Recenzje | RollerGames / Panic Restaurant (NES)

Zapraszamy na minirecenzję dwóch przyjemnych gier na NES’a, które ogrywał nasz retro obieżyświat LukegaX. Co powiecie na takie combo: sport na rolkach plus restauracja ogarnięta paniką? Słyszałem, że niby drużyna roznegliżowanych rolkarek (albo wrotkarek) wpadła do jakiejś knajpy na lasagne, czy jakieś hot-dogi i pośród klientów wybuchło ogromne poruszenie… Hmm ciekawe, a może ktoś podłożył tam dodatkowo materiały wybuchowe? Hmm bombowo, albo wszelkie jedzenie zostało opętane przez demony i postanowiło zamienić się rolami z ludźmi? Hmm, gruby szajs, mówię wam, po prostu wyruszyło na żer pośród naszego gatunku! Szczerze to ja nie wiem, nie znam się, nie wypowiem, nie grałem, ale mam nadzieję, że nasz redakcyjny kolega w poniższym tekście wyjaśni nam to całe zamieszanie… A przede wszystkim fakt, czy recenzowane dzisiaj przez niego gry są warte uwagi? (Borsuk).


ROLLERGAMES

KONAMI (1990/91)

NES

SPORTOWA / BIJATYKA / PLATFORMER

TAKŻE: AUTOMATY ARCADE

Czy jest jeszcze jakaś żywa istota, która nie chciałaby dopaść głównego bohatera?

Dawno dawno temu w roku 1989 w USA był sobie teleturniej pod tytułem RollerGames, w którym to sześć drużyn rywalizowało w różnych konkurencjach opartych na jeździe na wrotkach. Rok później pewna znana japońska firma mająca w swoim dorobku Teenage Mutant Ninja Turtles, Contrę, Castlevanię, czy stareńkie Yie-Ar Kung Fu postanowiła stworzyć adaptację tegoż show. Jednakże samo stworzenie gry wyścigowej z rolkarzami zamiast samochodów byłoby zwyczajnie nudne, tak więc Konami mając doświadczanie w tworzeniu beatem’upów oraz platformówek – postanowiło połączyć oba gatunki i stworzyć mieszankę wybuchową! Przekonajmy się więc jak to wyszło?

Na początek przyjrzyjmy się fabule: otóż prowadzący teleturniej (pewnie domyślacie się jaki) został porwany przez trzy „złe” drużyny i tylko reprezentanci trójki „dobrych” teamów mogą go uratować, wkraczając na teren wroga. Tak więc widzicie – z jednej strony mamy nawiązanie do oryginału (program telewizyjny), z drugiej strony otrzymaliśmy standardową historię o porwanej „księżniczce, która jest w innym zamku”, ale na szczęście w tego typu grach fabuła nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Jednak autorom należą się brawa za ciekawe wykorzystanie dosyć oszczędnego materiału źródłowego. Przejdźmy teraz do technikaliów gry.

Przed wyruszeniem w drogę do pokonania Shreddera należy zebrać drużynę… a nie, to nie ta gra…

W przypadku RollerGames mamy tu do czynienia z połączeniem chodzonej (jeżdżonej na wrotkach) bijatyki z elementami platformowymi. Sama rozgrywka jest podzielona na trzy sekcje: w tej w której skaczemy i przy okazji atakujemy nacierające na nas fale wroga, padające po jednym uderzeniu niczym w Kung Fu Master, etapy w których gra zamienia się w prawdziwą chodzoną młóckę niczym w Double Dragon oraz etapy będące czymś w pokroju endless runnera dziejące się na autostradzie. Te ostatnie są umiejscowione pomiędzy standardowymi etapami, więc na małą różnorodność rozgrywki nie sposób narzekać.

Tak samo jest ze scenerią, gdyż odwiedzimy takie miejscówki jak: blokowisko, dziurawą autostradę, na której ktoś porozrzucał miotacze ognia (ciekawe dlaczego?), złomowisko, kanały pełne śliskich powierzchni prowadzących do morderczej wody, kolejną autostradę (jeszcze bardziej dziurawą), dżunglę w której  poczujemy się niczym Bill Rizer z Contry podczas jego pierwszej misji. Tak nawiasem mówiąc spędzicie w niej nieco więcej czasu niż przy innych miejscówkach, ze względu na sporą ilość pułapek, szczególnie irytujących w jaskini i na tamie, w której to będziemy skakać po drewnianych kładkach. Na koniec czeka nas eksplorowanie finałowej bazy wroga pełnej niespodzianek, ale to już zobaczcie sami. Przypominam że przez całą grę jeździmy na rolkach – więc muszą być one wyjątkowo off-roadowe, skoro sprawdzają się w tak różnorodnych warunkach. Lepszej reklamy chyba nie dało się wymyślić!

