Co to jest – małe, brzydkie i skacze po platformach? Tak jest – są to dzisiejsi bohaterowie tego Haloweenowego wpisu, tym razem będzie o dwóch potwornych przodownikach pracy zmagających się z niecodziennymi przeciwnościami losu. Jeden w czasach w miarę współczesnych zajmie się poszukiwaniami zaginionej żony, a drugi to kobieta monster-hero.
ZENEK ZOMBIE
Kalafior Games – PC (2007)
PLATFORMÓWKA RPG
Zenek Zombie nie posiada okładki, więc dzisiaj wita was Stworek Potworek autorstwa Igora Jancza, syna WojTa (naszego zgreda). Masz talent młody, czekamy na Twoje komiksy!
Zombie w grach wideo – jedni je uwielbiają, inni nienawidzą, najczęściej występują w grach FPS oraz RPG. W pierwszym przypadku zazwyczaj służą jako bezmyślne mięso armatnie w dużych ilościach, podczas końca świata, apokalipsy jakiejś, epidemii na wyspie i tym podobnych katastrof na skalę globalną, natomiast w fabularniakach zazwyczaj spędzają swe spokojne, bezstresowe życie na cmentarzach oraz kryptach pilnując jakiegoś cennego artefaktu. Tym razem jednak poznamy trzecią stronę medalu, w której to wcielimy się w umarlaka polskiego pochodzenia! Brzmi ciekawie? No to zapraszam na nieco zwariowane przygody pewnego nieumarłego!
Poznajcie Zenka! Nie, nie tego od disco polo, takiego zielonego co na Hulka raczej nie wygląda, ot z pozoru zwykłego reprezentanta zombie, jednak jak to się mówi pozory mylą, bo boryka się on z codziennymi problemami natury ludzkiej. Otóż pewnego słonecznego dnia Krysia – żona bohatera naszej opowieści – pokłóciła się ze swoim mężem, bo ten jak zwykle zapomniał dla niej prezentu (pewnie rocznica ślubu była). Jedynym sensownym rozwiązaniem jest pójście w końcu do sklepu i kupienie jej wymarzonych butów, jednakże sprawy się pokomplikowały i kobieta Zenona została porwana przez tajemniczego przybysza w czarnym hełmie (przyleciał ultranowoczesnym dronie). Jak wiadomo nieumarli średnio nadają się na koszykarzy i nie potrafią zbytnio skakać, więc nasz biedaczyna Zenek nie dał rady przechwycić swojej żonki. I co teraz pocznie? A no nasz Zenuś musi ruszyć cztery litery i odzyskać Krysię, a wyprawa niestety nie zapowiada się na miłą i przyjemną, w szczególności jak się wiedzie spokojne, bezstresowe życie, no ale jak mus to mus! Na szczęście nieopodal jest nasz dziadunio, który ma dwa asy w rękawie: „Inicjację Prawdziwego Zombie z rodu Botwinów” oraz placek babuni w nagrodę jak wykonamy naszą misję. Okazuje się że nasz zielony koleżka nie jest byle kim, a potomkiem wielkich, odważnych wojowników i dosłownie po paru chwilach rytuału zostajemy magiem ciskającym zaklęcie – przywołanie elektro kuli! Z początku nie jest ono za mocne i nie za szybkie, no ale lepszy rydz niż nic! Teraz nic już nie staje na przeszkodzie ratowania świata… znaczy żony!
