Gramy na Gazie | The C64 Maxi (recenzja + video)

Zapraszamy do prezentacji video oraz recenzji najnowszego przeboju świątecznego, czyli The C64 Maxi! A cóż to za dziwoląg? Hmm, czyżby Commodore 64 na miarę XXI wieku?  Łączący w sobie funkcjonalność oryginalnego 8-bitowca z łatwością obsługi konsoli? Sprawdzi się zarówno dla laików jak i retromaniaków? Zobaczmy! Zanim zaczniecie czytać powiem wam, że nie jestem miłośnikiem wszelakich nowych mini retro konsol, czy replik mikrokomputerów, chociaż tych drugich to zbyt wielu jeszcze nie dotykałem… Głównie z powodu braku możliwości używania w tych sprzętach oryginalnych nośników (kartridże, dyskietki), czy bezproblemowego wczytywania cyfrowych obrazów gier posiadanych w kolekcji. Do C64 Maxi podchodziłem więc jak pies do przysłowiowego jeża…


ŚWIĄTECZNA GORĄCZKA

Dwa pudła z C64 Maxi. Jedno dla mnie, drugie dla naszego zgreda WojTa. Trzecie zgarnął wcześniej Larek…

Może zacznijmy od początku, gdyż musicie wiedzieć, że mój przyjaciel, czyli profesor Larek jest w gorącej wodzie kąpany i kiedy spacerował sobie po sklepie, naszło go nagle na świąteczne zakupy! Susz owocowy na kompot wigilijny i barszcz czerwony? Nie, zdecydowanie gorzej! Dobrze wiecie, że Larek to jeden z największych miłośników, orędowników i programistów Małego Atari jakiego nosi kula ziemska. I wiecie co się stało, gdy zobaczył na sklepowych półkach C64 Maxi? Zakochał się! Bo jak inaczej nazwać fakt, że oczyska mu zalśniły i szybko chwycił pudło z tym sprzętem pod pachę, a następnie poleciał biegusiem do kasy. Durny! Krzyczę mu, że to nie Atari! Dosłownie tak: – Profesorku, to nie jest Ataaaari, tylko Kooooomooooda! Najnowsze wcielenie, największego konkurenta twojego kochanego komputerka! Odwrócił się chłopina na pięcie, pokazał mi środkowy palec i dalej zaiwania z motorkiem w dupie, nie patrząc wcale przed siebie! – Co nagle to po diable! – pomyślała pewnikiem obsługa tego marketu, kiedy profesor Larek wpakował się w paletę Jim Beamów. Masakracja! Wielkie butelki latają w powietrzu, rozbijają się nam na głowach, a także wszędzie naokoło, wysokoprocentowe kałuże rozlewają się po sklepie, zaskoczeni klienci ślizgają się i przewracają! Niektórzy, po zorientowaniu się w jakim trunku wylądowali czterema literami, zaczynają chłeptać go prosto z podłogi! Smacznego! Jasny juchas, co tu się wyprawia! Armageddon świąteczny, przeca nigdy, przenigdy się z tej palety nie wypłacimy! Larek oczywiście miał to wszystko w tyłku, pragnął tylko dostać się do stanowiska kasowego ze swoim C64 pachnącym nowością. Nie zdążyłem go powstrzymać… – 469 złotych proszę! – powiedziała super uprzejma kasjerka (przedniej urody!) i było po sprawie… Zawiodłem. Nie zdążyłem. Nie powstrzymałem Larka od zakupu Commodore. Żaden ze mnie przyjaciel… I wiecie co było najgorsze w tym wszystkim? To, że ochrona nas zwinęła i musieliśmy płacić za Jim Beamy?! Nic takiego, kamery sklepowe były popsute, to jedną butelczynę sam wyniosłem pod futrem. Najgorszy był zachwyt Larka, kiedy patrzył na swoje nowe C64 Maxi, klepał ręką po pudle i mówił: – Fajowy! Co nie Borsuk?! Ale fajowy! Kręcimy go dzisiaj! Wpadam po 18:00! – Nie ma sołtysa we wsi! – powiedziałem mu stanowczo, chociaż chyba bardziej wtedy przekląłem. – Muszę sprzątać przed Świętami, bo kolację robię! Nic mnie nie słuchał. Wpadł do mnie z nowiuśką Komodą pod pachą w momencie, gdy szorowałem kibel…


THE C64 MAXI

Komodo Maxi otwórz się! Zawartość pudła. Jest nawet plastikowa pokrywa.

