bardziej sławny kolega, jednakże zawsze dostarcza wręcz orkiestrowy soundtrack do swoich gier. Podobnie było w przypadku Lionheart i podobnie jest w przypadku prezentowanej dzisiaj gry. Ilość brzmień i rytmów, które można usłyszeć w muzyce do Flinka po prostu zadziwia, a na szczególne brawa zasługuje fakt, że kompozytor ten nie stroni od mocniejszych instrumentów. Znajdziecie tutaj bajkowe, niekiedy wesołe i skoczne melodie, a także niepokojące, nawet trochę straszne nuty. Jednak idealnie współgrają one z klimatem tej gry – niby dla dzieci, a jednak takich troszkę starszych… Niestety w filmiku Marechcka nie usłyszycie muzyki, gdyż nagrana ona była na płycie w formacie audio i można ją usłyszeć tylko w trakcie rozgrywki na Amidze CD32 (lub po prostu na sprzęcie grającym). W przypadku wersji plikowej na Amigę 1200 (uruchamianej z dysku twardego) gracze zostali pozbawieni tej przyjemności… Jeżeli jednak ktoś chce sobie posłuchać tej symfonicznej ilustracji do rozgrywki to niech zajrzy TUTAJ.

Motyla noga! Pirania chciała upierdolić mi nogę! (Sega Megadrive CD)

W młodości nie posiadałem ani Amigi 1200, ani CD32 i w związku z tym mój kontakt z Flinkiem był ograniczony tylko do kilku chwil u znajomego. Kiedy około 5 lat temu zakupiłem konsolową Przyjaciółkę, mogłem wreszcie spróbować pograć w ten tytuł i powiem wam, że to naprawdę długa gra i niech nie zmylą was początkowe etapy, proste niczym samouczki. Naprawdę jest tutaj co zwiedzać, a i poziom wyzwania rośnie dosyć szybko. Nie wiedzieć czemu tytuł ten zostawiłem sobie do ukończenia na później, zaś sam fakt zabrania się za niego na poważnie – odkładałem w czasie… I do cholery jeszcze go nie skończyłem. Co jeszcze jest tu warte uwagi oprócz wymienionej powyżej oprawy audio-video? Przede wszystkim wpływ nachylenia terenu na szybkość poruszania się naszego bohatera. Nie we wszystkich starych platformerach jest to stosowane, ale naprawdę fajnie, że ze wzgórza nasz młodociany heros biegnie coraz szybciej, ze skarpy jeździ na tyłku, zaś pod górkę mozolnie się wdrapuje. Wpływa to korzystnie na elementy platformowe, które wykorzystują ten motyw i w połączeniu z różnymi windami, zapadającymi się półkami, linami do wspinania, czy zabójczymi kulami na łańcuchu – stanowią przyjemną zabawę. Kolejnym naprawdę fajnym patentem jest mieszanie składników czarów, niczym w jakimś RPGu i wykorzystywanie zaklęć w akcji. Sama walka w tej przygodzie to tradycyjne dla gier platformowych skakanie po łbach adwersarzy połączone z rzucaniem przedmiotami, podobnym do tego jakie zastosowano w niedawnym hicie na C64 – czyli w Sam’s Journey. Oczywiście jak przystało na przygodę pełną wrażeń – w trakcie wędrówki natraficie na wielkich bossów – na przykład dużego małpoluda albo chmurowego giganta. Moim zdaniem The Misadvetures of Flink zasługuje na pełną recenzję na naszej witrynie i jeśli tylko zdrowie mi pozwoli, kiedyś go dla was opiszę. A może zrobi to wcześniej inny zgred? Wiadomo jednak, że najpierw musiałbym go skończyć i może w przyszłym roku się zabiorę się za to na poważnie. Na chwilę obecną – moja ocena wstępna jest identyczna z taką jaką przyznał mój kolega Marecheck.

Marecheck Retroman – Rozgrywka FLINK (1995) – Amiga.

PLUSY

+ Obłędna grafika i animacja wszystkiego.

+ Różnorodność przemierzanych światów i ich piękno.

+ Zbieranie składników do czarów oraz ich przyrządzanie.

+Elementy logiczne, które niekiedy spotykamy.

+ Wymagające i pomysłowe elementy platformowe.

MINUSY

– Ścieżka dźwiękowa dostępna tylko na CD.

– Górny pasek informujący o stanie zdrowia i ilości wcieleń – powinien być przezroczysty.

– Niestety nie jest i przez to wygląda jak graficzny glitch.