Zenek Zombie to kolejna gra freeware od Maćka Lamberskiego znanego jako Kalafior Games, tym razem zamiast prostej gry zręcznościowej, czy typowej platformówki otrzymaliśmy ciekawe połączenie gry platformowej z elementami RPG. Czy ten eksperyment się udał, a może wyszedł z tego potwór Frankensteina? Przekonajmy się o tym w tej halloweenowej recenzji. Po obejrzeniu intra i rozpoczęciu nowej gry – naszą przygodę rozpoczynamy od tego z czego platformówki słyną: skakania po platformach, zbierania diamentów, ubijania złych zombiaków, duchów, piratów, szczurów, rozmaitych szkieletów oraz innych wrogo nastawionych stworów. No i oczywiście od eksplorowania lokacji w poszukiwaniu sekretów! Jak to na rasowego RPG’a przystało nieraz natrafimy na npc-ów (w tym nawet z samym twórcą gry spotkamy się parę razy i wymienimy parę zdań), którzy chętnie porozmawiają z Zenkiem albo zlecą nam jakieś mniej lub bardziej ważne zadanie: a to aktywowanie mostu, gdzie przełącznik jest na dachach budynków (logiczne co nie?), a to odetkanie szybu wentylacyjnego by naprawić maszynerię do badań, znalezienie mydła w jaskini, zebranie jagód by ściągnąć postać z drzewa, wymazanie graffiti konkurencyjnej grupy, odnalezienie zaginionego buta w morskich głębinach i wiele, wiele innych. Trzeba przyznać, że pomysłowość autora nie zna granic. Czasem za nasze dobre chęci dostaniemy nagrodę, a bywa też że zostaniemy odesłani bez jakiegokolwiek „dziękuję”… Nagroda to przeważnie dodatkowe diamenty, bo parametrów postaci i elementów uzbrojenia tutaj nie znajdziecie – w końcu gramy zombie-magiem, a nie paladynem, czarodziejem czy rycerzem Jedi…
A to co za uroczy królik?! To kolejny halloweenowy prezent od Igora Jancza! Milusi stworek podobny trochę do Totoro. Pozdrawiamy Igora, życzymy zdrowia i zapału w rysowaniu. Najlepszego!
A warto zbierać jak najwięcej błękitnych klejnotów, gdyż służą one do wymiany waluty na zollary w banku, za które możemy kupić miksturę zdrowia, księgę magiczną zwiększającą siłę ognia i szybkość naszego czaru, albo by wykupić dodatkowe życie. Zdarzy się także, że będziemy musieli zakupić niezbędną rzecz – by dotrzeć do kolejnej lokacji – na przykład bilet na pociąg. Oprócz cmentarza odwiedzimy takie lokacje jak: laboratorium pełne nieumarłych terminatorów ciskającymi laserami w naszego Zenka, zatokę piratów, śmierdzące kanały, okolice opuszczonej fabryki poduszek w Nowym Puchu, mroczną dolinę, nawiedzony skarbiec, straszne zamczysko i parę innych miejscówek rodem z RPG. Warto nieco pozwiedzać każdą z tych lokacji, gdyż natrafimy na parę ukrytych przejść z poukrywanymi przedmiotami, w tym częściami artefaktu, których pilnuje psi duch. Cechą charakterystyczną w prawie każdej produkcji od Kalafior Games jest abstrakcyjny i unikalny humor. Nie inaczej jest tutaj – gracz wręcz jest bombardowany absurdalnymi dialogami, questami i sytuacjami – aż chce się odkrywać dalsze tajniki gry oczekując – co ciekawego dla gracza przygotował autor? Chociażby zakończenie po fajowej walce z finalnym bossem – tak nieprzewidywalnego i niecodziennego zakończenia dawno nie widziałem, nie na miejscu by było gdybym je Wam zdradził, prawda? (Eee, no co ty, zdradź w komentarzu! – Borsuk).
Graficznie tytuł wygląda całkiem dobrze – w tym samym stylu jak wszystkie produkcje stworzone przez Maćka Lamberskiego, choć nie należy oczekiwać tutaj wodotrysków graficznych, wszakże omawiany szpil tworzyła garstka osób. Muzycznie zaś też nie ma się do czego przyczepić – czasem trafią się fajne, głównie spokojne nuty potęgujące klimat gry. Na zakończenie dodam, że autor przygotował parę ciekawych bonusów za ukończenie gry, na przykład możliwość zagrania postaciami z poprzednich jego gier (jedna z nich niezbędna jest do sekretnego spotkania z RomanemX), zestaw minigierek, możliwość odsłuchania soundtracku w ZombieAmp, czy wyższy poziom trudności o nazwie „Hardkor”, który jest… po prostu hardkorowy ;).
