Publicystyka | Gry które popularyzowały gatunki (Część I)

Ajjj dziś w Konsolidacji będzie o sławie, pieniądzorach i palmie pierwszeństwa! A może nie? No cóż, jak zwykle musi być „ale”.

Dobra, zanim przejdę do wyliczanki tytułem wstępu o co mi chodzi. Postanowiłem zebrać do kupy gry, które moim zdaniem wytyczyły pewne standardy na kilka lat w swojej dziedzinie. Gry, które sprawiły że i inni szli ich drogą robiąc kolejne tytuły, po prostu spopularyzowały one całe gatunki. Chciałbym też wyjaśnić, że chodzi mi o spopularyzowanie, a nie o bycie „pierwszym”. Często ludzie właśnie przy tych tytułach rzucają hasłem, że to prekursorzy gatunku, prawda jest jednak często inna. Nie będę tutaj wskazywał kto był pierwszy bo to bardzo grząski i zdradliwy temat, jedni mówią że gra X, inni dodają z oburzeniem że gra Y, a na końcu okazuje się że w sumie była jeszcze gra Z. Postanowiłem jedynie wskazać tytuły które były wcześniej, nie będę wyrokował czy były pierwsze, ale po prostu były wcześniej. Jeśli coś ma swój początek i punkt kulminacyjny to wypada też pokazać efekt końcowy, stąd podane będą również przykłady owoców tej popularności.

Przykładów miało być więcej, jednak podczas pisania tak mi się tekst rozrósł, że będziemy go dzielić na części, więc dzisiaj pierwsza paczka (wstrzymajcie się z hasłami “a gdzie gra XYZ dziadzie!”). No to co, przechodzimy do sedna?


Super Mario Kart

(Nintendo, SNES, 1992)

Dziedzina: cartracer

Wyszedł również później na: SNESmini

– Co było pierwsze: jajo czy kura!? –

Tutaj szczerze mówiąc mamy chyba sytuację, gdy gra była twórcą gatunku i to bez zbędnego „ale”, nie przypominam sobie czegoś na miarę MK wcześniej, ale mimo to pokuszę się o kilka typów gier nieco podobnych, które mogły być inspiracją dla karta Nintendo. Zacznijmy od pierwszej części Micro Machines (1991, Codemasters) z NES’a stworzonej w oparciu o markę resoraków o tej samej nazwie. Gierka to wyścigi wybranych pojazdów (nie tylko resoraki, ale np. helikopter) widzianych z góry i choć mechanika ta była już znana wcześniej (np. Rally Speedway, 1983) to chciałbym zwrócić uwagę na coś innego – na projekty poziomów. Ścigamy się naszymi autkami po stole na którym odrabiane powinny być zadania domowe, po stole bilardowym, w ogródku, ogólnie plansze były bardzo pomysłowe, ale jednocześnie niepoważne, oryginalne, kolorowe i niesztampowe jak i same pojazdy. Jest to element, który kojarzy mi się z gatunkiem cartracerów nierozłącznie.

Micro Machines  – rajcujące wyścigi dla każdego choć w niepoważnych sceneriach 

Drugim przykładem jaki chciałbym podać to wydany jako buda arcade i na 8 oraz 16 bitowce Buggy Boy (1985, Tatsumi). Mamy tutaj widok 3D taki jak w MK, nasz pojazd żwawo porusza się po każdym terenie, jak wjedzie na belkę to podskoczy a nawet jest możliwość „wykopania” piłki nożnej z trasy. Model jazdy dawał masę frajdy, gra była szybka, łatwa w nauce i na swój sposób również „niepoważna”. Sporo w nią grałem na swoim C64 i jej feeling również kojarzy mi się z gatunkiem cartracerów, choć podobnie jak w/w MM Buggy Boy to nie ten gatunek.

