Magiel | Gatunki gier na wymarciu

retromagiel, minicyklKolejny pretekst do wspólnej biesiady to kolejny magiel jak to mawiają starożytni Indianie znad Gangesu. Jak to zwykle biadolimy, dyskutujemy, rzucamy się sobie do gardeł i mówimy jak to u nas super na zadany temat, a dziś wypadło na: Gatunki gier na wymarciu.

RepipRepip: Dziady i stare pierdziele lubią mówić, że kiedyś było lepiej, słyszymy też jedną modyfikację tego stwierdzenia – kiedyś było pełno gier takich, a takich a teraz to tylko strzelanie i sandboxy. Czy tak rzeczywiście jest? Czy poprzez trendy, modę, możliwości techniczne itp. jakiś gatunek po prostu sobie znika po cichu zostawiając miejsce na scenie nowemu, który odnalazł się tu i teraz i korzysta z swoich pięciu minut? A może nie ma takiego zjawiska, bo obok gier AAA są omawiane u nas wcześniej indory, które uzupełniają ofertę?

Idąc tym tropem, czy jest jakiś gatunek, który Waszym zdaniem wymarł i cholernie Wam go brakuje? Lub może magicznie się po latach odrodził?

avatar makaveliMakaveli: Jako ostatni głos rozsądku naszej zapijaczonej ferajny zacznę jako pjersz.. pierwszy!

Ja osobiście podzieliłbym zjawisko „wymierania” w grach wideo na dwie subkategorie: wymieranie gatunków i wymieranie segmentów gier. O co chodzi? Ano o to, że można rzeczywiście niektóre zjawiska zaliczyć do całych gatunków gier, ale są też bardziej subtelne zdarzenia, których nie sposób nazwać gatunkiem gry (vide sposób walki w grze jRPG).

Według mnie najbardziej wyraźną przyczyną zjawiska porzucania pewnych segmentów gier bądź całych gatunków jest postęp technologiczny branży. Dwuwymiarowe sidescrollery przestały być atrakcyjne dla odbiorcy, gdy ze wszystkich stron atakowało się go nową, trójwymiarową jakością rozrywki. Wraz z postępem oprawy graficznej gier no i oczywiście rozwojem ilości miejsca dostępnego na przechowywanie plików gry (czy to coraz większe kartridże, czy coraz bardziej pojemne dyski kompaktowe) gracz wymagał większego „wow”, szybszej akcji i lepszej oprawy graficznej, której niestety gry 2D zaoferować nie mogły. „My robimy te gry, żeby zarabiać! Jak się nie będzie sprzedawać, to nie ma sensu przeznaczać na to funduszy!” – tak zaczęło się stopniowe, powolne odchodzenie od pewnych rodzajów gier, które siłą rzeczy musiały ustąpić miejsca młodszym i bardziej nowatorskim kolegom.FF IX publicystyka

Co do porzucania segmentów gier, najlepszym przykładem jest, obserwowana od kilku lat wśród gigantów gatunku jRPG moda na zmianę walki z systemu turowego w ten, znany z gier hack’n’slash pokroju Bayonetty i Devil May Cry. Pozbawia to grę jej strategicznego aspektu i konieczności planowania wzorców zachowań drużyny. Gracze chcą wartkiej akcji, która dodatkowo dobrze sprawdziła się w grach RPG stylu europejskiego. jRPG natomiast miało swój niepowtarzalny urok i według mnie błędem było niszczenie go poprzez rewizję pewnych jego aspektów. Boss chce ci przypieprzyć? Odbiegnij poza obszar jego ataku, albo wbiegnij mu za plecy. Co to jest? Ja chcę stare, dobre turn-based RPG!

Mi osobiście nie brakuje żadnego dawnego gatunku. Wszystko to mam dostępne pod ręką – jak chcę zaciorać w jakiegoś oldskulowego brawlera czy innego shmupa, to odpalam sobie NES albo SNES i siup!

Ostatnio zanotować można było powrót dwuwymiarowych (w sumie to dwu- i pół) sidescrollerów. Zapoczątkowane bodajże rewitalizacją kultowego już Oddworlda zjawisko, wymusiło na żądnych zysku developerach wyprodukowanie kilku tego typu gier. Powstało zatem np. Shadow of the Beast, które całkiem niedawno pojawiło się na PS4 (swoją drogą, niezbyt udane), teraz wychodzi Viking Squad – kilku-osiowy, dwuwymiarowy brawler z możliwością kooperacji z piękną, komiksową oprawą graficzną. Niestety – powroty do korzeni te odbywają się zazwyczaj poprzez wydania gier niezależnych, co odbija się na ich popularności i wielkości marketingowej hucwy, jaką się wokół nich kreuje.

Czy jakiś gatunek jeszcze się odrodzi? Tego nie wiem. Wszystko zależy od tego, na jaki pomysł wpadnie człowiek, który zauważy możliwość wyeksploatowania starych patentów w nowych środowiskach (na przykład VR). Osobiście nie czekam na tego typu odświeżanki. Wolę magię starego sprzętu, której nie da się zastąpić żadnym rimejkiem, choćby nie wiem jak dobry nie był!

