Odwieczne przekonanie, że na SEGA Megadrive są lepsze shmupy (strzelanki latane) niż na Super Nintendo – jest całkiem prawdziwe, jednakże wartałoby w końcu sprawdzić jak sytuacja wygląda na 16 bitowej konsoli od Ninny. Czy aby ludziska nie przesadzają z tymi opiniami, że na SNESa nie ma dobrych strzelanek? Zakasałem więc rękawy i postanowiłem sobie, że pogram chociaż trochę we wszystkie takowe gry na Super Nintendo, a co się będę szczypał! W sumie to nie ma nic lepszego niźli pięknie narysowane strzelaniny 2D, w których samolotami, robotami transformerami, czy myśliwcami, albo kosmicznymi fregatami – złomujemy podniebne eskadry wrogów! Teraz, w tym artykule czas zrobić małe podsumowanie odnośnie jakości wszystkich tych strzelanin.
Super Famicom i Super Nintendo plus kolekcje shmupów na kartridżach. Fajowe, szkoda że nie moje…
I powiem wam na zachętę (abyście przeczytali całość artykułu), że jednak miłośnicy tego gatunku znajdą na 16-bitowym Nintendo naprawdę warte uwagi produkcje, naprawdę fajne szpile! Może nie jest ich tak wiele jak na konkurencyjnych / porównywalnych sprzętach 16 bitowych (Sega Megadrive, czy Amiga), ale w niektóre te gry to naprawdę wstyd byłoby nie zagrać! Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony poziomem kilku debeściaków, ale o tym poczytacie poniżej. Pozwoliłem sobie podzielić wszystkie gry na kategorie jakościowe i biorę pod uwagę fakt, że chwilowy rzut oka na rozgrywkę w danym shmupie może nie odzwierciedlać do końca jego prawdziwej jakości, więc mogę się nieco mylić wystawiając wstępną ocenę. Jednakże jako fan gatunku mam w tym temacie spore rozeznanie, więc zakładam, że ocena końcowa danej strzelanki mogłaby tylko delikatnie ulec zmianie. A czy któreś z tych gier będę próbował kończyć na live, lub spróbuję je wymasterować? Hmm, najlepsze snesowe shmupiki naprawdę warto by było przejść (nawet z save’ami), niestety na masterowanie życia mi nie starczy… Dobra, dosyć marudzenia, czas na przegląd mięsa armatniego, a raczej latającego złomu, który poślemy na ziemię za pomocą siły ognia naszych dział! ! Siły ognia powiadacie? Strzelajmy więc bracia, wciskajmy spust, siejmy spustoszenie, po prostu pierdolony FIREPOWER ze wszystkich luf! Na pohybel naszym wrogom! I nie bierzemy jeńców, jesteśmy równie bezlitośni jak Judas Priest w swoim wielkim powrocie:
Firepower od Judas Priest nadaje się idealnie na soundtrack do shmupa! Okładka płyty także.
SHMUPY WYBITNE LUB BARDZO DOBRE
AXELAY (1992) KONAMI. Konami w najlepszej formie i jeden ze shmupów, dla którego warto zakupić SNES’a. Oryginalne połączenie nowatorskiej strzelanki pionowej (tu efektownie zastosowano tryb graficzny Mode 7, kiedy lecimy nad horyzontem chmur i mijamy wielkie skały) z klasycznym i pięknie narysowanym shmupem poziomym. Gra może nie jest zbyt szybka, ale bardzo efektowna, bossowie są wielgachni i przykuwaja oko (zerknijcie na screeny), a system uzbrojenia jest całkiem pomysłowy: trzema broniami żonglujemy w trakcie gry, ulepszamy je, a kiedy zginiemy to moc tej, którą walczyliśmy spada i możemy nawet ja stracić. Graficznie ekstraklasa, muzycznie także jest tu wybitnie! Brać i grać w tego killera!
MACROSS SCRAMBLED VALKYRIE (1993) ZAMUSE. Shmup poziomy z robotami transformującymi się w myśliwce, który został wydany tylko na rynek japoński. Dziwne to jak cholera, gdyż to zdecydowanie jedna z najlepszych strzelanin na Super Nintendo, a w przypadku shmupów horyzontalnych to niekwestionowany lider. Trzy postacie (roboty) do wyboru, które posiadają 3 różne formy (szybki statek, większa kolubryna, robot), zaś każda z form statku różni się zarówno uzbrojeniem, jak i trochę sterowaniem. Gra posiada świetną muzykę, kapitalną dynamikę, ciągle coś dzieje się na ekranie, fajowe efekty wybuchów (ostrzał z dupnych laserów) i piękne planety w tle. Spodziewałem się jakiejś popeliny z japońskimi robotami w rolach głównych, a wyszła z tego kozak giera!