– O prowodyrze –

Jeszcze przed rozpoczęciem prac nad SMK wytyczone było jedno podstawowe zadanie – móc pozwolić na grę dwóch graczy jednocześnie. Shigeru Miyamoto i jego zespół chcieli dla przeciwwagi do swojej innej serii wyścigów F-Zero dać możliwość wspólnego grania młodym wojownikom dywanu. Wiązało się to z małymi cięciami w oprawie, ale efekt końcowy wyszedł satysfakcjonujący. Co ciekawe nie myślano z początku o tym by to była kolejna gra z Mario, ale w trakcie prac “zwykli” kierowcy wydawali się bez charyzmy, a Mario i jego ferajna to bardzo barwna trupa. Gdy jeszcze zamiast zwykłych wyścigów dodano tryb Battle, wślizgi i skoki dzieło zostało ostatecznie ukształtowane. Tak oto powstał nie tylko przełomowy tytuł, ale i podwaliny pod cały gatunek.

wspólna rywalizacja z innymi graczami, to główny cel serii

Od tej pory Marian z ekipą ścigał się w kolejnej części chyba na każdym sprzęcie Nintendo jaki wyszedł. Formuła jednak niewiele się zmieniała, co nieco zaczynało męczyć, konkurencja nie śpi i dodaje w tym momencie coraz ciekawsze tryby gry, a także… potyczki online. Nintendo mocno kulało jeśli chodzi o ten aspekt, Xbox i PlayStation były tutaj zawsze lepiej rozwinięte, ale w końcu na DS i Wii nieśmiało zaczęto badać ten aspekt, by na WiiU i Switch – Mario Kart 8 (Deluxe) wejść już po całości w sieć. W końcu pierwotna idea mogła ewoluować, czyli gracze mogli razem śmigać po królestwie grzybów i obrzucać się skorupami na szerszą skalę. Jako że gatunek (nie licząc serii MK) podupadł na siódmej generacji (PS3, X360) Mario Kart był znów niekwestionowanym królem.

– Spuścizna –

Największe ruchy w cartracerach lub jak kto woli gokartach (spotkałem się też z określeniem mascot racer) były na piątej i szóstej generacji konsol. Wtedy niemal wszyscy musieli mieć swojego racera, do gokartów zasiadły postacie z Disneya, Looney Tunes, LEGO, Nickelodeon, South Park, Pac-Mana i kultowi Wacky Races (Odlotowe Wyścigi) dla których ten gatunek był wręcz stworzony. Samo Nintendo też poszło dalej dając Rare zielone światło na Diddy Kong Racing (1997, Rare, N64). Warte odnotowania są jeszcze: Speed Freaks, Re-Volt, Stunt GP.

czyżby nadchodziło odrodzenie gatunku?

Oczywiście akapit należy poświęcić również na głównych konkurentów atakujących bezpośrednio Nintendo, bo przecież SEGA i SONY nie mogli odpuścić i na tym placu boju. Na Saturnie pojawił się Sonic R, który jednak nie był niczym specjalnym. Dopiero po przejściu na multiplatformy SEGA rozwinęła markę którą nazwijmy umownie “Sonic Racing” i z części na część zdaje się rosnąć w siłę i być powoli zagrożeniem dla MK. Sony z kolei nie miało oficjalnej maskotki, ale nieoficjalnie wszyscy kojarzyliśmy PSX’a z Crash Bandicootem, toteż mimo konfliktu Universal-Naughty Dog (więcej tutaj) pojawił się na salonach dopieszczony Crash Team Racing. Na PSX’ie Crash zbierał najwyższe laury, ale po przesiadce na kolejną generację i odstąpienie od marki Naughty Dog zaczął podupadać (samo ND zrobiło jeszcze genialnego Jak X, ale to bardziej future i combat racer) na zdrowiu. W 2019 roku na fali wskrzeszeń postaci Crash i Spyro odrodził się Crash Team Racing Nitro-Fueled, on + Mario Kart 8 Deluxe + Team Sonic Racing mogą stanowić bardzo solidne podwaliny pod odrodzenie się gatunku. Wysoka jakość tych gier i możliwości online dają tutaj więcej niż iskierkę do ponownego wybuchu.


