Gdy świat do przodu pędzi ścieżką jedynego,
Błędny rycerz na pstrym koniu stroni od niego,
On jeden inne ścieżki obiera,
Czasem błądzi, czasem trafnie wybiera,
Podstawę swych działań musi mieć jednak solidną,
Wszystko dzieje się pod Nintendo Safety Zone egidą!
Nintendo to firma trudna do rozgryzienia, plątają się w niej sprzeczności, potrafią z uporem maniaka iść pod prąd i wydaje się że robią to czasem na czuja nie wiedząc po co, a czasem po prostu dzięki temu trafiają na żyłę złota. Dziś słów kilka o tym jak Nintendo idąc do przodu się… cofa, czy jakoś tak.
w poszukiwaniu innowacji…
BiG N jest innowacyjne od dłuższego czasu, NES, SNES, N64 czy nawet GameCube były “po prostu” konsolami, takimi co się wkłada do nich nośnik i gra na TV. Mimo wszystko w ten czy inny sposób były też nieco archaiczne, jak np. zastosowanie cartów czy mini disców w N64 i GC. Nawet jak poszukiwano innowacyjności to w w miarę bezpieczny sposób, gdzieś na boku, jako dodatek (np. przystawka CD do SNES z której zrodziło się PlayStation;). Tak konkretnie to zaczęło się chyba od premiery NDS i Wii, wtedy to ktoś w Kioto krzyknął – w dupę se wsadźta te teraflopy online, zaskocz mnie! I zaskoczyli. Wii początkowo było zapowiadane pod nazwą Nintendo Revolution, sam oglądałem E3 z prezentacją i byłem zaskoczony, krzyczałem za Reggie Aime Filsem “my body is ready!“. To było wow! Coś zupełnie nowego, inny wymiar, dziś jak i wtedy ludzie różnie oceniają ten ruch, pomysł i technologię, ale ja od początku im za ten odważny ruch dziękuję.
Panowie z Kioto szukają w swym sprzęcie innowacyjności, która popcha również developerów do ciągłego poszukiwania nowych form. Popatrzcie na prostą wyliczankę z ostatnich generacji: kontrolery ruchowe, dwa ekrany, tabletopad, 3D w ręce, a teraz „pojawiam się i znikam na TV” Switch. Ich filozofia była jasna, specyfikacja jest dodatkiem do pomysłu na konsolę, ś.p. Pan Iwata wam to wytłumaczy:
ś.p. Satoru Iwata w prosty sposób tłumaczy o co tu naprawdę chodzi ;) To był gość!
No i fajnie, pochwaliłem, nakreśliłem, ale nie współgra to z tytułem, więc o co chodzi? Chodzi o to do cholery, że zrodziło się we mnie pytanie: dlaczego przy tej innowacyjności cały czas muszą wydawać Kirby, Mario i Zeldę? Chodzi mi o pewien komfortowy zestaw bohaterów, który się po prostu sprzeda, ferajna Link, Zelda, Donkey, Kirby, Luigi, Mario, Yoshi, Animal Crossing, a ostatnio Xenoblade – cała ta kolorowa trupa kręci się w nieskończonej kolorowej karuzeli od lat. Jest to uzasadnione biznesowo, to pewniaki na których wtopy raczej nie będzie i w najgorszym wypadku się po prostu spłacą. Nurtuje mnie jednak pytanie gdzie serie takie jak 1080, Wave Race, F-Zero, czy Baten Kaitos!? Są co najwyżej w Smashu jako nic nie znaczący element. Przyjrzyjmy się głównym graczom obecnego N z bliska, jak się okazuje niezłe to gagatki:
… na bazie stagnacji …
Mario i familia
zatrudniony w N od 1981 roku, Marian jako anonimowy bohater szybko zaczął rozwijać skrzydła, kiedyś robił u Donkeya, dziś to Donkey robi u niego (nawet Sonic u niego robi!). Nepotyzm nie jest mu obcy, od samego początku wciągał rodzinę i znajomych do firmy i zajmowali kolejne stołki. Skaczą w 3D, skaczą w 2D, imprezują, ścigają się, grają w tenisa, haratają w gałę, korzystają z życia i trzepią przy tym kasiorę. Nawet nowych ról nie chce im się wymyślić, kiedyś przy flaszce wymyślili, że Mario ratuje Piczkę z rąk Bowsera i trwa to już prawie 40 lat!