DEZAEMON (1996) ATHENA. Największa niespodzianka w zestawieniu, kontynuacja mało znanego mi shmupa zwanego DAIOH z automatów arcade. Nie spodziewałem się po tym tytule zbyt wiele, a najpierw zaatakowała mnie przyjemna muzyczka, a później fajowa oprawa wizualna. Świetne kolorki, ładne krajobrazy, multum atakujących mnie maszyn latających oraz naziemnych, całość umiejscowiona w odwiecznym konflikcie ludzkości z najeźdźcami z kosmosu. Bardzo dobry system power upów, przypominający trochę Raidena i Battle Squadron, fajowe bronie plus duża czytelność całej rozpierduchy to największe atuty tej strzelanki. Dodajcie do tego większych wrogów plus bossów i nie dziwota, że Dezaemon wkroczył z futryną do panteonu najlepszych shmupów na 16-bitowe Nintendo. Automatowy + amigowy feeling jednocześnie i do tego piękne kolorki.
R-TYPE III: THE THIRD LIGHTNING (1994) IREM/NINTENDO. Ekskluzywna dla SNESa, trzecia część kultowego R-Type okazuje się jedną z najlepszych w całej serii! Bez kitu, ależ ten tytuł wymiata! Kapitalna i mroczna oprawa graficzna, świetnie zaprojektowani wrogowie, nieraz ogromni, a pojedynki z nimi wykorzystują nawet sławny tryb graficzny MODE 7 – pseudo 3D obracanie ekranu, czy olbrzymiego wroga. Epicka muzyka, epickie starcia na ekranie, epiccy bossowie. Szkoda tylko, że w późniejszych etapach często wykorzystywani są bossowie z poprzednich odsłon R-Type, ale ta seria najwidoczniej zawsze z nich korzysta, jako hołd dla pierwszej części. Polecam bez dwóch zdań, jest moc!
SUPER ALESTE / SPACE MEGAFORCE (1992) COMPILE . Kolejna odsłona Aleste to moim zdaniem najlepszy shmup na Super Nintendo i basta! Rdzeń rozgrywki przypomina tu wcześniejsze części tej serii plus ma w sobie dużo z Zanaca (szczególne podobieństwo widać tu do Zanaca Neo, którego później Compile zrobiło na PSX), czyli pokaźnych rozmiarów statkiem lecimy pionowo w górę i za pomocą 10 różnych broni (naprawdę pomysłowych! – miniguny, lasery, nakierowywane rakiety, trzy celowniczki wokół statku niszczące wszystko…) kasujemy eskadry wroga. Jeżeli będziemy zbierać powerupy oznaczone tą samą cyfrą wtedy zwiększamy siłę rażenia danego arsenału. Oprócz tego znajdziemy na planszy masę dodatkowych pomocnych znajdziek na przykład “jajobomby” potrafiące wybuchać łańcuchowo. Grafika jest ekstraklasowa, z takimi efektami jak paralaksowe tło, czy półprzezroczyste chmury, albo szyby w budynkach. Debeściak na medal!
SUPER SWIV aka FIREPOWER 2000 (1992) SUNSOFT / COCONUTS. Wielki klasyk z Amigi, czyli SWIV udanie przeportowany na konsolę Nintendo. Jest to kontynuacja Silk Worm, tylko ukazana w widoku z góry i z pionowym przesuwem ekranu, oczywiście zachowano tutaj kooperację helikopter + jeep, tylko kto będzie grał samochodem, skoro sterowanie helikopterem dodaje tej grze miodności. Walczymy z Obcymi, którzy po raz kolejny najechali naszą planetę i wszystko jest tu ładniejsze, bardziej kolorowe i porusza się szybciej niźli na Amidze. Czyli, lepsza ta wersja? Niestety nie, ale ciągle bardzo dobra. Całość ma jakby bardziej konsolowy charakter, wrogowie i bossowie nie wyglądają już jak prawdziwe, uber techniczne maszyny z kosmosu, tylko jak pojazdy ze sklepu zabawkowego i chyba trochę przesadzono z prędkościąrozgrywki. No i efekty dźwiękowe znacznie odstają od tych na Przyjaciółce. Po chwili rozgrywki jednak te małe wady przestają nam przeszkadzać i z gry wylewa się miód.