Tony Hawk’s Pro Skater

(Neversoft, PSX, 1999)

Dziedzina: sporty extreme zadaniowe

Wyszedł również później na: N64, Dreamcast, N-Gage

– Co było pierwsze: jajo czy kura!? –

No cóż, Tomek Jastrząb pierwszy nie odkrył tutaj ameryki, na 8 bitowe maszyny w 1988 roku wyszła gierka Skate or Die! [EA], gdzie mieliśmy zróżnicowany gameplay. Ja miałem niestety za bajtla na kasecie do C64 jakąś pociętą wersję i tylko zjeżdżałem w dół ulicy z bratem omijając przeszkody, ale było tu więcej atrakcji, mogliśmy np. na halfpipeie czesać tricki, czy ścigać się na deskach. Był więc i klimat „skejterski” i jakieś zróżnicowane zadania. Jeszcze wcześniej na 8bitach mogliśmy też pograć w California Games [1987, Epyx] gdzie był halfpipe wśród kilku „dyscyplin”.

halfpipe jest, deska jest, można zaczynać jazdę nawet na 8 bitach

Wspomnieć należy też o Top Skater [1997, SEGA], który dostępny był na automatach arcade z wbudowaną deską! Trafi do naszego muzeum w Krakowie, sam śmigałem i mocno polecam! Tym bardziej ze Neversoft pierwotnie na tej grze się wzorował. Warta wzmianki jest tutaj nie tylko sama deskorolka, co OST. W pełni licencjonowany i złożony z rockowych kapel, no jak w mordę strzelił w sam deseń THPS! Sam gameplay to jednak arcadeowa rynna przypominająca gry snowboardowe z tego okresu. W podobnych klimatach utrzymany jest np. Street Sk8er na PSX [1998, Atelier Double].

– O prowodyrze –

Tony Hawk’s Pro Skater, a u nas w Europie Tony Hawk’s  Skateboarding, którego recenzję poczytać możecie tutaj, odznaczył się w historii gier video jak ten tytuł, który zapoczątkował całą szajbę na punkcie sportów extreme w “formule zadaniowej”. Jak mogliście poczytać nie był na wielu polach pierwszy, ale to co wprowadził to przede wszystkim natychmiastowość rozgrywki za pomocą intuicyjnego sterowania, które jednocześnie pozwalało na wiele kombinacji. Zadania mimo tego że były schematyczne, okazały się bardzo grywalne i w odróżnieniu od arcade’owych rynien czy 8bitowych gibań po rampie dawały poczucie zróżnicowania gry. Areny były również przemyślane na tyle że potęgowały poczucie wolności, mogłeś robić co chcesz, kombinować do woli mimo ograniczonego czasu na przejazd czułeś się puszczony luzem. Te trzy czynniki razem wzięte i polane klimatycznym OST stanowiły formułę idealną.

niby głupi pomysł, pozbieraj literki S-K-A-T-E, a ile radochy!

Później seria poszła dalej, do dziś najlepiej oceniane i rozpamiętywane zdają się być części z numerkiem 2 i 3. Części wyszło sporo, spod dłuta Neversoftu wyszło ich 9 + wiele gier pobocznych i reinkarnacje od innych studiów. Znamienne jest to, że rozkwit gatunku i jego upadek pokrywał się z rozkwitem i upadkiem serii. Pod koniec Tony zaczynał męczyć graczy, mimo wielu usprawnień rozbudowujących system i lepszej oprawy graficznej to wciąż był ten sam Tony z 1999 roku. Oryginalny kręgosłup tkwił w każdej z głównych części THPS, to z czasem musiało się po prostu przejeść. Pojawiły się gry podchodzące do tematu zupełnie inaczej jak Skate, pojawiły się studia zasłużone dla tematyki jak EA Big, czy Z-Axis, ale żadnego z nich nie ma już z nami. Jak Tony się wyczerpał, tak wszyscy inni poszli za nim, dziś gry z tego gatunku to duża rzadkość i jak już są to starają się być “poważne”,  takie kolorowe i frywolne zadaniowe jak THPS chyba w ogóle nie występują, no chyba ze to reinkarnacja THPS ;).

