Recenzja | Monster Hunter: Stories (3DS, Mobile)

Monster Hunter StoriesDawno, dawno temu, gdzieś w odległych krainach prehistorycznego świata znajdowała się wioska Hakum. Ludzie w niej koegzystowali z potworkami, żyjąc z nimi w umownej zgodzie. Niektórzy nauczyli się poskramiać młode bestyjki, które służyły im do jazdy. To właśnie ci, którzy pojęli tę tajemniczą sztukę, zwali się Jeźdźcami. Jak się okazuje – reszta świata nie miała bladego pojęcia o takiej sprytnej umiejętności. Pewnego dnia nasz protagonista wyrusza w niezwykłą podróż, pełną niebezpieczeństw, by stać się najlepszym trenerem Pokémon! „Czy już wszystkie masz? Musimy ocalić świat!” Ej, czekaj, czekaj… że jak TO!?


Capcom – Nintendo 3DS (2016), Mobile (2018)

jRPG, Pokémon-like?

A tak to! Witam w spin-offie Monster Hunter, przeznaczonym dla trochę młodszych odbiorców i fanów tego lore (no dobra – starszym wyjadaczom MH również).

Zaczynamy kreując swojego bohatera, jak to zwykle w Łowcy bywało, po czym przenosimy się do wioski, w której Jeźdźcy wiodą dość spokojne życie. Po jakimś czasie dowiadujemy się o Czarnej Zarazie opętującej potwory, przeistaczającej je w mroczniejsze i zarazem agresywniejsze alter ego. Plaga ta dotyka oczywiście mieszkańców twojej wioski. Wyruszasz więc w podróż, aby stać oko w oko z Zarazą.

Latać każdy może, trochę w piasek, lub trochę w kości, ale nie oto chodzi, jak co komu podchodzi.

Podczas wyprawy towarzyszy nam wierny kompan: Navirou – młode kociszcze z rasy Felyne, który wyręcza ciebie we wszystkich cutscenkach (protagonista potrafi jedynie reagować na dane sytuacje, normalnie jest niemową – zupełnie jak w starych Poksach). Pupilem tej części okazał się Ratha – młody smoczek Rathalos z wielką blizną na lewym oku, który jest twoim najbardziej zaprzyjaźnionym Monstie. Z innych ciekawszych osobistości nie można pominąć antagonisty, niejakiego Doktora Manelgera (czy tylko mnie się skojarzył z Mengele?). Z wyglądu przypomina on innego Doktora – Eggmana (do czego to doszło – najpierw Poksy, teraz Niebieski Jeż), a jego alchemia i sposób bycia jest wypisz/wymaluj – od Gargamela! Do wora warto wrzucić całkiem sympatyczną waificzkę Avinię oraz rówieśnika Chevala. Główny wątek fabularny jak na baję dla dzieci jest całkiem rozbudowany, z częstymi przerywnikami dialogowymi. Dla tych, co nie lubią od razu przechodzić wątku wiodącego, mamy także po drodze mnóstwo postaci NPC – ważniejsze i mniej – z przygotowanymi zadaniami pobocznymi.

Przepraszam bardzo – musiałem pomylić panią z inną panią z gry randkowej SIM…

Zatem jak można najszybciej i najtrafniej opisać tę gierunię? Jest to hybryda systemu Pokémon ze światem Łowcy Potworów. Niektóre podobieństwa do Poksów:

  • Pozyskujemy bestyjki ze świata gry, z którymi możemy się mierzyć, po czym trenujemy, a następnie używamy do walki,
  • Potyczki przedstawione są w trybie turowym jrpgowo,
  • Podczas eksploracji świata potworki używają umiejętności pasywnych (skakanie, latanie, wspinaczka, pływanie, itd.),
  • Inkubujemy jaja i nadajemy imiona tym, co się wylęgną,
  • Niektóre Monstie występują w innych odmianach barwnych (w Poksach są shiny),
  • Potworki uczą się nowych umiejętności wraz ze wzrostem doświadczenia.

Pomimo wszelkich podobieństw do popularnej handheldowej gry Niny, spin-off posiada również wiele świeżych rozwiązań i powrotów, dzięki którym przede wszystkim fani głównej serii poczują się, jak w domu: liczne przedmioty z oryginalnego Monster Hunter, przykładowy zapis stanu rozgrywki po położeniu się do wyra, fuzje przeróżnych przedmiotów, ulepszanie broni i zbroi u kowala, pozyskiwanie surowców z natury, to tylko niektóre pamiętne smaczki, które sprawiają, że to Łowca Potworów z krwi i kości, nie inaczej. Potworki nie posiadają też ewolucji, co jest naturalne w tym lore.

Klasyczny zapis gry – nie ma jak solidny odpoczynek.

A co robimy zazwyczaj w Monsterze? Eksplorujemy otwarty świat, ujeżdżając potworki, walczymy, pozyskujemy przeróżne itemy i… kradniemy jaja wściekłym samicom z ich siedlisk. Miejsca te dzielą się na: zwykłe, złote (rare) i z zadań pobocznych. Po drodze odnajdujemy i kolekcjonujemy też świnki (trzoda w tym świecie, to zabawny znak rozpoznawczy pierwszego MH), które pozostawiają po sobie jakieś przydatne itemiki. Po jakimś czasie dochodzi Arena czy możliwość farmienia przedmiotów potworkami ze stajni. Podsumowując – jest co robić, nie ma nudy!