Cybernator aka Assaults Suits Valken też miałby ode mnie medal, ale okazało się, że etapy shmupowe są tu tylko dodatkiem i tak naprawdę ta gra to run and gun, więc bliżej przyjrzymy jej się kiedy indziej.
OCENY DLA POWYŻSZYCH GIER: MEDAL LUB BARDZO DOBRY!
STRZELANKI DOBRE I PORZĄDNE
SUPER R-TYPE (1991) IREM. Klasyk od Irem z 1987 roku znany z automatów arcade, przedstawiony w ulepszonej wersji, graficznie dostosowanej do możliwości SNESa. Całkiem ładnie to wyszło (piękne gwiezdne krajobrazy w pierwszym etapie, świetnie namalowani “zmianowi”), chociaż w porównaniu z innymi zawartymi tu tytułami widać, ze Super R-Type to była jedna z pierwszych strzelanek na 16-bitowe Nintendo. Jest ładniej niźli w salonie gier sprzed 4 lat, ale dupy (albo tupeciku) niekiedy nie urywa za przeproszeniem. Gra posiada wszystkie zalety kultowego oryginału, więc dlaczego nie ma tu medalu? Ano dlatego, że w grze nie ma praktycznie checkpointów, jeżeli zginiemy przy bossie to musimy powtarzać cały pieprzony etap. Ejże, panowie programiści, tak się przeca nie robi!
SUPER DROP ZONE (1994) PSYGNOSIS. Sequel 8-bitowego DropZone, czyli jednego z najlepszych klonów Defendera w historii (a na pewno najlepszego na systemach 8-bit)! I jak wyszło przeniesienie tej świetnej gry do 16-bitów? Całkiem ładnie i bezboleśnie, gdyż pieczę nad tą wersją sprawował sam Archer MacLean, czyli kultowy gdzieniegdzie twórca oryginału. Największy atut gry, czyli niesamowicie szybka i dynamiczna akcja są tutaj obecne, super płynny scrolling i wysoki poziom trudności także, a dodatkowo gra otrzymała ładnie narysowane, galaktyczne krajobrazy w tle oraz różnych subbossów i bossów. Miłośnicy oryginału z pewnością będą zadowoleni, więc dlaczego nie dałem medalu, skoro wielbię atarowskie Drapanie Żony? Z jednego powodu – na systemie 16-bitowym tak powtarzalna rozgrywka może po dłuższej chwili lekko znużyć, ale to gra zahaczająca moim zdaniem o zielone światło w retrometrze. Polecam.
AEROFIGHTERS aka SONIC WINGS (1993) McO’RIVER. Dobra konwersja pierwszej części znanej i lubianej z automatów arcade serii gier. Shmup pionowy z ładną grafiką, szybką akcją, dużymi, choć standardowymi bossami i przyjemną nutą w tle. Takie mocno ulepszone i futurystyczne 1942 z wrogami większego kalibru, albo wręcz dupnego kalibru. Nie jestem zwolennikiem systemu power’upów w tej serii, gdyż nasza broń zależy głównie od wybranego samolotu i w trakcie lotu tylko ulepszamy jej moc. Niby żadna rewolucja, ale wypieki na twarzy daje. Dobry shmupik!
BIOMETAL (1993) ATHENA. Całkiem pomysłowa strzelanina pozioma, która na początku wydała mi się cholernie trudna. Po prostu źle używałem niebieskich orbów latających wokół statku, które potrafią zatrzymywać pociski wroga. Ich wykorzystanie jest tu kluczowe by odnieść sukces, gdyż oprócz wykorzystywania ich jako tarczy możemy nawet rzucać nimi w przeciwników! Akcja jest bardzo dynamiczna, wrogów dużo, potężni też się trafiają, grafika co najmniej dobra, a muzyka szybka i zagrzewająca do walki (chyba mocniejsze kawałki tu przygrywały). Oprócz standardowych broni (plazma, laser itp.) znajdujemy dopałki w postaci różnych rakiet, ale i tak najważniejsze są niebieskie kule i odpowiednie nimi zarządzanie. Fajne.