FLINK (AMIGA AGA/CD32, SEGA MDRV/CD)

Retrometr

Ocena wstępna.


BADLANDS

DOMARK / TEQUE LONDON (1990)

WYŚCIGI Z WIDOKIEM Z GÓRY

FILM DOTYCZY WERSJI: AMIGA

TAKŻE: AUTOMATY ARCADE/ ATARI ST(E) / C64 / ZX SPECTRUM / AMSTRAD

Kolejne wyścigi uzbrojonych bryczek? Do tego w przyszłości? Czyżbym to polubił?

Z amigową konwersją Badlands pierwszy raz zetknąłem się na pewnym SACPie, gdzie Marecheck zaprezentował mi tego nieznanego wcześniej racera. Jestem wielkim miłośnikiem Super Cars II oraz wszelkich gier podobnych do Skidmarks, więc ten tytuł zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Bez przesady, nie jakieś wyjątkowe, ale jakbym miał go w młodości to pewnikiem z moim kuzynem objeździlibyśmy wszystkie zawarte w nim trasy wzdłuż i wszerz. Później spotkałem się z oryginalnym automatem od Atari w Kraków Arcade Museum i wtedy jeszcze bardziej mi się spodobał! Głównie za sprawą wbudowanych pedałów gazu, hamulca oraz kierownic – prezentował się kozacko i umożliwiał rozgrywkę dwóm graczom jednocześnie. Fajne, staroszkolne wyścigi połączone ze strzelaniem do siebie rakietami i rozbudową pojazdów (turbo, osłony, rakiety, silnik), do tego w klimatach wielbionego przeze mnie Mad Maxa. Niestety nigdy później nie uruchamiałem tej gry celem jej przejścia. Wiecie – do takich szpili potrzeba drugiego gracza, żeby w pełni czerpać z nich radość. Kuzyn Gałas mieszka daleko, samemu mi się nie chciało…

Mad Maxowy racer pośród ruin miasta? Szkoda, że nie wszystko zagrało…

Odpaliłem jednak grę na chwilę – aby rzucić na nią okiem i co? Pod względem oprawy graficznej nic specjalnego, rzekłbym nawet, że biednie niczym w amigowych produkcjach z początku istnienia tego sprzętu. Daleko do najlepszych wyścigówek z widokiem z góry. Nawet takie jednodyskówki jak Indy Heat czy Ironman Offroad sprawiają korzystniejsze wrażenie. Możliwe, że to przez nudną, szaroburą kolorystykę jaką wykorzystano w tym tytule… Hmm. Marechckowi muzyka się podobała, lecz do mnie zupełnie nie trafiła. No cóż, przecież wiadomo, że nie musimy się we wszystkim zgadzać. Mój kolega skarcił także krótkość tej gry i wygląda na to, że jest to produkcja tylko i wyłącznie dla maniakalnych fanów wszelkiego rodzaju racerów przedstawionych z lotu ptaka. I tylko wtedy gdy opanują średnio udane sterowanie… Chociaż, oni znajdą na Amidze dużą liczbę lepszych przedstawicieli tego gatunku. Moim skromnym zdaniem, jeżeli macie grać w Badlands – to tylko na oryginalnym automacie i do tego z kumplem. Twórca filmu optował za oceną w kolorze pomarańczowym, żeby zbytnio nie znęcać się nad tym tytułem, ja jednak wybieram kolor czerwony – abyście nie tracili swojego cennego czasu na rozgrywkę… Chociaż przyznam szczerze, że w swoim życiu grałem w dużo gorszych gier…

Marecheck Retroman – Rozgrywka BADLANDS (1990) – Amiga.

PLUSY

+ Przyjemne i zróżnicowane trasy oraz ich lustrzane odbicia.

+ Rozbudowa bolidu o elementy ofensywne jak i defensywne.

+ Ścieżka dźwiękowa zapadająca w pamięć Marechcka.

+Dla dwóch graczy może być rajcowna.

MINUSY

– Gdyby nie lustrzane odbicia byłaby króciutka!

– Słaba płynność animacji samochodów i przez to problemy ze sterowaniem.

– Ścieżka dźwiękowa wkurzająca Borsuka.

BADLANDS (AMIGA / ATARI ST)

Retrometr

W konwersje 8-bitowe niestety, a może na szczęście nie grałem.