Coś mi się zdaję, że boss raczej nie ma szans w tym pojedynku..

Tak jak wcześniej wspomniałem, w trakcie rozgrywki będziemy kierować losami trójki dzielnych śmiałków. Do wyboru mamy: masywnego i silnego gościa, który zada spory łomot przeciwnikom, jednak będzie mu ciężko w sekcjach platformowych, ze względu na swoją wagę; różowowłosą damę, która jest szybka jak błyskawica, więc chwila nieuwagi i może wylądować w jakiejś przepaści, a także bruneta, który jest najbardziej zbalansowaną postacią i moim zdaniem jest on najlepszym bohaterem. Warto dodać, że każda postać poza podstawową paletą ciosów posiada swój unikatowy atak specjalny, który możemy wykonać trzy razy na poziom, oczywiście warto je zachować na walki z bossami i innymi silniejszymi oponentami.

Co do ścieżki dźwiękowej to wiadomo, że jak przystało na KONAMI przygrywa nam Kultowa, Odjazdowa Nuta Angażująca Mocno i Intensywnie! W szczególności warto wspomnieć o epickim motywie podczas walki z bossem, zachęcam abyście przekonali się sami grając w RollerGames lub posłuchali muzyki na Youtube.

Nie ma to jak bezpieczna autostrada, zgodna z przepisami bezpieczeństwa ruchu drogowego…

Równie wybornie jest pod względem oprawy graficznej – jest bogata w szczegóły, jedynie do czego mógłbym się przyczepić to mała ilość detali przy zwykłych przeciwnikach. Wynika to pewnie z ograniczeń sprzętowych, w końcu mamy tu do czynienia z tytułem imitującym trójwymiar. Podsumowując RollerGames to jedna z najbardziej unikalnych pozycji na NESa, a dzięki wysokiej jakości wykonania uzyskujemy tytuł niezapomniany, do którego będziemy wracać nie raz, nie dwa, ani nie trzy razy, ino wincyj! Gra charakteryzuje się naprawdę wysokim replayability i grywalnością.

Retrometr

Najlepsza gra z wrotkami (rolkami) w roli głównej. Dodatkowo to bijatyka i platformer!

Jeżeli uwielbiałeś za młodu, spokojnie możesz dodać medal.

Ciekawostka: Została wydana także gra na automaty pod tym samym tytułem – z zupełnie inną i gorszą moim zdaniem grafiką od omawianej prze ze mnie wersji.


PANIC RESTAURANT

EIM LTD. / TAITO  (1992)

NES

PLATFORMER Uwaga! Uwaga! Szalony kucharz morderca znowu na wolności! 

Jedzenie, jeden z kluczowych elementów naszego życia  towarzyszące nam od początków istnienia wszechświata. W końcu bez niego trudno byłoby przetrwać, ale jako że to portal o grach, a nie o jedzeniu (pamięta ktoś e-zina Lodówa Center?) to przejdźmy do apetycznie wyglądającego drugiego dania. Czy okaże się równie smakowitym kąskiem, jak pierwsze czyli RollerGames? A może niestety odgrzewanym kotletem? O tym dowiecie się w tej oto recenzji.

24 kwietnia 1992 roku, Restauracja „Don Pychotta”, minął kolejny pracowity dzień! Właśnie miałem zamknąć bramę, a tu nagle w pełnym mroku, jakiś człek na latającym obiekcie przeleciał tuż obok mnie! – Czy to Dwukwiat na swoim magicznym kufrze? Niemożliwe – pomyślałem. – Przecież coś mi wspomniał, że wyruszył w daleką podróż z jakimś magiem, w niewiadomym celu. Nagle znowu ten ktoś przemknął tuż przed moim nosem! 

Z oddali zauważyłem tylko zakręcony wąs. – Waluigi, czy to ty? – spytałem, nikt nie odpowiedział. Potem coś błysnęło w moim kierunku i nie wiadomo dlaczego pojawiłem się w bliżej nieokreślonym miejscu. Wtedy zobaczyłem znajomą sylwetkę i okazało się, że to był mój największy rywal pośród kucharzy! Zwał się skurkowaniec Ohdove i wiecie co? Ukradł mi moją ukochaną restaurację, twierdząc, że należy do niego! Z demonicznym śmiechem odleciał do „swojej” nowej knajpy. – A to nikczemnik! Muszę odzyskać mój dobytek życia! Ale zaraz, zaraz, co tu robią skaczące marchewki i wściekłe półtorametrowe kiełbaski!? Coś mi mówi, że nie będzie łatwo! Na szczęście dobrze że znam się na tajemnych sztukach walki narzędziami kuchennymi! (tak zwane Cook-Fu), więc pora odebrać to co moje!