Jak już wspominałem na wstępie, ja trochę tę replikę C64 w dupie miałem, wcale mnie ten sprzęcik nie jarał. Wcale a wcale, zero, null! Jednakże ciekawił mnie trochę, gdyż nigdy nie widziałem podobnej “podróby”, która ma pełnoprawną klawiaturę i wygląd oryginalnego mikrokomputera. Domyślałem się, że w środku siedzi jakaś malinka i chyba tak jest w istocie, gdyż zasilacz o napięciu 5V i jego wtyczka – świadczą najprawdopodobniej o tym fakcie. Zakładam więc w ciemno, że w obudowie C64 Maxi znajdziemy jakieś Raspberry Pi, a na nim zainstalowany system udający Commodore 64, czyli pewnikiem jakiś fajnie przygotowany i idioto odporny emulator. Ale tylko zakładam, gdyż nie rozkręcałem tego cudeńka. Cudeńka gdyż…

Ejże! Ktoś wynalazł wehikuł czasu?! Wszystko co znajdziecie w pudle.

OBUDOWA I KLAWIATURA robią kolosalne wrażenie! Normalnie szał pał i jakbyśmy obcowali z prawdziwym Commodore 64 w wersji mydelniczkowej. Cudne czarne klawisze, beżowo kremowa obudowa, czerwona dioda, szare przyciski funkcyjne. Naprawdę przez chwilkę poczułem się jakbym cofnął się w czasie do momentu, kiedy kupowałem prawdziwego Commodore 64 w Baltonie pod koniec lat 80-tych! I ten zapach nowości, aż się sztachnąłem i to tak fest! Zaprawdę urzeka fakt, że całość nie jest wykonana na poziomie chińskiego plastiku, tylko bardzo, bardzo profesjonalnie. Klawisze są odpowiednio twarde i potrzeba do nich zasadnej siły nacisku, praktycznie identycznie jak na oryginalnej klawiaturze C64. Powiem szczerze, że gdyby nie inne logo (tutaj THE C64) widoczne na urządzeniu to pomyślałbym, że to nowy Commodore 64, który przeleżał w fabryce kilka lat i ktoś do tej pory nie wyciągnął go z pudełka. Właśnie, a jak prezentuje się taka popierdółkowata sprawa jak pudełko? Świetnie zaprojektowane i w stylistyce bardzo podobnej do tego, które zachwycało nas na pólkach Baltony. Skoro o obudowie już wiemy, przyjrzyjmy się bliżej trybom pracy tego komputerka.

Tryb C64 Classic na 50 calach w mojej sypialni. I am blue, dabi di, dabi da…. Kable? Pierniczę, nie chowam!

TRYBY PRACY. The C64 Maxi pracuje w trzech trybach. Dla purystów przewidziano klasyczny tryb C64, w którym po uruchomieniu widzimy dokładnie ten sam ekran, jaki ujrzelibyśmy po włączeniu prawdziwej maszynki. Czyli napis Commodore 64 Basic V2 bla, bla, bla, READY. Czadersko! W tym trybie klawiatura działa identycznie jak w prawdziwej maszynce, można programować w Basicu (co na filmie pokazał Larek), a także w tym trybie można przypisywać obrazy dyskietek do stacji dysków, co pozwala bawić się grami zajmującymi kilka dysków. Po prostu sprzęcik zamienia się w prawdziwego Komcia. Drugim trybem jest klasyczny VIC 20, czyli nasz C64 Maxi zachowuje się identycznie jak młodszy braciszek Komody. Kto lubi ten mocno ograniczony komputerek będzie z pewnością zadowolony. Trybem dla największych laików oraz graczy jest Karuzela, czyli bardzo ładne menu, w którym wybieramy interesujący nas tytuł, naciskamy przycisk fire i od razu gramy! Menu jest bardzo przejrzyste i łatwe w obsłudze, zawiera piękne okładki gier, zrzuty ekranu oraz krótkie informacje o każdym z 64 wbudowanych w system szpili. Do całości przygrywa wpadająca w ucho muzyczka, którą możemy wyłączyć. Ciekawe czy menu można rozbudowywać o dodatkowe gry w przyszłości? Byłoby fajnie.

