Z padem wśród zwierząt: DOG edition

Canis familiaris, czyli pies domowy, przebył długą drogę od wilka do burka, który dziś uwielbia gryźć buty swego pana i spać w jego łóżku. Genezę jego pochodzenia i udomowienia przeczytajcie w Internecie. Celowo nie chcę jej tu przytaczać wszak ta, przez ostatnie dwie dekady, zmieniała się wraz z kolejnymi badaniami DNA naukowców. Te najnowsze, z 2017 roku, sugerują że nasi czworonodzy wywodzą się z jednej grupy wilków udomowionych 20-40 tysięcy lat temu na terenie Afryki. Prawdziwy ocean czasu, nie wspominając o widełkach lat, które wciąż pozostawiają sporo wątpliwości. Dopóki nie wsiądziemy do DeLoreana pewnie nie poznamy pierwszego szczekuna łaszącego się do nogi człowieka. Łatwiej mamy w przypadku gier. Wsiadać, drzwi zamykać i jedziemy po psach (pieski można sprawdzić w hiperłączu) …To chyba źle zabrzmiało. To inaczej – pora na psigodę!!

Pies kompan

Shadow Dancer”, będącą kontynuacją, arcade-scrollera od Segi „Shinobi”, wydany został w 1989 roku na automaty (konwersja na Genesisa powstała 2 lata później). Główny bohater, ninja Hayatte miał pomocnika w postaci wiernego owczarka niemieckiego Yamato, który potrafił na wrogów szczekać, odwracać ich uwagę i rzucać im się do gardła. Typowy zestaw mechanik, z których skorzystają później inni. Co ciekawe psiak z dorosłego potrafił zmienić się w szczeniaka jeśli dostał zbyt liczną ilość kopów. Niebyt realistyczne chyba te gierki?

Running with Scissors, twórcy niesławnej serii “Postal” nie mieli dobrego zdania o kotach, za to ewidentnie kochali psy. Koleś (The Dude) zabija wszystko co się rusza i na drzewo nie ucieka, robiąc z ludzi paprykarz szczeciński, jednak bezgranicznie kocha swojego burka Champa. W „Paradise Lost” nawet główna oś fabularna jest oparta na zaginięciu psa, którego bohater próbuje odszukać. Cała armia Talibów, tłusta była żona („zabił swą żonę, bo ważyła tonę”) i sam Diabeł nie są w stanie powstrzymać naszego zwyrola od celu, jakim jest uratowanie Champa. Tak silna więź łączy Kolesia ze swym psem.

Ja go najpierw w jaja, a ty wypuszczasz na niego swoje pchły!

Podobnie u Andy’ego, głównego bohatera „Heart of Darkness”. W trakcie zaćmienia słońca, jego psiak Whisky zostaje wessany w wielką czarną dziurę. Andy zamiast pójść do zoologika po kolejnego szczekuna wsiada w swój latający pojazd, bierze do ręki laserową spluwę i rusza na ratunek w paszcze Serca Ciemności, a zważywszy, że cierpi na nyktofobię, musi dodatkowo przezwyciężyć swój lęk przed mrokiem. A trafia do świata niegościnnego – co chwilę go coś połyka bez popitki, miażdży, kremuje, szatkuje i robi z ciała marmoladę. Wielu by odpuściło na samym wstępie, ale ta więź z psem…

Wyobraźcie sobie mnie, znajdującego na Junktown psa o słodkim imieniu Dogmeat („Fallout”), który przyłącza się do mnie po nakarmieniu go iguaną na patyku. Ten Australian Cattle Dog pochodzi, co sugeruje nazwa, z Australii i jest silnym burkiem wykorzystanym do pędzenia bydła jak i popularnym psem rodzinnym. Nic dziwnego, że w post-apokaliptycznym środowisku radzi sobie znakomicie, broniąc cię, niczym polityk swego koryta, będąc nie do zajechania. I choć nie możesz wydawać mu rozkazów, co sprawia, że zwierzak działa na polu walki mocno chaotycznie, staje się wiernym towarzyszem, który nie potrzebuje niczego prócz swoich zębów do rozszarpywania gardeł. Gdy w ostatniej lokacji gry, mój Dogmeat został rozerwany na strzępy pociskami, poczułem wielki smutek. Oczywiście psiak jest popkulturowym nawiązaniem do czworonoga Maxa Rockatansky’ego, z trylogii z Melem Gibsonem „Mad Max” (czwórka to najlepsze kino akcji XXI wieku), więc gdy na rynku, za sprawą Avalanche Studios (ci od męczącej serii „Just Cause”), pojawiła się też gra, nie mogło zabraknąć w niej psa. Dinky Di szybko staje się twym towarzyszem, radośnie szczekając z tyłu samochodu, którym popierdykasz po pustyni. Pchlarz potrafi ci też wyniuchać miny czy świeżą wodę, która na zniszczonej pustyni, jest towarem deficytowym. Taki rodzaj symbiozy w relacji człowiek-pies.