Dobra chlejusy, wstawać i wypowiadać się, bo sam magla nie poprowadzę!

Daaku avatarDaaku: “Czy istnieje coś takiego jak wymierające gatunki gier?” Odpowiem pytaniem: kiedy ostatnio grałeś w napisaną pod DOSem przygodówkę tekstową albo interaktywny serial FMV? Makaveli bardzo celnie wyodrębnił postęp technologiczny jako powód takiego a nie innego stanu rzeczy. Gry tekstowe wyszły z mody, bo rosnąca moc obliczeniowa komputerów pozwoliła okrasić ściany tekstu bardziej przemawiającą do ludzkiego oka oprawą graficzną. Przygodówki Full Motion Video były następstwem boomu na płyty CD (“Jezus Maria, patrzcie ile animacji możemy na to upchąć!“) i zdechły, kiedy koszty ich produkcji zaczęły przesłaniać pierwotny wizualny przepych. Idąc trochę bardziej w przyszłość, takie Nintendo Wii brylowało mnóstwem sterowanych wiilotem gier ruchowych – gatunkiem, który stracił rację bytu wraz z nastaniem kolejnej, aktualnej generacji konsol. Bo ile by się nie zżymać, to fakt pozostaje faktem, że “image” gier warunkują technologie za nimi stojące i wszystko się w swoim czasie przedawni.Gry indie w stylu retro

Natomiast co do “odrodzin” pewnych gatunków to wszystko przed nami – wraz z narodzinami nurtu indie na rynku mamy zalew zapomnianych platformówek 2D, kickstarterowa akcja Yooka&Laylee zwiastuje podobny renesans skakanek trójwymiarowych, The Legend of Grimrock oblał bezpardonowe zasady dungeon crawlerów dzisiejszą oprawą, Tim Schafer i jego Double Fine Productions odświeżyło najpierw Grim Fandango, a potem Day of the Tentacle… Takie powroty do łask sprawiają, że tak na dobrą sprawę nie tęsknię za żadnym zapomnianym gatunkiem – choć to może dlatego, że z wiekiem zmienił mi się gust i nie siedzę już tyle np. przy bijatykach i RPGach (temat na kolejny Magiel?).

MrokuMroku: Ja to widzę tak, że obecnie wymierają pomysły na fajne gry, a to przyczynia się do zabijania całych gatunków. Rynek zalewany jest kolejnymi, nudnymi jak flaki, tytułami. Ciekawie robi się tylko w momencie, gdy twórcy wygrzebią jakiś przysypany kurzem, dobry tytuł i wydadzą go w formie HD (co i tak najczęściej jest pijarowym pierniczeniem, bo tego HD nie widać). Oczywiście jest to półśrodek i widać, że branżę gier dopadł syndrom Hollywood, czyli “nie mamy pomysłu na nic świeżego, więc damy więcej tego samego“. Kolejne sequele obrzydzają udane serie (Dark Souls 3 (nadal dobre, ale ile można), Fatal Frame V (wybitny shit), Paper Mario (odejście od jrpg, good job guys), Xenoblade X (gra tak olbrzymia, że aż nie chce się grać) itd.). Żeby jednak nie było, że tylko marudzę, to widzę światełko w tunelu (i nie jest to pociąg). Odrodzenie przeżywa gatunek oldskulowych shooterów na modłę pierwszego Dooma i Quake’a i jest to faktem. Wolfenstein New Order, Doom 2016, oba Shadow Warriory wróżą świetlaną przyszłość dla fanów dynamicznej, krwawej i odmóżdżającej sieki. To jest dobre antidotum na te wszystkie CoD-y i Battlefieldy. Dodałbym jeszcze powrót gier przygodowych point n click (świetne Broken Age od Schafera, serie Telltale, zapowiedź trzeciej Syberii).shootery wracają do klasyki

Repip pytasz czy brakuje mi jakiegoś gatunku? Nie, brakuje mi ciekawych gier, w które wsiąkałbym na długie godziny jak miało miejsce jeszcze parę lat temu. Powody mogą być dwa:

1. Zestarzałem się, zgorzkniałem, gry mnie nie bawią, pora usiąść na werandzie i karmić ptaki.
2. Rynek spieprzył się do tego stopnia, że zaczął zjadać własnym ogon.
Przychylam się do opcji numer dwa.