Przyszła teraz pora na podsumowanie – z jednej strony mamy do czynienia z naprawdę rozbudowaną i darmową grą, pełną unikalnych, czasem zabawnych pomysłów, dialogów, a także i misji, a z drugiej strony czuć, że jest to „tylko” produkt bezpłatny rządzący się pewnymi ograniczeniami, głównie budżetowymi, zostając nieco w tyle za współczesnymi grami indie. Jednak należy pamiętać, że Zenka stworzyła jedna osoba w całości od zera i za ten fakt należą się autorowi szczególne gratulację, przede wszystkim za wytrwałość i chęć stworzenia unikalnego doświadczenia jakim jest tenże tytuł. Jako, że nasz bohater jest zielony to i także ocenę taką dostanie, może trochę na wyrost, ale w końcu mamy Halloween! Zombiaki rządzą i basta!
Jak zombie został magiem – historia (pół) prawdziwa.
KHIMERA: DESTROY ALL MONSTER GIRLS
Suits & Sandals – PC (2016)
PLATFORMÓWKA / METROIDVANIA
Khimera do poduszki słucha ponoć Chopina. A obok jej koleżanka Zielona Strzyga Maryla. Tak słyszałem…
W pewnym wyjątkowo ukrytym miejscu na Ziemi istnieje wyspa – nie byle jaka, bo zamieszkała przez potwory, które codziennie zajmują się typowymi ludzkimi potwornymi problemami: życie, praca, płacenie podatków, wybór stroju przed wyjściem do znajomych, rozważanie co dziś będzie na obiad i takie tam. Jednakże nawet na potwornej wyspie zdarzają się komplikacje, gdyż pewnego dnia grupa piratów postanowiła – jak to korsarze mają w zwyczaju – obrabować mieszkańców z ich ciężko zarobionego dobytku! Niestety potworna (jednoosobowa) policja nie jest wystarczająco przygotowana na takie wypadki. Sytuacja jest naprawdę beznadziejna, bez cienia szansy na złapanie złoczyńców! Na szczęście tak się dobrze składa, że na wyspie mieszka szalony naukowiec, który przypadkiem pracował nad genetycznie stworzoną potworną babką, która miała być gospodynią domową (pewnie chłopu nie chciało się sprzątać i chciał się wyręczyć kimś innym, porządek za frajer to jest to!), jednak obecna sytuacja jest na tyle beznadziejna, że w drodze wyjątku będzie musiał ulepszyć swój eksperyment. A jak? Tak aby nasza kobita mogła wziąć sprawy w swoje ręce, a właściwie to w rękę, gdyż akurat doktorkowi zabrakło odpowiedniego DNA i nie starczyło na pełne “wytworzenie” naszej bohaterki, która zwie się Chelshia.
Khimera in action! Mapa do gry, zielony labirynt, jakiś popierniczony boss i klimaty rodem z Ghosts’n Goblins.
Khimera: Destroy All Monster Girls to darmowa produkcja od studia Suits & Sandals, która czerpie wręcz garściami od platformowych klasyków – tych ośmio i szesnastobitowych. Sprawdźmy więc, czy aby nie wyszedł z tego odgrzewany kotlet, a może nikomu nie znana perełka? (pewnie co niektórzy znają odpowiedź na to pytanie przechodząc od razu od oceny z Gazparkiem ignorując treść łącznie z tym zdaniem – wstydźcie się!). Naszą wędrówkę ku lepszemu życiu rozpoczynamy od nienachalnego samouczka, by zaraz potem wybrać poziom gry z mapy żywcem zaczerpniętej z Shovel Knighta oraz Super Mario Bros 3, w którym robimy to co zwykle: zbieramy monety, atakujemy wrogów, szukamy sekretnych przejść i walczymy z bossem na końcu, ot standard. Pozwólcie jednak, że opiszę co nieco poszczególne czynniki wpływające na to czy dany platfomer jest wart uwagi. Zacznijmy od końca czyli od szefowych, które zasługują na szczególną uwagę, bo powiedźcie sami, w jakiej innej grze atakowaliście pizzołaka (pół pizzę, pół monstrum), albo zombie syrenę, albo nawiedzoną babkę co się chowa we skrzyni? Gruubo i ostro, co nie? Podobnie jak w Shovel Knight, bądź w Megamanie – za pokonanie danego bossa uzyskujemy nową umiejętność specjalną – ułatwiającą nasze przyszłe wojaże, a przy okazji umożliwiającą dotarcie we wcześniej niedostępne rejony.
Dalsze przygody Khimery: walka z piratem kościejem, duch służy pomocną dłonią, jaskinia pełna lawy oraz przejście etapu. Z rangą A, LukegaX wymiata!