COSMO GANG THE VIDEO (1992) NAMCO. Jajcarska strzelanina jednoekranowa (ze zmiennymi planszami), skonwertowana z automatów arcade. Całkiem porządnie, gdyż w salonie gier to była bardzo kolorowa i skocznie przygrywająca produkcja, a i na SNESie jest podobnie, jednak nie aż tak dynamicznie (mniej wrogów na ekranie). Cosmo Gang to po prostu zwariowana wariacja na temat Galagi z wieloma rodzajami śmiesznych potworków, zabawnymi minigrami, szybką akcją, wieloma power’upami, bossami i subbossami oraz nawiązaniami do innych shmupów. W sumie jest to dobra zabawa dla każdego, komu nie przeszkadza infantylny charakter całości.
COTTON 100% (1994) DATAM POLYSTAR. Baśniowy shmup, w którym młodą czarownicą latamy na miotle w widoku z profilu i strzelamy czarami do wrogów. Może nie tylko czarami (są ich chyba 2 rodzaje), ale także różnymi pociskami lecącymi prosto z naszego latającego kija (jakkolwiek to brzmi!). Występuje tu nawet jakiś prosty system awansowania bohaterki w zamian za zebrane kryształy. Pomimo, że nie jestem fanem tego typu produkcji to doceniam ten tytuł za całkiem ładną grafikę, przyjemnie narysowanych bossów i uroczy klimat. Jeżeli lubicie tego rodzaju shmupy (Parodiusy i inne Bawełny) to atakujcie śmiało. Dla mnie najlepszą grą z tego rodzaju (dziecięcych shmupów) pozostaje Mystic Raiders od IREM na automaty arcade.
FLYING HERO (1992) SOFEL. Nie jestem fanem rysunkowych (cartoonowych) strzelanek, ale ta jest naprawdę ładna i posiada świetnie narysowanych “zmianowych” do zestrzelenia. No i przede wszystkim ma cholernie duży urok osobisty! Gra jest wariacją na temat TwinBee, z bardzo płynnym scrollem i dużymi “duszkami” zarówno naszego latającego herosa, jak i przeciwników. Nic odkrywczego, ale chce się grać i podziwiać piękne krajobrazy pod nami. No i chce sięteż zobaczyć jakiego kolejnego wielkiego bossa spotkamy, królika, nietoperza, czy małpę giganta. Fajni są!
POP’N TWINBEE (1993) KONAMI. Była wariacja na temat TwinBee, to teraz najlepsze TwinBee w jakie grałem! Jejciu, Konami to była wybitna firma na 16bitach, powtórzę jeszcze raz wybitna! Zresztą na 8-bitach także, a w salonie gier również tworzyli majstersztyki! Wróćmy do naszego shmupika. Cudowna, kolorowa grafika atakuje nasze oczy w tym cholernie dobrym pionowym shmupie z ręcznie rysowaną, cukierkową grafiką. Muzyka wpada w ucho swoimi skocznymi, troszkę dziecinnymi melodiami, i nie wypada z niego, kiedy my zbijamy dzwoneczki i zbieramy różne marcheweczki, oraz złomujemy ładnie narysowanych i dużych bossów. Kto lubi takie klimaty powinien dać tej grze medal, gdyż nawet ja – przeciwnik takowych rysunkowych strzelanin miałem przy niej wypieki na twarzy. Zdecydowanie najlepsze TwinBee jakie widziały moje gały!
PARODIUS SERIA (PARODIUS! FROM MYTH TO LAUGHTER (1991), GOKOJYOU PARODIUS (1994) oraz JIKKYO OSHABERI PARODIUS (1995) KONAMI. Możliwe, że ta seria w wydaniu na SNES’a zasługuje nawet na ocenę bardzo dobrą (szczególnie ostatnia z części), gdyż to po prostu rysunkowa wersja (jajcarska) Gradiusa, umiejscowiona w zabawkowych, mitologicznych, baśniowych światach pełnych dziwacznych i pięknie narysowanych wrogów i potworów (chociaż wrogowie popierdółki, które trudno rozpoznać, też są tu obecni w ilościach hurtowych). Niestety nie są to moje ulubione klimaty w przypadku strzelanin, stąd nigdy nie wciągnąłem się w żadnego Parodiusa, jednakże trzeba doceniać system powerupów znany z Gradiusa (czyli weapon bar), kolorowiutką i śliczną oprawę video oraz fajową muzykę. Kto lubi rysunkowe shmupy niech atakuje! Na 16-bitowym Ninny wydano cześć 2, 3 i 4 tej znanej serii, a szczególnie warto zapoznać się trójką i czwórką.