Podczas potyczki zastosowano znany nawet przedszkolakom system kamień-papier-nożyce, który w grze przedstawia się równie prosto:

Siła zwycięża Technikę, Technika przezwycięża Szybkość, a Szybkość pokonuje Siłę.

Tylko niech Was nie zmyli prostota tegoż schematu – najlepiej poznać i nauczyć się, jakich ataków potwory używają najwięcej, aby się samemu stosownie przygotować przed kolejnym natarciem. Dodatkowo specjalne umiejętności również stosują tę samą zasadę. Do tego wdrążmy żywioły, które reprezentują dane potworki i mamy system walki gotowy. W drużynie walczą: Jeździec i jego Monstie. W trakcie walki możemy zamienić na innego potworka z twojego teamu.

Podczas trudniejszej walki. Oby wypadły nożyce na mój kamień.

Do ciekawych zabiegów zaliczyłbym na pewno zabawę w boga, podczas tak zwanego „Rytuału Przekazania”, polega na ofiarowaniu genów z jednego potworka do drugiego. Jest również możliwość dodania genów przez siebie znalezionych. Geny są w tej grze specjalnymi umiejętnościami, mocami bestyjek. Ewentualnie można połączyć geny tak, aby powstało biologiczne bingo, owocujące w dodatkowe statystyki. Im lepszego stworka posiadamy, tym więcej genów możemy w niego wklepać.

Lagiacrus – morski lewiatan z MH trójeczki, mój drugi najlepszy przyjaciel.

Grafika została poddana cel-shadingowi, co okazało się trafnym zabiegiem, gdyż wygląda niczym shōnen-anime i pasuje to do spin-offowej całości. Zarówno na mobilki i 3DSa grafa dała radę. Podobały mi się malownicze lokacje, nawet pomimo cukierkowego, intensywnego nasycenia barw. Niektórym jaskrawe kolory mogą przeszkadzać, mnie jednak nie przeszkadzały wcale. To miał być klimat dla młodszych i zdecydowanie udało się to oddać twórcom.

Nie ma jak smażony stek z kością podczas pandemii 2021. Zdjęcie koloryzowane.

Muzycznie jest całkiem dobrze. Za soundtrack odpowiadają: Marika Suzuki (przerzucam bieg), która pomagała przy tworzeniu muzyki do Monster Hunter Tri i skomponowała muzykę w wielu częściach MH oraz Hiromitsu Maeba – byłej już kompozytorki Capcomowej stajni. Oczywiście nie można pominąć udźwiękowienie, trzymające wciąż klimat pierwszego Łowcy Potworów (otwieranie skrzyń, crafting, dźwięki menu) i prehistoryczno-średniowiecznego otoczenia. Dub jest wymyślonym prymitywnym językiem, czego można doświadczyć już poprzednich odsłonach Łowcy.

Monster Hunter Stories

Zabieramy “jaje” z siedliska, po czym spieprzamy co sił w nogach. Normalne życie łowcy.

No dobra, żeby nie było tak cukierkowo i bajecznie, muszę przedstawić wady pierwszej części. Z pewnością należeć do nich będą: schematyczna powtarzalność, nieustanny grind, niekiedy ciężkie, nieuniknione walki z potworami. Jednak potraktowałbym je, jako efekt uboczny jRPG z małą domieszką akcji w uniwersum Monster Hunter. Co do grania mobilnego – tak, to jest idealna gra do pogrania gdziekolwiek jesteś! Mnie się grało na tyle dobrze, że bez grymasu ukończyłem grę do końca z poniższym wynikiem:

Monster Hunter Stories

Tak wyglądał mój prota, po ukończeniu wątku głównego, ale nie skompletowałem wszystkiego!

Czy mógłbym polecić wam Monster Hunter Stories? Jeśli trawicie system jRPG, lubicie Pokémony, a w dodatku nie graliście w żadnego Łowcę Potworów – szczerze polecam ten tytuł. Nie ma bowiem prostszego wprowadzenia do serii jak spin-off Stories. Osobiście bawiłem się przednio – było też parę epickich momentów. W moich oczach wypadła naprawdę dobrze i już nie mogę się doczekać sequelu na Switcha, a tymczasem idę opędzlować kilka jaj jakiejś dorodnej samiczce – hej!

Retrometr

Screenshoty tym razem zrobiłem sam :)
Sentymentalny pasjonat oldshoolowych gier i meloman. Oprócz grania z feelingiem lubi oddawać się licznym pasjom. Ulubione gatunki: beat ’em up, arcade, survival horror, slashery, platformówki, bijatyki, RPG, turowe, FPSy, co-opy. Przede wszystkim stare miodne gry. Posiadane platformy: Sega Megadrive 16 bit, Ps2 Slim, PS4, PC, GCN, Nintendo Wii: emulatory i homebrew, Nintendo Switch oraz ulubione MAME. Pożycza też konsole od znajomych :-)