Zelda i ferajna
zatrudniony w N od 1986 roku był od razu głównym bohaterem swej własnej gry. Zelda od lat toczy boje z nieogarniętymi graczami, którzy mylą jego imię z księżniczką Linką*. Mimo lekkiej depresji i rozdwojenia jaźni regularnie gra w nieskończonym serialu The Legend of Zelda, który ponoć ma jakąś chronologię i się z sobą łączy. Ciacha potwory, rozwiązuje zagadki, pływa żaglówką, a jak ma chwilę to z Marianem występuje w jego licznych ramówkach, w końcu dobra fucha nie jest zła.
Kirby i jego trupa
zatrudniony w N od 1992 roku, zaczynał z małym formatem na GameBoyu. Postanowił zrobić karierę za wszelką cenę, do tego stopnia że ma szereg problemów z chorobami układu pokarmowego, wciąga dosłownie wszystko byleby publiczność była zadowolona. Jego ramówka celuje w młodszego odbiorcę, toteż nigdy nie mógł wyjść poza swoją szufladkę. Jest trochę outsiderem postrzeganym za dziwaka, Marian niechętnie zaprasza go na swoje party toteż rzadko bywa u niego na prywatkach.
Armia Pokemonów
zatrudnieni w N od 1997 roku, początkowo wyśmiewani za bycie kolorowymi zwierzakami domowymi na LSD szybko zrobili karierę na dużym ekranie. Jak nikt w BiG N mają parcie na wyjście poza giereczki, serial animowany stał się światowym fenomenem po którym czekały ich już kolejne premiery w kinie. Nie kłaniają się Marianowi, mają własny elektorat, który podąża za nimi dzień w dzień łapiąc ich kumpli po krzakach nawet w Ciechocinku!
Ekipa Animal Crossing
zatrudnieni w N od 2001 roku, banda świeżaków w tym towarzystwie, mają jednak łeb na karku. Doskonale wiedzą czego oczekuje dzisiejsza publiczność, onlineowi zombie którzy chcą farmić i craftować, dzieląc się tym na insta i fejsie. Chrzanić real, lepiej być wirtualnym ogrodnikiem, dobrym sąsiadem i luzakiem na leżaczku. Pożerają to co ma człowiek najcenniejsze – czas, chcesz pograć godzinkę i odłożyć? Jasne, pod warunkiem że będzie to godzinka dziennie przez cały rok!
Nintendo Safety Zone – tym znakiem po łbie dostaje od lat każdy kto chciałby iść poza lukrową wystawę za honorową szybką. Z jednej strony jestem wśród tych graczy, którzy w Mario mogą grać w nieskończoność, w Luigi’s Manshion 3 chętnie zagrają, a od Switch’a nie oczekują kolejnej Fify, CoDa i innych sandboxów, a z drugiej… jak mi brakuje Wave Race i 1080! Gdzie ta adrenalina w ucieczce przed lawiną na miarę 1080 Avalanche, te piękne efekty pogodowe i fizyka wody z Wave Race Blue Storm? Jako fan future racerów bardzo byłbym rad z nowego ultraszybkiego F-Zero. Gdzie one są? One są… na GameCube, mija trzecia generacja jak ich nie ma. Jak coś wypadnie z Nintendo Safety Zone to już amba fatima było i nima. Baten Kaitos był rewelacyjny, ale co z tego skoro w bojowym oddziale NSZ wylądował już Xenoblade. Teraz ci Azjaci od Xeno będą klepać tą serię i jej pochodne aż do końca swych dni, chociaż… wyczytałem na wiki, że Monolith Soft pomagał ostatnio przy tworzeniu Animal Crossing na Switch – litości ludzie! Dajcie im więcej swobody! Bo się okaże na końcu , że postacią w kolejnym Xeno będzie Mario, Link, Donkey…
gdzie się podziały tamte prywatki…
Zauważyłem że w tą stronę idzie całe N od kiedy odeszło Rare. Ich następcy – Retro Studios chyba pójdą w ich (Rare) ślady bo sytuacja wygląda tak samo. Po szeregu super tytułów jak Metroidy przeniesione w środowisko 3D i powrót w chwale małpiszona w Donkey Kong Country Returns, Retro Studios zostało wsadzone do szafy. Jednym z powodów dla których Rare poszło w objęcia Microsoftu było blokowanie ich produkcji przez N i chyba tym razem będzie powtórka, tylko kto kupi dziś Retro Studios? Kto dziś wie czym aktualnie w ogóle jest Retro Studios? Co robią? Niby Metroida, ale czy ktoś to widział? Czy pracują tam wciąż ci sami ludzie? Donkey Kong Country: Tropical Freeze miało premierę w 2014 roku, jest 2021, hełoooł!