Szybkie menu dla graczy i laików. Ładne, naprawdę ładne. Wbudowano Boulder Dash?! Yeah.

ZŁACZA. W związku z faktem, że C64 Maxi to nowy sprzęt udający stary – nie znajdziecie w nim niestety (bądź stety) żadnych retro złącz i nie podłączycie do niego peryferiów z przeszłości, pokroju starych dżojstików, stacji dysków, czy kartridży z grami. Z jednej strony wszyscy kolekcjonerzy kommodorowych gratów z zeszłego wieku mogą się skrzywić, ale czy aby na pewno? Stare dżoje mają krótką żywotność, a kartridże uruchomicie tutaj z ich obrazów, o czym napiszę później. Wróćmy do wejściówek, portów, złącz, zwał jak zwał. Co rzuca się najbardziej w oczy? W miejscu starych portów pin 9 na dżoje, znajdziemy trzy porty USB. Tak moi drodzy, podłączycie do tej odpicowanej komody najróżniejsze dżojsticki, pady, czy arcade sticki przez USB i w większości przypadków system rozpoznaje je bezproblemowo. Uwaga, jak to w przypadku Commodore 64 – będziecie musieli przełączać dżoja pomiędzy pierwszym i drugim portem, gdyż niektóre gry różnie je rozróżniają. Ale taki już urok posiadał oryginalny C64. Nieraz gracz pierwszy jest przypisany do drugiego portu, innym razem odwrotnie. Całkiem możliwe, że istnieje kombinacja przycisków, która przełącza to w locie, ale my z profesorem Larkiem jeszcze do tego nie doszliśmy. Musicie nam wybaczyć, gdyż w trakcie naszego filmu dopiero co rozpakowaliśmy C64 Maxi… Obok portów na dżoje mamy malutki przycisk power, którym włączamy i wyłączamy Komodę.

Tutaj załadowałem obraz wielkiego kartridża z grami logicznymi. C64 Maxi udaje Easy Flash 3!

PENDRIVE. Z tyłu obudowy znajdziemy kolejne wejście USB, do którego my podłączyliśmy najzwyklejszego “pędraka” jako nowoczesny nośnik danych. Po jego wsadzeniu samoczynnie ukazała się  odpowiednia ikonka, dzięki której mogliśmy wybierać interesujące nas pliki do wczytania. Zaczęliśmy wtedy testowanie jak C64 Maxi radzi sobie z obrazami gier w różnych formatach: kasetowym (jedno plikówki), dyskietkowym oraz z kartridżami. I cóż mogę powiedzieć? Świetna sprawa! Jedno plikowe gry (*.tap, *.prg) wczytywały się szybciutko, bez żadnego zająknięcia. A dyskietki? Bezproblemowo śmigają z obrazów, więc zapomnijcie o stacji dysków! Na początku nie mogliśmy dojść do tego, jak zmieniać dyskietki w przypadku gier wielodyskowych, ale po dłuższym testowaniu odkryliśmy, że trzeba to robić w klasycznym trybie, wkładając obrazy do wirtualnej stacji. Niestety nie wczytywały nam się te gry, gdzie wybieraliśmy fastloadery, zamiast normalnego wczytywania, ale przyspieszacze wcztywania są tu zupełnie zbędne. Odczyt z obrazu dyskietki jest w przypadku C64 Maxi praktycznie natychmiastowy. Rachu, ciachu i po strachu, a my gramy! A co powiecie na pełną obsługę obrazów kartridży? Elegancko, co nie? Nawet tych wielgachnych (około 1 MB), które stworzyliśmy sobie do naszego Easy Flasha 3. Naprawdę zajebongo! Aha zapomniałbym, na pamięci zewnętrznej, a ściślej rzecz biorąc na wirtualnej czystej dyskietce – możemy zapisywać napisane przez siebie programy, co bardzo ucieszyło Larka. Hmm, czyżby mój druh szykował się do konwersji Laury na C64? Jakie rozszerzenia plików obsługuje C64 Maxi? PRG, P00, T64, TAP, D64, G64, D81, D82, oraz CRT. Naprawdę fajnie.