Taki rodzaj mutualizmu występuje też w „Hauting Ground”, gdzie w upiornym zamczysku Fiona napotyka białego, 4-letniego owczarka niemieckiego o imieniu Hewie. Psiak znajduje w dziewczynie ostoję normalności, darzącą go uczuciem i miłością, on jest jej obrońcą, zajmuje się wyszukiwaniem przedmiotów w niedostępnych dla pani terenach i pomagając rozwiązywać jej proste zagadki logiczne. Przede wszystkim jednak rzuca się na przeciwników, którzy Fionę chcą skrzywdzić. Gra ma także walor edukacyjny. Możemy naszego psa bestialsko kopać i krzywdzić, ale ten, nie tylko przestanie nam pomagać, co będąc źle traktowany, w końcowym fragmencie gry ucieknie, przez co zostaniemy uraczeni posępnym, najgorszym zakończeniem. By więź z psem była silna muszą tego chcieć obie strony…

“Hewie, zachowuj się, te zdjęcia do Wampa mają być na pierwszych stronach”

Na podobnej zasadzie opierała się relacja Jennifer z labradorem Brownem w wyklętej grze Atlasa „Rule of Rose”, gdzie piesek był jej jedynym przyjacielem w niegościnnym środowisku. Podobnie jak Hewie, szukał ukrytych przedmiotów, czy lekarstw, a w trakcie walki swym szczekaniem potrafił na chwilę rozproszyć uwagę wroga. Dziś o psiaku raczej mało kto pamięta, wszyscy kojarzą tytuł z nagonką jaką grę spotkała. Pozycja została zakazana w Australii i Nowej Zelandii (normalka) oraz Wielkiej Brytanii (to jest ciekawostka!). Dziś na aukcjach kosztuje 1500-2000 złotych w wersji PAL, o kontrowersjach i grze słyszał chyba każdy gracz, za to mało kto ją ograł. I o samym psie niewielu pamięta…

Gdzie człowiek nie może tam pchlarza pośle, by za niego odwalił brudną robotę. Shadow z serii „Dead to Rights” to 4-letni malamut, któremu wystarczy wskazać przeciwnika, a ten w imię swoistego „limit breake’u” potrafi zagryźć wroga i jeszcze w ząbkach grzecznie przyniesie spluwę denata. Wywąchiwał też ukryte miny (znowu!) choć i tak najbardziej użyteczny był do rzucania się do gardła, z którego robił mielonkę. Pamiętajcie, że pies potrafi okazać wdzięczność – na początku przygody z „Resident Evil 4”, Leon natyka się na zakleszczonego w sidłach zwierzaka. Chyba tylko myśliwy strzelający w weekendy do mamusi Bambi nie pomógłby biedakowi. Ten później odwdzięczył się nam skacząc do gardła El Gigante, z którym się mierzyliśmy. Rzucić się do grdyki potrafił też Semimaru, pojawiający się w “Tenchu: Stealth Assassin”, jeśli podrzuciłeś mu wcześniej psią chrupkę. Psina zawsze spłaca swoje długi…

Woooof – Woof – Woooof! (Tłum: “Z braku suczki nada się!)

W „Fable II”, od złotoustego Piotrusia, nasz protagonista też miał swego psiaka, poznanego na początku przygody i towarzyszącego mu do końca gry. Oprócz psiej słodyczy, która nas otacza, zwierzak przydaje się do odkopywania skarbów, pomocy w niektórych zadaniach, czy samej walce, potrafiąc soczyście ogryźć wrogowi hajdawery. Pieska możemy nauczyć nowych sztuczek, wszak co byłby za burek, który nie szkoliłby się w nowych umiejętnościach. To nie plaża i nie ma rzucania frisbee – tu się gra na poważnie!

W „Read Dead Redemption” mamy też przyjemną mini-grę, w której możemy z psem szeryfa wyruszyć na nocny patrol. Szczekun potrafi wywąchać coś niebezpiecznego dla bydła i innych mieszkańców, a my musimy ochronić dobytek obory, czy nie pozwolić, by jakiejś kurtyzanie stała się krzywda. W nagrodę garść dolarów. Misje z burkiem można powtarzać – za kilka dolarów więcej. Możemy go też zastrzelić i oskórować, ale nie polecam takowego rozwiązania jeśli nie chcesz sprowadzić na siebie gniewu ludu.