Górny rząd od lewej: Parodius 2, 3 i 4 na SNES, a poniżej III część serii Gradius – protoplasty Parodiusa.
GRADIUS III (1990) KONAMI. Zaprawdę dziwne to, że jedna z najlepszych części Gradiusa, do tego z bardzo dobrze wyważonym poziomem trudności nie otrzymała ode mnie medalu. Świetna i kolorowa grafika (zerknijce na screeny powyżej), wielcy bossowie, weapon bar jako system uzbrojenia, miodne muzyczki i bardzo dobra grywalność. Na jednej blaszce z rozbiegu dotarłem tutaj aż do 4 świata! Miooooodzik! To gdzie ten medal? W dupie! Gradius III na SNESA tak strasznie zwalnia i chrupie w przypadku większej ilości wrogów, ze nie może otrzymać ode mnie wyższej oceny niźli czwórkę z plusem. Najprawdopodobniej autorzy nic nie wycieli z wersji automatowej, a SNES temu nie podołał…
PHALANX (1992) KEMCO. Bardzo przyjemny shmup horyzontalny, w którym małym statkiem całkiem szybko szybujemy pomiędzy gwiazdami, czy nad chmurami, albo latamy w organicznych etapach na jakichś niebezpiecznych planetach. Bardzo szybka akcja, fajowy system uzbrojenia (różna broń główna na przykład potrójne lasery, czy wielkie energetyczne orby), dodatkowe drony towarzyszące naszemu myśliwcowi, plus zwiększanie mocy naszego silnika, czyli prędkości. To strzelanka prawie bardzo dobra!
RAIDEN TRAD (1992) SEIBU KAIHATSU / TOEI (I INNI). Konwersja mojej ulubionej staroszkolnej strzelanki z salonów gier. Shmup pionowy, z bardziej klasyczną rozgrywką, wolniejszą akcją, taki jakby Flying Shark w klimatach science fiction. Zaletą jest bardzo przejrzysty system broni, po prostu staramy się zbierać power upy jednego koloru i wtedy zwiększamy moc danej spluwy. Do tego dochodzą niszczycielskie bomby i ewentualnie rakiety powietrze ziemia (silniejsze), lub samonaprowadzające się na wroga (o słabszej sile). Wszystko niby gra i buczy, tylko albo ktoś się nie przyłożył do konwersji, albo SNES się tu zbytnio spocił. Gra chodzi wolniej niż w oryginale na automatach, gubi klatki, ma brzydszą grafikę i właśnie dlatego znajduje się w rubryce tytułów porządnych, chociaż oryginalnego Raidena z Arcade uwielbiam i to bardzo.
SUPER EARTH DEFENCE FORCE (1991) JALECO. Całkiem ładna (nieboskłon w pierwszej planszy, czy panorama miasta przyszłości w drugiej) strzelanina pozioma, w której sterujemy latającą fortecą pokaźnych rozmiarów. Ciekawą funkcją jest rozwój naszego działa głównego poprzez zestrzeliwanie jak największej ilości jednostek wroga, po prostu więcej ścierwa zabijesz to masz większego powera! Poziom doświadczenia w trakcie walki zyskują tez nasze drony i przez to naprawdę nie chce się ginąć w tym shmupie. Grafika gry jest dobra, muzyki za bardzo nie pamiętam, ale ogólnie to czytelny, całkiem ładny i pomysłowy szpil.
THUNDER SPIRITS (1991) TECHNOSOFT. Kultowa seria Thunder Force znana z Segi Megadrive doczekała się swojego potomstwa także na SNESie. Spirits to trochę taki bękart, bo nie jest uznawany za pełnoprawnego członka rodziny, a jednocześnie mocno przypomina Thunder Spirits 3. Przypomina, gdyż oprawa graficzna w tym tytule mocno kuleje, to chyba pierwszy shmup wydany na SNES’a i wygląda trochę jakby się urwał z jakiegoś Master System, czy nawet NESa, ale nic nie szkodzi… Dlaczego – bo gra się w ten tytuł całkiem przyjemnie, a całość utrzymana jest w klimacie mrocznego, stechnicyzowanego fantasy. Trochę brzydula ta gra, ale z charakterem.