Czarny IvoCzarny Ivo: W sumie jakby zapytać mnie z 5 lat temu jakie gry są na wymarciu wskazałbym sporo przykładów, ale jakoś się ostatnio trochę zmieniło. Przez rynek gier indie do łask wracają platformówki 2d. Mamy Shovel Knighta, Axiom Verge, Duck Tales Remastered, ale też nie zabrakło bardziej mainstreamowego Raymana od Ubi. O grach na Nintendo nawet nie wspominam. Brakuje nieco platformówek 3D ale mi się wydaje, że ten gatunek został wchłonięty przez gry Action Adventure. no bo czym się różni rdzeń rozgrywki w takim Ratchet & Clank i Uncharted. Generalnie biegasz, skaczesz, strzelasz, zbierasz pierdółki. Różnica jest taka że w platfromówkach 3d latasz jakimś torbaczem, czy innym gryzoniem, a w “dorosłych grach’ niedogolonym gościem. Gatunkiem totalnie martwym, którego mogłoby brakować dziś to beat’em upy, ale mamy dziś slashery, a czymże one są jak nie właśnie chodzonymi napierdzielankami z elementami rpg. Myślę, że brakuje też klasycznych RPG, bo niestety, ale jeden Pillars of Eternity wiosny nie czyni.Gry indie w stylu retro

Ogólnie wiadomo, że moje ulubione platformówki już nie wrócą na salony w tym stopniu co kiedyś bo z racji rozwoju technologii twórcy będą próbowali nowych rzeczy, a nie wracali do początków. Jednak dziś chyba wszystkiego po trochu.

RepipRepip: Ja po cichu wraz z rozwojem dotykowych ekranów i Wii/WiiU liczyłem na jakiś większy wzrost i reaktywację point and click’ów. Bo to dla nich idealne warunki, coś w temacie ruszyło, ale nie na większą skalę. Ciekawe jest to co zauważył Mroku – reaktywację staroszkolnych, szybkich i miodnych strzelanin pokroju Dooma, aż ciekawi mnie jak będzie wyglądał Quake.

Rynek indie o którym już wspomnieliśmy rzeczywiście zmienił też część problemów i stał się lekiem na wiele usychających rewirów. Ale z nim mam też pewien problem, fajnie że coś wychodzi, ale chciałbym czegoś AAA, a nie solidnej produkcji, coś z kopem w ryja a nie umownością. Gdybym miał powiedzieć czego brak mi doskwiera to platformery 3D i gry logiczno-zręcznościowe. Tu zarazem jest posucha i jej nie ma, popierdułek logicznych jest ogrom, no od cholery tego jest nawet na smartfonach lub przede wszystkim tam. Ale nie ma czegoś z wysokim budżetem, kopem w zad jak np. Portal 2, który wiosny nie uczynił. Gdzie czasy Boulder Dasha, czy innego Robbo (Laura Larka to jednak nowość, ale nie na nowe sprzęty;), a później Lemingów. Jakimś lekarstwem na to było Wii, gdzie eksperymenty z kontrolerem dały nam dopasioną wersję Mercury Meltdown, “elektro-jenga” której nie trzeba składać BoomBlox, czy MarbleMania, ale i tu poruszamy się w strefie niszy. Platformerów 3D też niby nie ma, ale seria LEGO zbiera laury, gdzieś jakiś Mario wyjdzie, (choć ostatnio i on ma słabszą dyspozycję) zbierają na kicku na Yooka&Laylee więc teoretycznie coś jest. Znów jednak brakuje mi czegoś co ewidentnie pokazywałoby, że mamy do czynienia z dużym budżetem i rozmachem. Trochę jest jak Ivo mówi, że można nagiąć nieco perspektywę i np. Assassin’s Creed uznać za platformówkę, ale też trochę bym na takie rozwiązanie grymasił. Słowem – coś jest, ale ni ma Panie i bądź tu mądry i pisz wiersze… i to jeszcze po flaszce.Nora Retroborsuka 8bit

W ten sposób ciężko powiedzieć, że jakiś gatunek wymarł całkowicie, zawsze się znajdzie coś niszowego będącego wyjątkiem od reguły. Bardziej chyba można mówić o tym, że dany gatunek nie jest wśród wysokobudżetowych produkcji. Co ciekawe czasem postęp technologiczny, który go zdegradował może za kilka/naście lat go wskrzesić. Zobaczymy jakie gatunki wrócą przez VR. Może wspomniane przez Daaka przygodówki Full Motion Video? Chciałbym też coś mądrego na ciekawy temat zapodany przez Maka o segmentach powiedzieć, ale za dużo wypiłem…

Który alkus ma jeszcze coś do powiedzenia? Czy może trzeba cucić Maka? Bo ktoś musi innych odwieźć, a ja nie dam rady!

avatar makaveliMakaveli: Chyba już ich nie dobudzę, to dawaj ich za bety do… sebkowej bety i jedziem z nimi na dworzec!

Naczelna Osoba na stronie, czyli Nacz.Os. (zajmuje się wszystkim i niczym). Hedonistyczny megaloman o sercu z pikseli. Ulubione gatunki: platformery, sporty extreme w sosie arcade, carcade, logiczne, klasyki z C64 i wszystko co wyzwala adrenalinę! Posiadane platformy: C64, PSX, PS2, GC, Wii, PSP, PC, DC, Xbox