Opcje wyświetlania obrazu. Dla każdego coś miłego.

OBRAZ I DŹWIĘK do telewizorów podłączamy za pomocą kabla HDMI (w zestawie jest takowy zawarty, co cieszy) i trzeba docenić wtedy ostrą jak żyletka jakość wyświetlania 720p HD oraz soczystość kolorów. Powiem tak, w trakcie naszego filmu podpięliśmy C64 Maxi pod trochę zużyty telewizorek Larka, który nie miał odpowiednio skalibrowanych kolorów i wtedy byłem średnio zadowolony z prezentowanego obrazu (wyprane barwy i obcięte brzegi). Przez to nie podzielałem do końca zachwytów Larka nad tym sprzętem. Kiedy jednak na koniec Larek podłączył Komódkę (tak będę pieszczotliwie nazywał tę replikę) do mojego Sony 50 cali, na którym nagrywamy standardowo Gramy na Gazie – oniemiałem! Cudne, soczyste, oczojebne wręcz barwy, kapitalna ostrość obrazu, jasny gwint jak to dobrze wygląda! Normalnie, genialnie, C64 Maxi dostał wtedy ode mnie bonus 100 punktów do zajebistości i dopiero wówczas mnie zauroczył! Gwoli ścisłości trzeba dodać, że Komódka posiada kilka trybów wyświetlania obrazu. Pixel Perfect (naprawdę dobre dopasowanie do ekranu LCD), NTSC 4:3 (60 Hz) i PAL 4:3 (50 HZ) i w każdym z nich obraz prezentował się wybornie. Dodatkowo, jeżeli posiadacie naprawdę gargantuiczne ekrany, możecie sobie w każdym z tych trybów włączyć przeplot (scanlines) udający obraz telewizora CRT. I trzeba pochwalić autorów tego filtra, że przygotowali go ze starannością, gdyż poziome czarne linie nie rzucają się bardzo w oczy, a starannie tuszują piksele. Oczywiście tryb ten przeznaczony jest głównie dla tych użytkowników, których pikseloza koli w oczy. Brawo! A co do muzyczek i dźwięku, nie jestem audiofilem, ale POKEY’a od SIDa odróżniam. To co przygrywało nam w trakcie testowania różnistych gier brzmiało na moje ucho jak prawdziwy SID. Czyli git majonez.

Hitowy kartridż od Nostalgii: Commando Arcade oraz Ghosts’n Goblins Arcade. Obraz z włączonym przeplotem.

DŻOJ. Do C64 Maxi w zestawie dołączono naprawdę fajnego dżoja, który jest zręczną i bardzo ładną (czarno – czerwoną) imitacją sławnego Competition Pro. Doceniałem te kontrolery w przeszłości, jednakże samemu wolałem Quickshoty, czy Quickjoy’e z przyssawkami. Ten model takowych nie posiada, ale trzeba przyznać, że twardo trzyma się blatu stołu za pomocą swoich gumowych nóżek. Jest on tak precyzyjny jak oryginalny Competition Pro, posiada mikro przełączniki, działa bez opóźnień i fajnie klika. Jednak do dynamicznych gier pokroju strzelanin sprawdza się średnio, polecam wtedy zastąpić go jakimś innym kontrolerem. Uwaga na filmie znajdziecie moje mocne narzekanie na jakość tego orczyka! Głównie na precyzję sterowania oraz tak zwaną martwą strefę jaką posiada – czyli duże opóźnienie w sterowaniu. Skąd one się wzięły? Ano z winy Larkowego telewizora, a dostało się biednemu dżojowi! Kiedy podłączyliśmy Komódkę pod mojego LCD z praktycznie zerowym input lagiem (tryb gra), okazało się, że dżojstik działa natychmiastowo! Nie generuje żadnych opóźnień, wszelkie niedoskonałości wynikały z dużego input laga w telewizorze profesora Larka. Poważnie, ja jestem na takie rzeczy uczulony, gdyż w gry 8-bitowe gram głównie na Sony CRT Trinitron (zero opóźnień) lub ewentualnie na gamingowym Soniaczu LCD. A tu kiedy włączyliśmy jakąkolwiek gierkę to sterowanie pływało niczym ojciec pana młodego pod koniec wesela… Zaznaczam jeszcze raz, w trybie “gra” na LCD jest mega miodnie i natychmiastowo, a dobrze wiecie, że w grach 8-bitowych potrzebne są nieraz manewry precyzyjne co do piksela.