– Spuścizna –

Choć można by wskazać różne przykłady (np. AirBlade, Amped), to spuściznę THPS podzielę na dwie ścieżki, pierwszą z nich niech będzie „ścieżka Activision”. Po komercyjnym sukcesie wydawca oczywiście skoczył na kasę i stworzono cały szereg gier opartych o założenia, a czasem nawet o silnik na którym hulał Tony, zawsze też sygnował te gry znany reprezentant tej dziedziny. Wśród nich były dwie części Mat Hoffman’s Pro BMX, do tego Kelly Slater’s Pro Surfer, czy Shaun Palmer’s Pro Snowboarder. Możemy mówić o całej “linii Pro”.

produkcje Z-Axis miały pecha i do wydawcy i do konkurencji, ale zagrać warto i dziś

Drugą ścieżką jaką chciałbym wskazać to produkcje Z-Axis. Jest to trochę niefortunne, bo gry z tej stajni nierzadko jakościowo były równe a nawet lepsze od tego co oferowało Activision w tym samym czasie, ale zawsze były o krok za Acti i sprzedaż też nie była taka wysoka. Zaczęło się na PSX od Thrasher Presents Skate and Destroy, który był spóźniony o dosłownie miesiąc za pierwszym THPS. Była to jednak gra trudna, zupełne przeciwieństwo natychmiastowego szpila od Neversoftu i została przez niego przyćmiona. Potem Z-Axis zaczęło iść w stronę konkurencji i zaczęli tworzyć przystępniejsze, podobne do gier Acti, ale wciąż zachowujące unikalność. Wyszły dwie bardzo udane (szczególnie druga) części Dave Mirra Freestyle BMX (znane nazwisko w tytule hmm), potem nadeszło apogeum ich kunsztu w Aggressive Inline również ze znanymi nazwiskami na pokładzie, ale na końcu przed samym bankructwem wydawcy (Acclaim Entertainment) na szybko i pod przymusem popełnili BMX XXX.


Medal of Honor

(DreamWorks Interactive, PSX, 1999)

Dziedzina: wojenny shooter FPP

– Co było pierwsze: jajo czy kura!? –

No cóż, wymienianie tutaj wojennych shmupów takich jak Slikworm [1988, Tecmo], czy run’n’gun  jak Commando [1985, Capcom] nie ma sensu, bo tego było mnóstwo. Odnotować należy, że „wojenne strzelanki” były z nami w tej branży niemal od początku, sam pamiętam że na C64 miałem jedną całą kasetę w pudełku na którym ładnie wydrukowano napis „GRY WOJENNE”.

strzelaniny wojenne to Panie i przed wojną były…

W przypadku przeniesienia wojennych realiów w świat strzelanin z perspektywy pierwszej osoby mamy chyba jasny punkt programu – legendarny Wolfenstein 3D [1992, id Software]. Mamy shootera FPP, mamy nazioli i nawet sam Adolf się załapał. Jednak po nim nadszedł jeszcze bardziej legendarny DOOM, potem Duke, Blood itd. tzw „doomowce” zalały świat, ale jakoś tej „ludzkiej” wojny w nich nie było, a sam gatunek w tym czasie był bardziej domeną kompów a nie konsol (które czasem dostały porty, czasem nie, a czasem miały coś portopodobnego), więc nie mamy tu dla niego osobnego rozdziału, choć pasuje idealnie. Czy o czymś jeszcze powinienem wspomnieć? A mamy tu nasz polski akcent w postaci Mortyr na PC, który wyszedł kilka miesięcy przed MoHem i pokazuje alternatywną historię II WŚ.

