Do baru wchodzi jeż, lis oraz kolczatka. A dlaczego, w jakim celu, po co, oraz jaki to ma sens? Sam też chciałbym to wiedzieć. Witajcie w kolejnym przeglądzie gier z niebieskim jeżem w roli głównej. Tym razem będzie go czekać najdłuższa przygoda w 2D. A z czerwonym się nie zadziera, gdy mu sprzed nosa skarb się zabiera! Przyjrzymy się też największej przygodzie Jeża na Segę Mega Drive. Jak zwykle będzie nieco biegania, skakania, zwiedzania, a także i wspinania, w różnorodnym świecie Anielskiej Wyspy.
Sonic the Hedgehog 3
Sonic Team/SEGA – Sega Mega Drive (1994)
Platformowa
W trzeciej, a właściwie to w czwartej odsłonie będziemy mieli okazję wypocząć na Angel Island. Powiedziałem wypocząć? A nie, nie, nie, to jest gra akcji, więc musi się coś dziać, no i się dzieje. Parę minut po wydarzeniach z dwójki nasz jeż trafia na wcześniej wspomnianą wyspę, by zaraz potem wpaść w zasadzkę. Otóż pewien czerwony jegomość (który jest kolczatką) na dzień dobry kradnie wszystkie szmaragdy chaosu, po czym ucieka. Jak pewnie się domyślacie, naszym zadaniem jest dopadnięcie Knucklesa (bo tak się on zwie), odzyskać co utracone i ocalić świat. Brzmi aż za prosto, prawda? Zapomnieliśmy o pewnym, małym, wąsatym szczególe. Doktor Eggman aż tak łatwo nie daje za wygraną, a jako że rywal Sonica jeszcze nie zapoznał się z biografią głównego arcy-złego, to możemy być pewni, jak fabuła może się potoczyć (ci, którzy się nie domyślili, podpowiadam: wąsaty kradnie szmaragdy czerwonemu, by znowu spróbować zawładnąć nad światem i wmawia tamtemu, że Sonic jest tym złym). Nie pozostało nic innego, jak rozpoczęcie wielkiego wyścigu o to, kto zdobędzie 7 błyskotek posiadających niezwykłą moc.
Dobra, skoro niuanse fabularne mamy za sobą opowiem wam nieco o grze. Przede wszystkim wprowadzono sporą ilość fajnych urozmaiceń, no ale po kolei. Pomiędzy światami będą towarzyszyć kilku sekundowe cutscenki (bez dialogowe) ubarwiające rozgrywkę, niby nic, a oko cieszy. Następnym fajnym bajerem są tarcze żywiołów zastępujące neutralną ochronkę z poprzedniczek. Tarcza jak sama nazwa wskazuje, chroni nas przed dodatkowym ciosem oraz podobnie jak dinusie z Adventure Island spełnia dodatkową funkcję w zależności od rodzaju: elektryczna pozwala na podwójny skok, przyciąga ringi i ochrania przed elektrycznością, ognista pozwala chodzić po lawie oraz umożliwi zamienić się w kulę ognia, a z bąbelkową będziemy mogli oddychać pod wodą i odbijać się od podłoża niczym gumowa piłka. Nawet nie wiecie jak bardzo te ochronki bywają pomocne, w szczególności, że poziom trudności podskoczył w górę. O ile w klasycznych poziomach aż tak bardzo nie jest to odczuwalne, tak z bossami bywają momenty, gdzie w okamgnieniu stracimy połowę z zebranych nowych wcieleń. Dlatego też w ramach rekompensaty SEGA wprowadziła jeszcze więcej etapów bonusowych, które można podzielić na dwa rodzaje: te w stylu z dwójki nad checkpointem do zdobywania ringów i żyć oraz te, w których można znaleźć szmaragd chaosu, jak tylko znajdziemy lewitujący ogromny ring, ukryty gdzieś za (z pozoru) niepozorną ścianą.