Replikę Competition Pro także dostarczono.

Oczywiście wygoda Competition Pro jest rzeczą względną, gdyż sam znam ze dwadzieścia fajniejszych dżojstików, ale jak wspomniałem wcześniej – nic nie stoi na przeszkodzie, abyście podpięli do C64 Maxi swój kontroler przez port USB. Sprawdziliśmy z Larkiem kilka takowych kontrolerów i naprawdę świetnie, że większość z nich została bezproblemowo rozpoznana przez system. Pad Logitecha na USB? Działa. Lioncast Arcade Stick? Gra i buczy. Pad od PS4 poprzez kabelek do jego ładowania? Najlepszy ze wszystkich! Mój Custom Arcade Stick, niczym żywcem wyjęty z salonów gier? Miodzio! Niestety w dwóch przypadkach musieliśmy się obejść smakiem. Pierwszym był mój River Raid Custom Stick, przy którym Komódka zwariowała (włączył się kierunek ciągle w lewo), ale można jej to wybaczyć, gdyż ten ogromny stick posiada aż trzy kable i pincet przycisków. W drugim przypadku nie zadziałał stary dżojstik na złączu pin 9 podpięty przez przejściówkę USBJoy, ale możliwe że znajdziecie takie przelotki, które zadziałają z klasycznymi orczykami. Podsumowując, to naprawdę super sprawa, że do C64 Maxi można podpiąć tak wiele różnorodnych kontrolerów.

Dużym atutem oryginalnego dżojstika zawartego w systemie był fakt, że posiadał on wiele dodatkowych, niestandardowych przycisków. A na przykład do czego potrzebnych? Do włączania wirtualnej klawiatury (kiedy nie chce nam się wstawać z fotela, a musimy wyłączyć trainery przed grą, albo trzeba nacisnąć spację), do poruszania się w menu, czy pomiędzy katalogami na pendrive, do uruchamiania niektórych opcji systemu. Świetnie! Będę mógł postawić swoją Komódkę na komodzie w sypialni i za pomocą dżoja operować wszystkim! Zresztą już tak zrobiłem, a dżoja wpiąłem do przedłużki USB i mogą zasypiać z nim w dłoni… Jeżeli podłączymy inne wieloprzyciskowe kontrolery, niektóre także mają te funkcje przypisane, tylko trudniej się w nich połapać, gdyż menu w systemie jest opisane symbolami pod defaultowy dżoj.

Jedna z wbudowanych gier, czyli nowość Galencia. Obraz bez przeplotu.