U.N SQUADRON aka AREA 88 (1991) CAPCOM. Konwersja dobrego shmupa poziomego z automatów, jakby capcomowskiej odpowiedzi na kultowego Silk Worm. Kilka statków do wyboru, ładne pejzaże, wielcy bossowie i niezła grywalność. Kupujemy power upy pomiędzy misjami, grafika i muzyczki w trakcie misji są całkiem dobre, tylko sama grywalność średnio mi tu odpowiada. Nasze myśliwce są jakby troszku za duże, a także etapy jakby zbyt krótkie. Ta edycja U.N. Squadron jest chyba najlepsza po wersji automatowej, której zresztą wielkim zwolennikiem też nie jestem. Kto lubi to na pewno doceni wersję na SNESa, ale powyżej żółtego światła w retrometrze to ten shmup nie podskoczy.
CHOPLIFTER III: RESCUE & SURVIVE (1993) BEAM / EXTREME. Trzecia część znanej jeszcze z 8-bitowców serii strzelanin helikopterem, zaprezentowanych w ujęciu horyzontalnym i zmiennokierunkowym. Coś ala Defender, tylko w realistycznych, wojennych realiach, połączony z ratowaniem jeńców z obozów wroga. Latamy naszym śmigłolotem w lewo i prawo nad urokliwą dżunglą, czy górskimi szczytami, walczymy z pojazdami przeciwnika (za pomocą działka, czy bomb) i wypatrujemy jenieckich obozów, a kiedy już zapakujemy naszych pobratymców na pokład, to modlimy się by nic nam tyłka nie odstrzeliło! Wtedy jebudu i po chłopach! Pod względem mechaniki, grywalności i poziomu trudności (wysoki!) jest to kolejny Choplifter, tylko że zaprezentowany w bardzo ładnej oprawie audio-video. Miłośnicy tej serii będą na pewno zadowoleni.
OCENY DLA POWYŻSZYCH GIER: DOBRA ROBOTA.
GRY NIEZŁE I PRZECIĘTNIAKI
ACROBAT MISSION (1993) TEICHIKU / UPL. Shmup pionowy, w którym chyba najfajniejszym motywem jest praca silników naszego statku – kiedy lecimy w danym kierunku to z przeciwległej dyszy silnika wydobywa się ogień. Fajne, niespotykane. Drugą zaletą są wielcy bossowie (okręty, działa na skałach), których niszczymy segmentowo, złomując kawałek po kawałku. Niestety gra posiada poważne wady – nasz samolot jest zdecydowanie zbyt duży, podobnie wszelcy przeciwnicy, zaś bronie są tutaj rzekłbym standardowo standardowe (laser, spiralnie kręcące się pociski, duże kule), a o reszcie systemu uzbrojenia zdążyłem już zapomnieć. Nie jest to gra zła, z braku laku nawet da się trochę tutaj postrzelać, ale wygląda mocno budżetowo. Tytuł przeciętny do bólu.
Górny rząd: Acrobat Mission, zaś na dolnym mamy trzy gry z Caravan Shooting Collection: w kolejności są to StarForce, Star Soldier, Hector.
CARAVAN SHOOTING COLLECTION (1995) HUDSON SOFT. Kolekcja trzech strzelanin dla fanów 8-bitowego NES’a / Famicoma / Pegasusa. Potrafi dać radochę, jeżeli graliście w zawarte w niej gry, gdyż dwie z nich to klasyka. Po pierwsze Star Force (1985), które zna chyba każdy, kto wychował się na Pegasusie. Przyjemny, grywalny po dziś dzień shmupik pionowy – najlepsza gra z tej składanki. Po drugie – Star Soldier (1986) – pierwsza część flagowej serii shmupów od Hudson’a (protoplasta Star Blade) – to także dobra 8-bitowa strzelanka. Ostatnim tytułem w kompilacji jest Hector (1987) – najmniej znany szpil z zestawu, połączenie shmupa poziomego i pionowego, który trochę przypomina dziecko ze związku Aleste z Gradiusem. Żaden hit, ale wstydu nie ma i w młodości bym w to nawet porżnął! Jak ocenić tę kompilację? Na premierę pewnie wieszano na niej psy, że na nowoczesnej konsoli, ktoś serwuje spleśniałe starocie, teraz jednak jest to przyjemny zestawik, ale wyłącznie dla retro nerdów. Wyciągając z powyższego średnią przyznaję ocenę równie przeciętną.