Skoro mowa o etapie bonusowym to i tym razem mamy coś nowego. W jedynce był pseudo pinball, w dwójce tunel z pułapkami, a w CD polowanie na UFO w prawie 3D. Tym razem latamy jak szaleni w pionie i poziomie po szachownicy pełnej kulek: niebieskich – które mamy zebrać oraz czerwonych – które należy unikać, gdyż natychmiastowo kończą etap niepowodzeniem.
Na zakończenie warto dodać, że ścieżka dźwiękowa trzyma naprawdę wysoki poziom, zresztą jak zawsze, jednakże tym razem przy tworzeniu pomagał pewien znany jegomość — Michael Jackson. Niestety nie wiadomo, które konkretnie utwory stworzył, ale i tak czuć te specyficzne magiczne brzmienie. Zresztą nie jest po pierwszy udział Michaela z grami, gdyż wystąpił osobiście w dwóch produkcjach pod tytułem Michael Jackson’s Moonwalker (twin stick shooter oraz platformówka), będące adaptacją filmu pod tym samym tytułem.
Zanim jednak przejdę do oceny przejdźmy do następnej recenzji, tam się wszystko wyjaśni.
Sonic & Knuckles
Sonic Team/SEGA – Sega Genesis (1994)
Platformowa
Nie minął rok od premiery poprzedniej przygody z trójką w tytule, a tu na horyzoncie ukazał się kolejny tytuł z Soniciem w nazwie niebędący spin-offem. Technicznie rzecz biorąc, jest to piąta osłona serii. Prawda jest taka, że jest to część 3.5, a dlaczego zaraz się o tym przekonacie.
Po uruchomieniu S&K ujrzymy możliwość wyboru postaci: Sonica (którego nie muszę przedstawiać) oraz Knucklesa, który w poprzedniej odsłonie był tym złym (co zresztą nie do końca jest prawdą, ale o tym za moment). Podobnie jak w części drugiej gdzie mieliśmy wybór pomiędzy szybkim jeżem a wolniejszym, acz wysoko latającym liskiem Tailsem, tu także znajdziemy sporo różnic w kierowaniu bohaterami. Czerwony jak cegła osiłek owszem też jest wolniejszy od najszybszego zwierzaka świata, jednak posiada trzy cechy powodujące, że jest równie ciekawą postacią co niebieski: szybowanie z opadaniem pozwalające dosłownie przelecieć felerny fragment mapy, wspinaczka po ścianach oraz możliwość taranowania niektórych ścian kosztem odrobinę niższego skoku. Nic więc dziwnego, że SEGA postanowiła dodać nieco pikanterii rozgrywce i rozbudować mapki w taki sposób by jeden i drugi miał dla siebie wytyczone ścieżki niedostępne dla przeciwnej postaci, przez co gra zachęca do dwukrotnego jej przejścia.
Kompilacja różnych bossów. W S&K ich nie zabraknie!
Żeby było ciekawiej, to obaj panowie mają osobne kampanie, sensowne na swój sposób. Sonic, jak to Sonic: jego jedynym celem jest ponowne pokonanie Eggmana, by „ocalić świat”. Za to Knuckles, jako że jest strażnikiem Angel Island, jego głównym celem jest pilnowanie wyspy przed obcymi oraz odzyskanie Master Chaos Emerald będący potężniejszą wersją klasycznych szmaragdów chaosu, neutralizujący moc tych mniejszych.
Co do poziomów to tym razem mamy trochę nowości i tych bardziej klasycznych klimatów. Poczynając od świata grzybowego (wyjątkowo fajnie zaprojektowanego moim zdaniem – jeden z lepszych poziomów w 2D w historii serii), po kolejną latającą bazę Robotnika, pustynne ruiny, wnętrze wulkanu, powietrzne sanktuarium oraz kosmiczną stację (na pewno nie do celów badawczych) głównego złego. Jest jeszcze jeden sekretny poziom dla tych, co zdobędą transformację Super Sonica, jednak przemilczę ten temat, by nie zepsuć niespodzianki. Gameplayowo i dźwiękowo jest mniej więcej na tym samym poziomie co poprzedniczka, więc nie ma co się rozpisywać, o poziomach, jakie są one wielkie i czasem trudne też, więc przydałoby się to wszystko podsumować…
Zaraz, zaraz… jak mogłem zapomnieć o największym bajerze, jaki towarzyszy tej grze: technologii „lock-on”. Wyobraźcie sobie, że japońscy inżynierowie po wielu stuleciach obliczeń, badań i doświadczeń wymyślili dość kreatywny pomysł: możliwość łączenia ze sobą kartridży w celu dwukrotnego powiększenia gry, no dobra z tymi stuleciami to troszkę za bardzo się rozpędziłem, ale wiecie, o co chodzi, hehe.