WBUDOWANE GRY. Pewnie niektórzy już wiedzą, że w system wbudowano 64 gry, na które oczywiście twórcy dostali licencję. Rzuciłem swoim skromnym okiem na listę zawartych tutaj tytułów i powiem tak: dupy nie urywa, ale jest nieźle, rzekłbym dobrze. Pierwsze co nasuwa się na myśl to różnorodność gatunkowa gier, dla każdego coś miłego oraz trochę zacnej klasyki. Zacznijmy od znanych i lubianych przebojów, pośród których znajdziecie takie tuzy jak: Boulder Dash, Impossible Mission I i II, Uridium, Paradroid, Summer Games, czy Speedball 2. Całkiem, całkiem. Widać także, że twórcy C64 Maxi lubują się w strzelaninach, gdyż takowych znajdziecie tutaj bez liku, ale to kapitalnie, gdyż na C64 ten gatunek miał wielu wybornych reprezentantów. Uridium już wymieniłem, a znajdziecie tu jeszcze: trochę klasyki gatunku w postaci Zynaps, IO, Cybernoid II, świetną nowość zatytułowaną Galencia, multikierunkowego Netherworld, czy wertykalnego Alleykat. Naprawdę dużo fajnych gier od firmy Hewson, potentata strzelanin. Miłośnicy wędrowania po komnatach mogą zgubić się w labiryntach takich fajnych produkcji jak Firelord, Robin of the Wood, dwóch częściach Monty’ego (Monty Mole i Monty on the Run), czy Nodes / Arc of Yesod. Zresztą rzućcie okiem na pełną listę gier na końcu wpisu, znajdziecie na niej głównie zręcznościówki, strzelanki, komnatówki, trochę logicznych, sportowych, a nawet jakąś tekstówkę, czy niezłe rpg. Raj dla mikrokomputerowych graczy? Nie do końca, gdyż brakuje troszkę więcej nowości, a szczególnie więcej hitowych gier z ostatniej dekady na przykład Sam’s Journey, czy Knight’s n Grail… Wiadomo jednak licencje kosztują. Jednakże nie ma o co kruszyć kopii moi drodzy. Jeżeli chcecie sobie zrobić swoją ulubioną grotekę gier z C64 i ogrywać je na C64 Maxi wystarczy do tego pendrive… No i pamiętajcie, żebyście posiadali oryginały, chyba że są to gry freeware. I wtedy to jest raj dla 8-bitowego gracza, który wychował się na Commodore 64! Bez dwóch zdań. Aha zapomniałbym, wiadomo, że gry na 8-bitowce są przeważnie trudne, dlatego zaimplementowano możliwość nagrywania stanów gry w każdym momencie rozgrywki i późniejszego ich odczytywania. Z tego co pamiętam dostępne są po 4 miejsca zapisu (sloty) na każdą grę.

Partyjka Yoomp64 przed snem?  Czemu nie?

WADY. Na razie w tym wpisie znajdziecie praktycznie same superlatywy pod adresem C64 Maxi, co nie? Jednakże posiada on pewne wady, więc przydałoby się o nich napisać. Co mi się nie spodobało? W przypadku egzemplarza prezentowanego w filmie, nie mogliśmy początkowo uruchomić sprzętu, jakby wejście Micro USB w obudowie, było zbyt luźne na wtyczkę zasilacza. Nawet załamaliśmy się, że Larek kupił po prostu wadliwy model. Dziwne, gdyż w przypadku mojego C64 Maxi, który nabyłem kilka dni później – taki problem nie wystąpił. Przydałaby się także możliwość przyspieszania prędkości taktowania procesora, wyeliminowałoby to zwolnienia w Super Mario Bros, które przy procesorze 2MHz nie występują. Niestety nie znalazłem takiej opcji w systemie, może w kolejnym firmware zostanie ona dodana? Oczywiście nie wiem dokładnie co siedzi w środku tej Komódki, zakładam iż jest to po prostu Raspberry Pi, lecz nigdzie nie znalazłem żadnej specyfikacji tego sprzętu. Mi to nie przeszkadza, ale po wypowiedziach Komodorowców mniemam, że im bardzo… No i szkoda, że sprzęcicho to nie ma portów, które umożliwiałyby podpięcie do niego prawdziwych urządzeń z przeszłości: pokroju stacji dyskietek, czy prawdziwych kartridży, ale pewnie wtedy jego cena byłaby zdecydowanie wyższa. Chociaż można przecież wykorzystać ich wirtualne odpowiedniki. Nasz przyjaciel WojT zauważył także, że C64 Maxi może mieć problemy z programami demonstracyjnymi, które wykorzystują procesor prawdziwej stacji dysków. Nie wiem, nie sprawdzałem tego, nie wypowiem się. Mnie to do szczęścia potrzebne nie jest, gdyż dobrze wiecie, że dema to ja uwielbiam, ale te z gier… Oczywiście cena maszynki także jest dosyć wysoka, gdyż w sklepach sprzedawano C64 Maxi za 469 złotych. Z jednej strony zakrzykniecie materdyjo i chwycicie się za głowę! Toż to pewnikiem połowa wartości Playstation 4! Z drugiej strony jak pomyślę sobie ile wydałem na swoje prawdziwe Commodore 64, by bezproblemowo pograć w moje ulubione przeboje z dzieciństwa to wyłysiałem… Zakup oryginalnego C64, do tego interfejs SD2IEC (do wczytywania plików z kart SD) plus kartridż Easy Flash 3 (do wczytywania obrazów kartridży) oraz jakiś dobry dżojstik. Jak to podliczyć to wydałem zdecydowanie więcej niźli na C64 Maxi…