Pies Robot

Dobrze pamiętam pewien komiks “Tom&Jerry” pt. „Pies Robot”, w którym myszy kupiły sobie wielkiego mechanicznego psa, który rozstawiał Toma po kątach. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że gryzonie zapomniały o wymianie baterii, więc Tomasz zwyczajnie roztrzaskał robota młotkiem. Z wielkim mechanicznym psem z „Enslaved: Odyssey to the West” z pewnością by sobie tak łatwo nie poradził, gdyż nawet umięśniony Monkey woli od niego uciekać, o delikatnej Trip nie wspominając. W postapokaliptycznej scenerii Nowego Jorku owe mecha-psy były największym zagrożeniem i w przeciwieństwie do robotów nie padały po kilku ciosach. Ich pojawienie się na scenie oznaczało śmierć i tylko zwinność naszej Małpki sprawiała, że Trip przeżyła w tym bezdusznym, mechanicznym świecie dłużej niż kilkanaście minut.

Pies zjadł człowieka? W tej grze role się odwracają. W Chinach tego nie lubią!

Nie znaczy jednak, że żelazny szczekun nie może być przydatny. Kate Archer, główna bohaterka gry „No One Lives Forever” ma takiego jednego na wyposażeniu. Jej mechaniczny pudel, suczka doskonała, idealnie nadaje się do rozpraszania uwagi psiaków spragnionych seksualnych uciech, którzy ani myślą zwracać wtedy uwagę na szpiega, który przemyka za ich plecami. Pies, nawet jeśli zbudowany z taniego złomu, za który w skupie zapłacą równowartość taniej nalewki, może być użyteczny.

Rex (a w zasadzie Mk. III Cyberhound, LEO Support Model, numer B955883 skoro już zaglądamy w dowód osobisty) może być jednym z naszych kompanów w “Fallout: New Vegas”. Mózg psa ulega stopniowo degradacji, a poszukiwanie zastępstwa takowego obwarowane jest dużym questem. Nazwijcie to emocjonalnym szantażem ze strony twórców, ale najwyraźniej to działało, gdyż niejeden gracz (w tym i ja) ruszył na poszukiwania „mózgu” w celu uratowania schorowanego psiaka. Zamiast sierści metal, ale wierny, użyteczny i przyjacielski swemu panu. Na plus zaliczyć można też to, że nie linieje na ulubiony dywan i nie musi jeść i pić, co najwyżej czasem trzeba go wykąpać w WD-40.

Często w grach odpowiedzialnymi za powstanie takowych psów są ubrani w białe kitle doktorzy, charakteryzujący się niesamowitym zmysłem inżynierii. Doktor Thomas Light stworzył w „Mega Man 3Rusha, który towarzyszył tytułowemu bohaterowi w jego bojach, a to stając się trampoliną, łodzią podwodną, czy psią wersją powietrznej deskolotki Marty’ego McFly’a. Jeszcze dalej poszedł szalony doktorek Fluke Hawkins, który zmajstrował Maxa, posiadającego sześć łap mechanicznego psa, którego dodatkowo wyposażył w wielkie cygaro. W pierwszym „MDK” odegrał poboczną rolę, w drugim, był już jednym z bohaterów, którym mogliśmy sterować. A cztery łapy (dwiema dreptał) przydały się do wzięcia aż czterech spluw. Idealna maszynka do siania zagłady. Na niektórych fotkach przypomina komiksowego Lobo i dam pukiel włosów z pleców, że na owym socjopacie wzorowało się nieistniejące już Shiny.

Piękna kobieta, piękny pies i piękna spluwa – człowiek niczego więcej nie potrzebuje!

Najlepszego mechanicznego psa zmajstrował jednak Ali Vance dla swojej córki Alyx. DOG, którego poznajemy w drugiej części „Half-Life” to dwu i pół metrowy robot, fizjonomią i sposobem poruszania się przypominający burka. Stworzony z myślą o ochronie Alyx, jest jej ulubionym „zwierzakiem”, a gdy jako Gordon Freeman przybywasz do laboratorium Kleinera, możesz się pobawić z psiakiem wykorzystując do tego Gravity-Guna. Robot potrafi aportować i cieszyć się jak głupi, tylko uważaj, by przypadkiem nie odrzucił ci wielkiego kontenera prosto na łeb. Dla mnie DOG to ulubiony psiak w historii gier wideo, którego bezgranicznie pokochałem od pierwszego wejrzenia. Złożyłbym na takiego preorder.


Abandon all hope, you who enter here.