Proszę nie wkurzać tostera!

Wyobraźcie sobie taką sytuację –  jesteście właścicielem znanej restauracji, nagle wasz największy konkurent okrada was z dorobku życia przejmując waszą posiadłość, przepisy oraz jedzenie… które nagle ożyło i chce was dopaść za wszelką cenę! Więc nie pozostaje wam nic innego jak odzyskanie tego co nasze, mordując hordy wściekłego żarcia! Atakują nas kiełbasy, hamburgery, marchewki, pizza, a nawet i niejedna paczka frytek, no to są po prostu jaja (tak nawiasem mówiąc one też próbują nas załatwić…)! Na szczęście nie jesteśmy bezbronni, mamy do dyspozycji takie narzędzia do eliminacji pożywienia jak: patelnia, długa łyżka, wielki widelec, talerze do rzucania, garnek (zakładany na głowę) zadający spore obrażenia oraz dający tymczasową nieśmiertelność. Do pełnego wyposażenia kuchni brakuje tylko ręcznika, nieprawdopodobnie użytecznej rzeczy mającej wiele praktycznych zastosowań ofensywnych i defensywnych. Wielu szefów kuchni byłoby dumnych z umiejętności naszego bohatera, który ma przecież parędziesiąt wiosen na karku, a dziarski niczym młodzian. Jak można się spodziewać tytuł ten obfituje w sporą ilość abstrakcyjnego humoru, dzięki czemu wielokrotnie uśmieszek zawita na naszych ustach.

Z garnkiem na głowie nie straszne nam nawet kurze korpusy!

Jak pewnie się domyślacie akcja toczy się wyłącznie w restauracji, czyli pewnie będzie nudno? Zaskoczę was! Owszem będziemy toczyć boje w placówce gastronomicznej, jednak na tyle unikalnej, że będzie co tu pozwiedzać! Począwszy od w miarę klasycznego wnętrza, po gigantyczną kuchnię, gigantyczną lodówkę, gigantyczną piwnicę… oraz całą masę innych pomieszczeń sporych rozmiarów. Hmm, ciekawe ile czasu zajmuje sprzątanie takiej sporej restauracji? Nie dość że lokacje są różnorodne to i graficznie są dopracowane  (jedzonko zresztą też) – może nie są to limity możliwości poczciwego NES’a, jednak od strony wizualnej nie ma się tutaj do czego przyczepić. Pewien starożytny filozof Lukegus Maksimus mawiał: gdzie grafików sześć tam muzyków brak… i w sumie coś w tym jest! Nie żeby oprawa dźwiękowa była tutaj tragiczna, tyle że jest ona taka nijaka, nie wpadająca w ucho, czyli w sumie mocno przeciętna.

Dzikie kiełbaski w warunkach naturalnych z reguły są osobnikami agresywnymi, jakiekolwiek bliższe spotkanie grozi wrogim atakiem! Warto również pamiętać iż nie należy ich dokarmiać warzywami, bo może spowodować to tragiczne skutki dla karmiącego! – czytał David Attenborough 

Co do minusów, to przede wszystkim tytułu tego nie można nazwać unikalnym, czy chociażby posiadającym elementy wyróżniające go na tle konkurencji. Panic Restaurant nie należy także do zbytnio długich szpili, spokojnie ukończycie go w mniej niż w pół godziny. Głównie dlatego że nie jest przesadnie trudny, więc i rzadko będziecie ginąć, co w sumie może i dobrze, bo nadaje się na miłego odstresowywacza pomiędzy większymi hardkorami z biblioteki NES’a. Głównie dlatego daję mocno żółtą ocenę, wysmażoną niczym dobra jajecznica! Taka na boczku!

Retrometr

Smaczne, acz niezbyt wyszukane danie. Ot, kolejny platformer na NESa, warty jednak naszej uwagi.

Ciekawostka: W wersji japońskiej z jakiegoś powodu kierujemy młodym kucharzem… który atakuje z dyńki! Trochę to dziwne, nieprawdaż?

Ciekawostka 2: Screeny pochodzą od autora, a także z Mobygames.

Autor: LukegaX

Informatyk z zawodu i zamiłowania. Ulubione gatunki: platformówki, gun and run, FPSy, TPSy, wyścigowe, metroidvanie oraz cała reszta co jest szybka i dynamiczna - wiek gry nie ma znaczenia. Posiadane platformy: Commodore C64, Brick Game, Pegazus, PC