Trailero fantastico C64 Maximo!

PODSUMOWANIE. Czy jestem zadowolony z C64 Maxi? Bardzo! Chociaż we filmie kręciłem trochę nosem, ale wspomniałem przecież, że dopiero jak podłączyłem ten sprzęcik do porządnego ekranu LCD to rozwinął on skrzydła i przekonał mnie do siebie. Na tyle, że 20 grudnia – ja, atarowiec zakupiłem do swojej kolekcji jeden egzemplarz tej Komódki! Niech to będzie dla was największa rekomendacja… Oczywiście znacie mnie już dobrze z Retro na Gazie i wiecie, że najbardziej sobie cenię obcowanie z oryginalnymi mikrokomputerami z dawnej epoki, wtedy doznania są największe, a nostalgia uderza obuchem w łeb przywracając piękne wspomnienia! Jednakże jako sprzęt dla laików, którzy pozapominali pewnie komendy obsługi stacji dyskietek, a chcą sobie szybko i bezproblemowo pograć w swoje ulubione tytuły z dzieciństwa – C64 Maxi to świetny kawałek sprzętu. Prawdziwa i bardzo dobrze wykonana klawiatura, będąca repliką oryginalnej, łatwość obsługi i idioto odporne menusy, żyletkowa jakość obrazu poprzez HDMI z soczystymi kolorami, a do tego brzmi jak SID i dodano do niego porządny dzojstik z wieloma przyciskami. Możliwość wczytywania własnej groteki za pomocą pendrive’a oraz obsługa szerokiej gamy plików to także super sprawa dla retro gracza wychowanego na C64. Gry jedno plikowe, kasetowe, obrazy dyskietek, możliwość zmiany dysków, czy proste wczytywanie obrazów kartridży jednym przyciśnięciem fire. Maniacy klasyki znajdą tutaj tryb klasyczny, z możliwością zapisywania własnych programów na pędraku, co także jest niebagatelną zaletą.

top C64 Borsuka

Może dzięki C64 Maxi przyjrzymy się kiedyś polskim produkcjom na C64 w Gramy na Gazie? Kolekcja retroSzpuntafana.

Dla mnie i profesora Larka będzie to idealny sprzęt do prezentacji w naszym programie kommodorowskich wersji gier, które będziemy przechodzić najpierw na Małym Atari. Pewnikiem dzięki niemu  Komoda częściej zagości  w naszych filmach. Przepinamy tylko kabel HDMI z Atari do C64 Maxi i pokazujemy wam konwersję Zybexa, Draconusa, czy porównujemy Boulder Dash. Prosta i szybka piłka! Dla mnie jako retro gracza C64 Maxi to także fajowa maszynka do stworzenia groteki z ulubionymi grami na C64. Bez zawracania sobie głowy (a czasem dupy), czy dana wersja gry uruchomi się na SD2IEC, a może nie? Czy może lepiej poszukać wersji kartridżowej i zamontować ją w Easy Flash 3?