Ci, którzy będą posiadać po jednym egzemplarzu Sonic 3 oraz Sonic & Knuckles mogą połączyć oba nośniki, by stworzyć grę o tytule Sonic 3 & Knucles. A co nam to daje? A no daje 12 lub 14 światów (w zależności od wybranego bohatera) z obu gier, trzy postacie do wyboru, hiper transformację dla tych, co zbiorą wszystkie 14 szmaragdów oraz możliwość zapisu na ośmiu slotach zamiast standardowych sześciu. Mało tego, wybrańcy, którym uda połączyć S&K z Soniciem 2 odblokują możliwość grania jako Knuckles w dwójce, niestety z pierwszą częścią tak się nie da. Połączenie z jakimkolwiek innym nośnikiem na Segę Mega Drive aktywuje grywalny etap bonusowy z trójki. Obecnie dzięki wszelakim kompilacjom i reedycjom logiczne jest, że to właśnie ta połączona edycja jest bazą dla kolejnych wydań.
Po powyższej rozpisce sami widzicie, że jest to tytuł idealny, sytuacja podobna tak jak w Tony Hawku: dwójka jest idealna, ale trójka idealniejsza (choć osobiście bardziej lubię Sonica 2 od trójki), więc i ocena jak najbardziej odpowiednia, czyli na medal.
Trzy Grosze od KSH
Sonic & Knuckles była moją pierwszą grą z serii Sonic, jaką widziałem na swojej Sedze Mega Drive. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Grałem jak szalony, bardzo podobała mi się pierwsza strefa: Mushroom Hill Zone. A kim wolałem grać? Najczęściej wybierałem Knucklesa – do dziś pozostał moją ulubioną grywalną postacią w Sonicach. Kiedy indziej, po wymianie kartridża na inną, przyszła pora na Sonica 3, którego niesamowicie sobie cenię za całokształt. Ile razy robiłem run, z miejsca przechodząc całego Sonica 3, zdobywając przy tym wszystkie szmaragdy chaosu, zamieniając się już w trzecim akcie w Super Sonica! Wówczas nie mogłem zrobić fuzji Sonic 3 & Knuckles, dlatego żałowałem, że nie mogę zagrać Knucklesem, który w tej części przecież występuje. Karmazynowy Pięściarz wraz z Dr. Robotnikiem, urozmaicali rozgrywkę, przeplatając się to tu, to tam. Kolejna sprawa to muzyka – Sonic 3 jest w topie moich ulubionych retro soundtracków. Czy obie gry zasługują na medal? Zasługują i to w pełni! Nie mam nic do zarzucenia tym grom i wciąż uważam, że najlepsza era dla Sonica była właśnie ta w 2D.
To właśnie w ten sposób można uzyskać Knucklesa w Sonic 3 i Sonic 2. Poza tym jest świetnym odrębnym platformerem!
PS: Zarówno jedna część, jak i druga wyszła również osobno na: PC (2003), Wii (2007), Xbox 360 (2009) oraz w kompilacjach, takich jak: Sonic Mega Collection na GCN, Sonic Mega Collection Plus na PS2, Xbox, PC.
PS2: Jeszcze mała ciekawostka: posiadacze wersji PC, mają możliwość zagrania w fanowski remaster o nazwie Sonic 3 A.I.R (Angel Island Revisited), który umożliwia granie w formacie 16:9, płynniejszą rozgrywkę, lepszą grafikę, ulepszony zegar wprost z remastera Sonica CD, kilka nowych cutscenek oraz parę bajerów uprzyjemniających obcowanie z tą grą.