…sprytny plan jest do realizacji
Nieuczciwym byłoby nie wspomnienie o jednej firmie zakontraktowanej z Nintendo, która przeczy mojej tezie. Nie jest to wewnętrzne studio N, ale wydaje się być “pozyskiwane” przynajmniej częściowo co jakiś czas, chodzi mi o Platinium Games. Dzięki nim w formie przynajmniej czasowego exa, fani firmy z Kioto mieli możliwość ogrania Bayonetta, Mad World, The Wonderful 101, czy ostatnio Astral Chain. Z czasem część z nich zawitała lub zawita i do obozu MS oraz Sony, ale to na Nintendo zagracie/zagraliście w nie jako pierwsi. Zawsze to coś można powiedzieć i dla wielu może taka forma wystarczyć. Z całą pewnością jest w tym jakiś sposób na przyszłość, może uda się tej ekipie pozyskać więcej chętnych na takie atrakcje, czasem udaje się jak np. z Capcom i ich Monster Hunterem, więc kto wie czym zaskoczy N.
coś nie Nintendo na Nintendo dla odmiany – Platinium Games
Dziwna ta dychotomia Nintendo, parcie pod prąd sprzętem nie idzie w parze z parciem na nowe światy w grach. Co stoi na przeszkodzie by zrobić coś doroślejszego lub wręcz poważnego? Eternal Darkness? EarthBound? Od czasów GameCube (gdzie np. mocno wiązali się z Capcom i serią Resident Evil, pozyskali odświeżonego MGS od Konami, gadali ze Square), Nintendo jakby bało się tego. Nie idzie w konkury z Sony i MS na bebechy konsol bo nie ma na to kasy by z nimi konkurować i OK, ja to rozumiem, pewnych barier nie przeskoczą, ale żeby raz do roku nie mogli gry sfinansować? Co szkodzi by raz w roku ukazała się jakaś poważniejsza gra od Nintendo na Nintendo? By wskrzesić jakieś starsze IP? Nintendo Safety Zone to chyba po prostu stan umysłu, a może smutni analitycy obliczyli że się to po prostu nie opłaca? Wielce możliwe, ale nie jestem przekonany, czy aby raz na jakiś czas się tego nie dało zrobić. Jak stary retro gracz zżyty z tymi starymi i nieaktywnymi IP które wymieniłem mam tutaj pewną obiekcję i nie godzę się na taki stan rzeczy.
Jest w tym jakaś strategia, samemu tworzyć gry z universum Nintendo Safety Zone, a bardziej “poważne” w stylistyce projekty zlecać na zewnątrz, nawet jeśli byłby to tylko czasowy ex. W ten sposób ryzyko plajty i niepowodzenia tytułu tak nie boli, to zewnętrzny developer będzie miał smród. Trochę smutny to wniosek, ale najbardziej w tym wszystkim żal RetroStudios, bo to chyba największe zaprzepaszczenie potencjału. Mija już 7 lat od kiedy pokazali światu na co ich stać, możliwe że zaprzepaścili swój prime time w imię głupich sloganów o dopracowywaniu gier by spełniały standardy Nintendo. Na serio bardzo mnie ciekawi jak wielu członków tamtej ekipy wciąż jest w szeregach firmy, czy po prostu nie poszli gdzie indziej. Tego to ja przeboleć nie potrafię. Sobie i Wam życzę by Nintendo i RetroStudios nas wszystkich w tym temacie jeszcze zaskoczyło!