Tak nawiasem mówiąc będziemy musieli się nagimnastykować, bo podobnie jak w przygodach błękitnego robota od Capcomu – poziomy różnią się zarówno tematycznie, jak i mechanicznie. A to będziemy skakać po pojawiających się i znikających platformach w nawiedzonym dworku, poślizgamy się po lodzie by potem wpaść do jaskini pełnej opadającej i podnoszącej się lawy, a także podobnie do Ninja Gaiden 2 zmagać się będziemy z podmuchami wiatru, które poślą nas ku przepaści i tak dalej. Nie dość że przemierzane levele są różnorodne, to i pełne ukrytych alternatywnych ścieżek, gdzie możemy znaleźć karty wpływające na procent zaliczenia gry, przycisk odblokowujący sekretny poziom, uwolnić uwięzione wróżki, za które dostaniemy nagrodę (jak znajdziemy je wszystkie), odnaleźć panią kucharz, która dam nam smakołyka zwiększającego HP, no i oczywiście zdobędziemy więcej pieniąchów, od których zależeć będzie jaką rangę uzyskamy na końcu poziomu. Naprawdę fest różnorodnie!
No a jak ze sterowaniem, czyli najważniejszym czynnikiem decydującym czy dany tytuł się udał, czy nie? Powiem wam, że gra się miodnie i jest prawie idealnie: skacząc, zawsze lądujemy tam gdzie chcemy, podwójne skoki nie raz uratują nasz tyłek od bliskiego spotkania z ostrymi kolcami, a walenie z kamiennej piąchy (na dwa sposoby – albo szybko i lekko, albo wolno i mocno) może i jest niezbyt efektowne (zasięg wymachu odrobinkę jest za krótki), ale za to atakowanie przeciwników od góry niczym w Duck Tales / Shovel Knight nadrabia wcześniejszą niedogodność. Zresztą zdobywane umiejętności specjalne też mocno ułatwiają rozgrywkę – atak ognistym sosem do pizzy niczym Hadoukenem ze Street Fightera jest najlepszy, tylko trzeba się nieco przyzwyczaić do ślizgów w powietrzu, przypominających nieco działaniem szarże z Wario Land 2, aby z lekka nie przesadzić i nie polecieć odrobinę za daleko…
Trailer gry. Lukega X poleca!
Reasumując: Khimera jest pozycją wartą polecenia i szkoda, że mało kto słyszał o tej grze! Może dlatego że nie wyszła na konsole, a może dlatego że ogólnie panuje przekonanie, że jak gra jest darmowa to pewnie jest do kitu i będzie na siłę wciskać mikropłatności? (swoją drogą jedynym płatnym DLC jest w niej alternatywne ubranko do kupienia za grosze będący przysłowiową „cegiełką” dla twórcy). Owszem z początku styl graficzny może u niektórych wydawać się dziwny, ale osobiście stwierdzam, że jak najbardziej pasuje do „potwornego” klimatu gry. Jedyne co można temu szpilowi zarzucić to fakt, że można go ukończyć w mniej więcej jedną godzinie (lub około 30 minut, gdy jesteście wymiataczami i będziecie próbować sił w Race Mode). Jednak kiedy będziecie bawić się w wymaksowanie tego tytułu – wtedy spokojnie zajmie wam to ze 4-5 godzin, dodatkowo w domu naszej bohaterki czeka na nas minigra będąca czymś pomiędzy Poepye a Bonanza Bros. Ponadto za ukończenie głównego trybu gry czeka na nas druga kampania: halloweenowa – więc sami widzicie że jest co w tym szpilu robić. Jeżeli tak jak ja – świetnie bawiliście się przy kultowych tytułach na Pegazusie oraz z uśmiechem na ustach ogrywaliście Shovel Knight, czy The Messenger to równie dobrze powinniście spędzić czas przy tym darmowym tytule. Kto wie – może za parę(dziesiąt) lat doczekamy się równie interesującego sequela Khimery? Poczekamy, zobaczymy, a na razie póki co – nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wszystkim naszym czytelnikom udanego dnia Halloween!
Darmowy Shovel Knight w wersji lite!
Tytuł można pobrać za darmo z TEJ STRONY.