Powiemy wam teraz szczerze Komodziarze, ja i Larek, czyli jakby nie było Atarowcy – zazdrościmy wam trochę tego C64 Maxi. Ileż ja bym dał za taką pięknie wykonaną Atarynę 800XL, z możliwością wczytywania wszystkich plików, od xex’ów do obrazów kartridży, z prostą obsługą i super obrazem przez HDMI? Ano dałbym naprawdę dużo! Oczywiście nasi koledzy, inni atarowcy zakrzykną, że bredzę! Przecież jest MIST, albo Eclair XL! Fajne to sprzęty, naprawdę fajne, niestety do Atari z wyglądu zbytnio niepodobne… W obsłudze dla laika to jakaś czarna magia, a klimatu w nich tyle co w emulatorze na PC. Oczywiście to moje zdanie i nie musicie się z nim zgodzić. Jeżeli ktoś zrobiłby w przyszłości replikę Atari XL/XE to chciałbym, żeby podążył drogą C64 Maxi, tylko dodał jeszcze więcej opcji konfiguracyjnych dla tak zwanych sprzętowych nerdów. Na koniec, pod filmem zamieszczę plusy i minusy dla tych, którzy tradycyjnie lecą w juchasa po całości i w dupie mają czytanie całości…


Gramy na Gazie slider

ArSoft CORPORATION i Retro na Gazie prezentują:

Gramy na Gazie – THE C64 MAXI

PLUSY: wygląd i prezencja jak prawdziwego C64 FAT; świetne wykonanie klawiatury i obudowy; kapitalny obraz przez HDMI; dźwięk jak z SIDa; łatwa obsługa; dla ortodoksów tryb klasyczny; dobrej jakości dżojstik z wielofunkcyjnymi przyciskami; możliwość wykorzystania pendrivów jako nośników pamięci zewnętrznej z możliwością zapisywania na nich własnych programów; świetna i szybka obsługa większości plików standardu C64: taśmy, dyski, kartridże; imituje także Commodore VIC 20.

MINUSY: gniazdo zasilania Micro USB to nie jest to co lubię; brak możliwości podkręcenia prędkości procesora; wysoka cena; załączony dżojstik jest tylko dobry (można podłączyć wiele innych modeli przez USB); brak złącza na fizyczne kartridże (obsługa ich obrazów jest!); to nie jest Atari XL/XE ;-).

THE C64 MAXI

LAREK I BORSUK:

Retrometr


PEŁNA LISTA WBUDOWANYCH GIER:

Alleykat, Anarchy, Attack of the Mutant Camels, Avenger, Battle Valley, Bear Bovver, Boulder Dash, Bounder, California Games, Chips Challenge, Confuzion, Cosmic Causeway, Cyberdyne Warrior, Cybernoid II, Deflektor, Destroyer, Everyone’s a Wally, Firelord, Galencia, Gateway to Apshai, Gribbly’s Day Out, Gridrunner (VIC 20), Heartland, Herobotix, Highway Encounter, Hover Bovver, Impossible Mission, Impossible Mission II, IO, Iridis Alpha, Jumpman, Mega Apocalypse, Mission AD, Monty Mole, Monty on the Run, Nebulus, Netherworld, Nodes of Yesod, Paradroid, Pitstop II, Planet of Death, Psychedelia (VIC 20), Ranarama, Robin of the Wood, Silicon Warrior, Skate Crazy, Speedball 2, Spindizzy, Steel, Street Sports Baseball, Street Sports Basketball, Summer Games II (zawiera konkurencje z Summer Games), Super Cycle, Sword of Fargoal, Temple of Apshai Trilogy, The Arc of Yesod, Thing Bounces Back, Thing on a Spring, Trailblazer, Uridium, Who Dares Wins II, Winter Games, World Games, Zynaps.


PS1. Zdjęcia pochodzą z telefonu Borsuka. Z wyjątkiem prezentacji samego dżojstika, która pochodzi bodajże od producenta.

O RetroBorsuk 229 artykułów
Zastępca Naczelnego, czyli prawie Nacz.Os. (właściciel Nory). Ulubione gatunki: wszystkie dobre gry! Z naciskiem na: akcja-przygoda, platformery, rpg, shmupy, run’n gun, salonówki. Posiadane platformy: Atari 800xl, C64, Amiga CD32, SNES, SMD, Jaguar, PSX, PS2, PS3, PS4, PSP, XboX, X360, WiiU, GC, DC, GBA, Game Gear.