DARIUS TWIN (1991) TAITO. Powiem szczerze, że za cholerę nie mogę się przekonać do żadnej części Dariusa (chociaż nie, Darius Gaiden na PSX / PSP to był kozak!) i pomimo wielu prób podobają mi się w tej serii tylko bossowie o kształtach różnorodnych, gargantuicznych ryb. Tu jest podobnie, niby wszystko w tej horyzontalnej strzelance gra i buczy, latamy nad całkiem ładnym krajobrazem jakiejś planety (w pierwszym etapie), ale w graniu ma się uczucie, jakby cięło się w jakiegoś niskobudżetowego, niedopracowanego shmupa. Eskadry wroga to nierozpoznawalne bryły, z całkowicie spierniczonym designem i niestety kopiowanym w każdej odsłonie Dariusa i tylko subbossowie orazkońcowi “zmianowi” robią pozytywne wrażenie. System power upów nie wnosi niczego nowego do gatunku i tak naprawdę jest to gra tylko dla fanów tej serii. Szkoda.
DARIUS FORCE aka SUPERNOVA (1993) TAITO – kurde bele, przeczytajcie to co powyżej, umieśćcie akcje w kosmosie no i tyle… Reszta bez zmian, chociaż bossowie znowu robią tutaj najlepszą robotę, ale całościowo to kolejny Darius do włączenia i zapomnienia…
IMPERIUM (1992) VIC TOKAI – pionowy shmupik, w którym wielkim robotem zestrzeliwujemy inne wielkie i jeszcze większe blaszaki oraz dupne samoloty. Da się w to zgrać bez zgrzytania zębów, chociaż grafika wygląda tu mocno przeciętnie, a z muzyki nie zapamiętałem praktycznie nic. Power’upy zwiększają szerokość naszych strzałów i oczywiście zadawane uszkodzenia, zaś krajobrazy szybko przelatujące pod naszym bohaterem, równie szybko ulatują z naszej głowy. Nie ma w tej grze niczego do podziwiania, wiec Imperium pozostaje shmupem tylko dla zatwardziałych fanów dużych robotów.
SPRIGGAN POWERED (1996) NAXAT – tutaj mamy podobną sytuację jak grą powyżej, tylko że jest to shmupik poziomy, no i może minimalnie lepszy, z troszku większym potencjałem jak powiedziałby klasyk. Wielki latający robot zasuwa ciągle w prawo, złomuje wiele mało identyfikowalnych obiektów latających (czytaj z kiepskim designem), a dzieje się to w całkiem przyjemnych okolicznościach przyrody. Wydaje mi się jednak, iż twórcy zbytnio zachwycili się renderowanymi obiektami wrogów (bardzo technicznymi, mało kolorowymi), co na początku może się podobać, ale po dłuższym graniu całość grafiki zlewa się w szaro burą breję. Ładnie prezentuje się za to panorama w tle, korony drzew, jakieś skały i niebieskie niebo na horyzoncie. Nie jest to gra zła, ani też dobra, po prostu przeciętniak z dużym potencjałem. Można grać, ale nie trzeba.
W odróżnieniu od innych zestawów ekranów, tutaj mamy trzy gry ułożone pionowo.
SYVALION (1992) TAITO – Kurde bele, mógł być hit a wyszło pomieszanie z poplątaniem z tego Syvaliona, do jasnej cholery! Wyobraźcie sobie ładnego smoka robota, niczym żywcem wyjętego z Saint Dragon, czy Dragon Breed wpuszczonego do labiryntu, w którym musi walczyć z przeciwnikami. I tu leży smok pogrzebany, bo przez dziwny charakter rozgrywki nie chce się wcale a wcale w tego szpila grać! Latamy smokiem po podziemnych korytarzach szukamy chaotycznie drogi, sterowanie w ogóle nie jest jakieś intuicyjne, gdyż gra posiada scroll w każdym kierunku, a nasza bestia jest ogromna i przez to łatwo się zgubić. Podobnie chaotycznie walczymy z przeciwnikami i myślimy nad tym, że mocno przekombinowano z tym tytułem! Mocno komuś przegrzało tu dyńkę i zamiast grywalności dostaliśmy oryginalność na siłę. Mógł być hit, a wyszedł kit!
OCENY DLA POWYŻSZYCH GIER: PRZECIĘTNOŚĆ LUB MIZERIA.