– O prowodyrze –

Na konsolach dopiero 5 generacja (Saturn, N64, PSX) sprawiła że strzelaniny FPP wchodziły na salony, choć przyznać trzeba że wciąż nieśmiało, często w postaci krojonych portów z PC i czasem nieporadnie dostosowanych do pada. Choć gatunek ten doczekał się kilku dobrych shooterów na tych konsolach to w wojennych klimatach był tylko jeden jasny punkt świecący nad wszystkimi – Medal of Honor. To w nim otoczka II WŚ nabrała sensownego wymiaru, bo trudno o nim mówić w przypadku Wolfa 3D. Filmiki dokumentalne w ramach przerywnika, ciekawe misje do wykonania, bardzo nastrojowa muzyka i próba odtworzenia autentycznych miejscowości i zdarzeń, tego na taką skalę do tej pory nie było.

okazanie lewych papierów pozwli ominąć strażnika bez podniesienia alarmu – wiele takich smaczków czekało na nas w MoH

By zobrazować jak bardzo dbano o detale i otoczkę historyczną napiszę że gra miała w USA premierę 11 listopada – w dzień weterana. Bronie to nie kosmiczne spluwy tylko autentyki będące na wyposażeniu aliantów i nazistów w tym okresie. Twórcy konsultowali się z weteranem wojennym i odbyli pod jego okiem szkolenie wojskowe, tym weteranem był Kapitan Dale Adam Dye Jr. który był konsultantem też m.in. przy filmie Kompania braci. Czujecie to? Po bezmyślnym strzelaniu do kosmitów i im podobnych taki wręcz filmowy tytuł rozpoczął nową erę. Gier z tej serii wyszło sporo, ostatni zameldował się w 2012 roku Medal of Honor: Warfighter, który przenosi gracza w teraźniejsze konflikty zbrojne. Ja osobiście najmilej wspominam prócz pierwszych dwóch części z PSX’a również trzecią pt. MoH: Allied Assault z 2002 roku na PC, gdzie graficznie zostałem zmieciony.

– Spuścizna –

Po premierze MoH’a zmieniło się bardzo dużo, strzelaniny wojenne wkroczyły w nowy wymiar. Zaczęto eksperymentować z tym tematem, zmieniały się fronty i epoki, zmieniały się same zasady rozgrywki przechodząc z liniowej strzelaniny dla jednego gracza, przez bardziej taktyczny sznyt po prawdziwe batalie dla ludzi zrzeszonych online. Można tutaj wymienić takie serie jak Operation Flashpoint (pierwsza część: 2001r.), serię Battelfield (pierwsza część: 2002r.), serię Vietcong (pierwsza część: 2003r.), czy np. alternatywną historię w Iron Storm (4x Studio, 2002), wskrzeszono też markę Wolfenstein. Gry o tej tematyce wychodzą po dziś dzień i pewnie jeszcze długo będą, nawet jeśli MoH już nie bryluje na salonach.

CoD vs MoH to przeniesienie wojny wirtualnej na grunt wojen biznesowych

W poprzednim akapicie wymieniłem sporo gier, którym można przypiąć łatkę „inspirowanych Medal of Honor” lub po prostu płynących z nurtem przez niego wytworzonym, jest jednak jedna seria warta osobnej wzmianki – Call of Duty. W wyniku konfliktu z wydawcą MoHa (EA), część twórców odeszło z firmy i pod skrzydłami Activision stworzyło własne studio Infinity Ward. Utworzone rzez nich Call of Duty z 2003 roku to podwaliny pod istną batalię MoH vs CoD, studia te przez lata rywalizowały z sobą dostarczając wiele tytułów. Koniec końców przegrał MoH, a CoD zarobił dla Acti takie ilości kapuchy, że pewnie nawet nie dalibyśmy rady tego wydać.


Dobra koniec ludziska, następnym razem dorzucimy na rożen coś innego, może Zelda? Resident Evil? Tomb Raider? Się zobaczy, może wy macie jakiś szczególny typ?

Naczelna Osoba na stronie, czyli Nacz.Os. (zajmuje się wszystkim i niczym). Hedonistyczny megaloman o sercu z pikseli. Ulubione gatunki: platformery, sporty extreme w sosie arcade, carcade, logiczne, klasyki z C64 i wszystko co wyzwala adrenalinę! Posiadane platformy: C64, PSX, PS2, GC, Wii, PSP, PC, DC, Xbox