TOP GEAR 2

GREMLIN GRAPHICS (1994)

WYŚCIGI

FILM DOTYCZY WERSJI: AMIGA AGA / TAKŻE NA: AMIGI ECS/OCS

ORAZ: SNES / SEGA MEGADRIVE

Najlepsza gra wyścigowa na świecie? No co ty gadasz…

Ostatnim dzisiejszym tytułem w Grze Wstępnej są wyścigi, w które miałem przyjemność grać głównie w młodości i szczerze to mnie nie porwały. Zdziwicie się pewnie dlaczego, skoro to tak lubiany przez wielu posiadaczy SNESa i Megadrive’a tytuł. Może nie wybitny, ale cieszył się swego czasu renomą i pewnego pięknego wakacyjnego dnia zasiedliśmy wraz z kuzynem Gałasem do jego testowania. Pojeździliśmy trochę, popatrzyliśmy na siebie i spuściliśmy go (trochę niesłusznie) w kiblu… Wiecie, rozumiecie, koledzy towarzysze i towarzyszki – na Amidze wówczas król był jeden i do tego w trzech wcieleniach – nieśmiertelny Lotus Turbo Challenge. On wyznaczał wówczas standardy pod względem grywalności, grafiki, muzyki, uczucia pędu, animacji samochodu, trybów rozgrywki. W porównaniu z nim Top Gear 2 wydał nam się niczym jego młodszy, biedniejszy brat (stoi za tymi grami ten sam wydawca), zrobiony jakby dla dzieciaków. Dziwne wrażenie robią jakby plastikowe, trochę spłaszczone samochody, gorsze uczucie rozwijanych prędkości, średnie odgłosy dźwiękowe, brzydsze krajobrazy. Tylko soundtrack dawał radę i robił świetną robotę, zresztą jak to przeważnie w grach od Gremlinów…

Lotus IV? Nie… To tylko jego młodszy braciszek.

Z perspektywy czasu wydaję mi się, że wówczas zbyt surowo oceniliśmy ten tytuł, to dalej są całkiem rajcowne wyścigi (szczególnie dla dwóch graczy na split screenie), które potrafią dostarczyć zabawy dla miłośników czterech kółek na dłuuuugi czas (64 trasy w 16 krajach!). Jednakże mając do dyspozycji takie arcydzieło jakim był Lotus najpierw długo grało się w niego, później znowu w inną jego część, następnie znowu w jakiegoś Lotusa, a dopiero jak się znudziło to włączało się… Jaguara XJ220 od Core Design! A następnie jakieś motory, bolidy formuły 1 albo wyścigi z lotu ptaka. Top Gear 2 podzielił po prostu los trylogii Crazy Cars od Titusa, czyli porządny, miejscami dobry tytuł, lecz do najlepszych nie miał startu. Grali w niego tylko najwięksi maniacy wyścigówek na Amidze. Chociaż, co ja gadam… Maniacy racerów żyłowali najlepsze czasy w swoich Lotusach i Jaguarach…

Marecheck Retroman – Rozgrywka TOP GEAR 2 (1994) – Amiga.

PLUSY

+ Świetna muzyka podczas jazdy. Może gdyby nie nuta z Lotusa to ta stałaby się kultowa?

+ Fajna animacja bryki, gdy wpadnie w poślizg.

+ 64 trasy w 16 krajach! Ile? WOW!

+ Komiksowe chmurki z komentarzami dla przeciwników. Robią klimat.

+ Tradycyjna opcja zabawy dla 2 graczy na podzielonym ekranie.

+ Podobieństwa do serii Lotus.

MINUSY

– Słabsze niż u konkurencji odwzorowanie prędkości i scrolling ekranu.

– Trochę odpustowy, festyniarski charakter całości.

– Przeciętne efekty dźwiękowe.

TOP GEAR 2 (AMIGA, SNES, SEGA MDRV)

Retrometr

Edycje na SNES’a i Segę Mega Drive są minimalnie lepsze, ale zadka nie urywają.


PS. Plusy i minusy pochodzą zarówno od Marechcka, jak i Borsuka. Okładki i screeny wykorzystane we wpisie pochodzą głównie z MobyGames.

O RetroBorsuk 229 artykułów
Zastępca Naczelnego, czyli prawie Nacz.Os. (właściciel Nory). Ulubione gatunki: wszystkie dobre gry! Z naciskiem na: akcja-przygoda, platformery, rpg, shmupy, run’n gun, salonówki. Posiadane platformy: Atari 800xl, C64, Amiga CD32, SNES, SMD, Jaguar, PSX, PS2, PS3, PS4, PSP, XboX, X360, WiiU, GC, DC, GBA, Game Gear.