KRAPISZCZA NIEDOTYKALNE…
BLAZEON (1992) ATLUS. Konwersja shmupa poziomego z automatów arcade, autorstwa ojców pierwowzoru. To jedna z tych gier, która na screenach wygląda całkiem obiecująco, zaś w akcji jest niestety śmierdzącym i niedotykalnym gównem, eee, znaczy się shitem. Najważniejsza sprawa – gdzie się do cholery podział scrolling, poszedł na piwo? Ekran niby przesuwa się, ale bardzo powoli i w bardzo rwany sposób, jakby SNES nie posiadał sprzętowego scrolla, albo przesuw ekranu zlecono ZX Spectrum. TRA-GE-DY-JA! W Blazeonie latamy statkiem, który potrafi się nawet zmienić w robota i na tym zalety tej gry się kończą… No, gwoli sprawiedliwości – to niektóre plansze przypominają klasycznego R-Type’a i niebrzydko zostały zaprojektowane. Niestety powolność akcji i nieobecność scrollingu zabijają grywalność tego tytułu bez litości!
STRIKE GUNNER (1992) ATHENA – wcześniejsza gra twórców świetnego Dezaemona to jakby klon Aero Fighters połączony z Raidenem. Daje to nadzieję na dobrą zabawę, a jest w istocie bezduszną strzelanką, z brzydko narysowanymi przeciwnikami, a na dodatek oprawa video straszy: beznadziejnym krajobrazem (jedno sklonowane i powielone maksymalnie drzewo w pierwszym etapie, hmm?), a także małą ilością kolorów. Brzydka, nudna, zapleśniała kaszanka (czytaj brązowo-zielona breja udająca strzelaninę). No, przy bossach to widać, że pracowała nad nimi ekipa z Atheny, no ale to jedyna jakość w tej słabej grze.
HUNT FOR THE RED OCTOBER (1992) RSP. W sumie to gra na podstawie filmu, ale zdecydowanie przeważają w niej etapy strzelankowe (z okrętem podwodnym w roli głównej) więc trafia do tego przeglądu. No i fajnie, no i super bo strzelanek takowych jest jak na lekarstwo. Sea Dragon, In the Hunt, Sea Fighter Poseidon i więcej nie pamiętam… No może kilka jeszcze znajdziemy w historii elektronicznej rozrywki, ale nie za wiele. Wróćmy jednak do Polowania na Czerwony Październik, gdyż bardzo przyjemnie wygląda na screenach i daje nadzieję na fajną rozgrywkę. Nadzieja matką głupich, nasza “łódź podwodna” jest bardzo niesterowna, przez co gra jest wręcz niegrywalna. Ktoś na siłę chciał wprowadzić tutaj realizm (bo przeca sterujemy podwodniakiem!), no i udało mu się to w stu procentach! Ani to dynamiczny shmup, symulator z tego żaden, więc zapytacie pewnie, czy ta łajba się do czegoś nadaje? Tak, nadaje się. Do spuszczenia w klopie!
SPACE INVADERS (1994) TAITO – Kolejni Najeźdźcy z Kosmosu, zrobieni tylko dla fanów legendarnego oryginału. To po prostu ciągle to samo danie, odgrzewane wcześniej już wielokrotnie, tym razem zaserwowane w kilku różnych wariantach. Oryginalnym czarno białym dla ortodoksów, z dodaną planetą w tle (również dla ortodoksów), albo z dodanymi kolorami (także dla ortodoksów, czy tam purystów): każdy rząd wrogów ma inną barwę, a także osłony i nasz statek inną. No i tyle w sumie, dalej nie chciało mi się sprawdzać bo się po prostu porzygałem. Ileż można wpierniczać ciągle ten sam odgrzewany kotlet, który pomimo swojej pionierskości i zasług dla rozwoju branży dawno pozostaje śmierdzący i niesmaczny? Taito dobrze wie jak zrobić świetne wersje Space Invaders bo udowodniło to w późniejszych wersjach tej gry zwanych Extreme, ale w przypadku tej edycji wsadziło po prostu trupa do mikrofali…
OCENY DLA POWYŻSZYCH GIER: ALE SZAJS!
RETRO NA GAZIE i BORSUK RETRO GRY TV PRZEDSTAWIAJĄ:
SUPER NINTENDO – VIDEO PRZEGLĄD SHMUPÓW!
PS1. Borsuk weźmie się jeszcze za bary z innymi 16-bitowymi shmupami i nie tylko! Dla Amigi przygotuje TOP 30 shmupów (przejrzał kilka setek amigowych strzelanek latanych na swoich live, w tym morze śmieci!), a w przyszłości przyszykuje przegląd strzelanin na Segę Megadrive oraz na PSX i Dreamcast!
PS2. Każdy obrazek we wpisie można powiększyć poprzez kliknięcie w niego.