Recenzja | Track & Field, Tennis (NES)

Od wielu tysiącleci ludzie mawiają „sport to zdrowie”, tyle że nie każdy ma predyspozycje, oraz czas by zostać mistrzem w danej dyscyplinie. Co innego w przypadku gier video, tam spokojnie możemy się wcielić się w olimpijczyka, czy zawodowego gracza tenisa. Zapraszam Was na przegląd dwóch gier sportowych wydanych na starego, dobrego Pegazusa.

Track & Field

Konami – Automaty (1983), MSX, Commodore 64 (1984), NES (1985), Atari (1983)

Sportowa

Recenzja | Track & Field, Tennis (NES)

Na początek hit wprost z automatów od Konami. Olimpiada letnia, najbardziej wyczekiwane wydarzenie sportowe od wielu, wielu lat. Nic więc dziwnego, że spece od Antarctic Adventure, Contry, Castlevani czy Gradiusa podjęli się stworzenia symulatora tychże zawodów. Chociaż symulator to za dużo powiedziane, gdyż T&F to zbiór krótkich minigierek w stylu Circus Charlie, które można ograć samemu lub ze znajomym.

Czeka na nas 8 dyscyplin sportowych, w których wykażemy swe umiejętności godne prawdziwego olimpijczyka. Co ciekawe tylko dwie z nich nie wymaga od gracza biegu. Każdy z poziomów stawia przed graczem wyznaczony wynik, który trzeba pobić, by zostać zakwalifikowanym do kolejnej rundy.

Pierwszą i zarazem najłatwiejszą dyscypliną jest bieg na 100 metrów, jedynie co musimy zrobić to jak najszybciej wciskać guzik A zaraz po tym jak otrzymamy sygnał do startu. Jeżeli się zbytnio pospieszymy to dostaniemy kolejną szansę. Trzy falstarty lub zbyt wolne dobiegnięcie do mety dyskwalifikuje nas i będziemy musieli zacząć grę od nowa. Tak, zgadza się, aby ukończyć grę musimy zaliczyć wszystkie konkurencje mając do dyspozycji 3 podejścia. Jak dobrze, że gamepady do Pegazusa mają wbudowany przycisk Turbo, przez co człowiek nie musi się przejmować, że rozwali kontroler*.

Drugie wyzwanie to skok w dal, bardzo podobne do wcześniejszej konkurencji, z tą różnicą, że zaraz przed białą linią musimy skoczyć wciskając dowolny klawisz kierunkowy, im dłużej wciśniemy, tym pod większym kątem skoczy. Dla osiągnięcia najlepszego wyniku najlepiej celować pomiędzy 40, a 55 stopniem. Potem czeka na nas skok przez płotki na 110 metrów, czyli aż o 10 metrów dłużej, niż poprzedni bieg, który różni się tym, że teraz podczas biegu musimy wciskać strzałkę do góry, by przeskoczyć płotek.

Czwarta konkurencja, jedna z moich ulubionych to rzut oszczepem, jak pewnie się domyślacie naszym zadaniem będzie wyrzucić długiego badyla na jak najdalszy dystans, oczywiście po wcześniejszym rozbiegu. Podobnie jak w skoku w dal warto celować pomiędzy 40, a 55 stopień. Co ciekawe, gdy wyrzucimy pod kątem 80 stopni mamy okazję strącić ufo dające nam 3000 punktów. Tak, to chyba jedyna gra sportowa, która posiada licznik punktów.

Etap piąty, będący najcięższy ze wszystkich to strzelanie co dysków. Na ekranie pojawiają się dwa celowniki – lewy aktywowany klawiszami kierunkowymi oraz prawy przypisany pod A i B. Niezbyt to intuicyjne tak moim zdaniem. Z obu krańców wylatują talerze i gdy tylko nawiną się na celownik musimy je zestrzelić, im częściej będziemy trafiać, tym więcej sztuk będzie lecieć, a co za tym idzie szansa na zdobycie większej ilości punktów, niezbędnych do awansowania.

Poziom 6, trójskok pozwoli na odstresowanie się po przednim wyzwaniu. Robimy praktycznie to samo co w skoku dal, tyle że trzykrotnie, celowanie w okolicach 45 stopni daje najlepsze rezultaty, tylko uważajcie by nie przedobrzyć, bo istnieje szansa wylecenia za plansze i nieuznania naszego wyczynu. Następna, przedostatnia dyscyplina to łucznictwo. Wciskając klawisz A lub B ustawiamy kąt lotu strzały, pamiętając, że musimy dodać poprawkę na wiatr oraz prędkość przesuwu tarczy. Najlepiej celować w sam środek, mimo że nie będzie to łatwe zadanie.

Rozgrywka na sam koniec jest trochę rozczarowująca, w skoku wzwyż musimy tylko dobiec do linii zawieszonej w powietrzu, wyskoczyć pod możliwie jak największym kątem i nie strącić swym ciałem belki, jeżeli wszystkie te kroki nam wyjdą pomyślnie wygramy grę.

Gdyby kózka nie skakała to by złotego medalu nie miała

Jakie niespodzianki będą czekać na nas za pomyślne ukończenie wszystkich konkurencji ? A no start od pierwszej konkurencji z wyższym poziomem trudności z wyżej ustawioną poprzeczką, w którą musimy się wstrzelić. Z tego, co wyczytałem wszystkich poziomów trudności jest 7, czyli w teorii mamy 56 poziomów, tylko komu by się chciało tyle razy powtarzać 10 minutową rozgrywkę?

Podsumowując, Track & Field oferuje łatwe do przyswojenia zasady, krótką rozgrywkę i prostą, acz czytelną dla gracza grafikę. Dla osób, którzy na co dzień nie grywają w gry sportowe (czyli tacy jak ja) lub szukają prostej, odstresowującej rozrywki, ten tytuł będzie w sam raz.

Retrometr

* w grach sportowych na Commodore C64 twórcy oczekują że będziemy wymachiwać joystickiem w prawo-lewo jak szaleni.


Tennis

Nintendo – NES (1984)

Sportowa

Recenzja | Track & Field, Tennis (NES)

A teraz pora na adaptację nowego ulubionego sportu wielu milionów Polaków, od czasu kiedy Iga Świątek co często trenuje w piątek zdobywa kolejne sukcesy w tenisie. Na chwilę obecną nie ukazała się (jeszcze) żadna gra z Igą na okładce, tak jak to było z sześcioczęściową serią „Skoki Narciarskie 200X”, więc póki co wystarczyć nam musi stary, dobry Tenis na NESa, który nazywa się… no po prostu „Tennis”, który chętnie lądował na wszelakich składankach ze względu na małe rozmiary.

Pod tym niezwykle skomplikowanym tytułem kryje się gra z tak zwanej serii Black Box, czyli serii 30 tytułów startowych i tych wydanych odrobinę później na 8-bitową konsolę Nintendo charakteryzującą się tym, że każdy tytuł z tej serii był opakowany w czarne pudełko zawierające głównego bohatera danej pozycji na okładce, swej oryginalnej, rozpikselowanej formie. W sumie przegląd tych gier były dobrym tematem na przyszłe materiały, piszcie w komentarzach co o tym sądzicie.

Zasady gry w tenisa są znane praktycznie wszystkim, ale w woli przypomnienia pozwolę sobie na krótkie omówienie tematu. Według mądrości zawartym wewnątrz Wikipedii możemy się dowiedzieć, że owa dyscyplina sportowa polega na odbijaniu rakietą tenisową (trzymaną przez zawodnika) piłki ponad siatkę znajdującą się w centralnej części kortu tenisowego, w celu zdobycia punktu, gdy przeciwny zawodnik nie odbije piłki lub wyleci ona poza obszar gry. Mecz składa się z setów, gemów i punktów numerowanych kolejno 15,30 oraz 40. Wygrywa ten co zdobędzie dwa sety.

Tyle w teorii, w znacznym uproszczeniu chodzi o to by nas zawodnik odbijał piłkę tak by nie wyleciała poza zielony obszar i by przeciwnikowi nie udało się jej odbić, i tak, dopóki gra się nie skończy. W Nintendowskiej adaptacji możemy grać pojedynki jeden na jednego oraz dwóch na dwóch. Do wyboru mamy pięć poziomów trudności opisujących jak bardzo bezbłędnie i jak bardzo szybko będzie się poruszał oponent. Nasze poczynania będzie sędziować nie kto inny jak słynny człowiek od wszystkiego: hydraulik, lekarz, kierowca, piłkarz, kucharz, koszykarz, golfista, pływak, malarz, astronauta, tancerz oraz sędzia Mario Mario, brat Luigiego Mario.

Gra w założeniu ma być prostą, dynamiczną zręcznościówką i tej roli jak najbardziej się sprawdza, jedynie co może z lekka irytować jest fakt że czasami, gdy źle wymierzymy piłka uderza o nogę zawodnika i spada, co jest jak najbardziej na korzyść przeciwnika. Graficznie wygląda w porządku, choć bez rewelacji, w końcu jest to tytuł startowy, więc nie ma co się dziwić. Również żadną niespodzianką będzie zakończenie gry ograniczające się do prostego napisu „CONGRATU LATIONS !” Nie, to nie jest błąd w druku, faktycznie zwrot angielski jest tak długi że nie mieści się w jednej linijce i zapomniano dodać łącznika (czyli tej kreseczki) na końcu linii, przez co dostaliśmy takiego dwuwyrazowego potworka.

Pięć lat później, w 1989 wyszedł remaster na Gameboya oferujący bardziej szczegółową grafikę kosztem mniejszej ilości kolorów. Warto odnotować że Tennis jest jedyną grą o tej tematyce, której gramy anonimowym zawodnikiem. W każdej kolejnej grze począwszy od Mario Tenis z 2000 wąsaty hydraulik bierze sprawy w swoje ręce.

W porównaniu do wcześniej wspomnianej gry sportowej od Konami tytuł od wielkiego N wypada blado, chociaż tak prawdę mówiąc, ciężko oczekiwać różnorodnej rozgrywki od tenisa, chociaż z drugiej strony wydany ładne paręnaście lat później Virtua Tenis od SEGI pozwolił nam na zagranie w kręglo-tenis… suma, summarum, da się w to grać, pomimo że nie można grać Igą.

Retrometr

Informatyk z zawodu i zamiłowania. Ulubione gatunki: platformówki, gun and run, FPSy, TPSy, wyścigowe, metroidvanie oraz cała reszta co jest szybka i dynamiczna - wiek gry nie ma znaczenia. Posiadane platformy: Commodore C64, Brick Game, Pegazus, PC