Yo yo yo! Idziemy za ciosem i patrzymy dalej na kolejne efekty uboczne po kuracji mutagenem BiG! Wracamy na stare boiska, ale formuła jakaś taka nowa!
W świecie EA BiG wiele się zmieniło od SSX3, który był moją ostatnią recenzją gier z tej stajni. Od marki został odsunięty jej ojciec, Steven Rechtschaffner. Zmienia się też polityka tworzenia i wydawania gier, nie ma miejsca na eksperymentalne IP jak Shox czy Sled Storm. Pora na sprawdzone konie, stąd wydanie pomiędzy SSX3, a NBA Street V3 w zaledwie rok dwóch części NFL Street co jest jasnym sygnałem że wersje street mają iść na taśmę produkcyjną jak ich “realistyczne” odpowiedniki (FIFA, NBA Live, Madden NFL) przynoszące kapustę z dolarów do siedziby EA. NBA Street po części dostaje tutaj również rykoszetem, co prawda za serię nadal odpowiada Will Mozell, ale już odchodzi się od lekko kreskówkowej stylistyki znanej z vol 2, o którą Will i Steven walczyli. Tu i ówdzie widać też otwarcie na większą ilość rynków oraz dojeniem marki, która w tym samym roku zawita na PSP jako NBA Street Showdown. Nie oznacza to jednak że V3 najeży na starcie skreślać, to wciąż ci sami ludzie którzy tworzyli serię i którzy są na fali, wspomagani dolarami EA nadal mają “to coś”.
kolejny raz wracamy na dzielnię zawalczyć o szacunek
Jako że jest to już trzecia recenzja gry z tej serii to nie będę się rozwodził o zasadach, tłumaczył czym jest gamebreaker itp. o tym poczytacie w recenzji jedynki i dwójki. Przejdźmy do samej gry i skupmy się na nowościach oraz odczuciach względem poprzedników.
Welcome to the show
Please come inside
Ladies and gentlemen!
W końcu mamy w pełni wymieszane światy ulicznych zakapiorów, zawodników NBA oraz legend NBA w trybie kariery. W jedynce było to niemal zupełnie NBA, w dwójce całkowicie oddzielono NBA od ulicznych grajków, a w V3 są oni w pełni przemieszani. Przez cały czas mamy składy w których jest mieszanka, sami oczywiście też możemy do woli werbować różnych zawodników do swojego dream team. Jedyne ograniczenie jest takie, że zawsze musi grać stworzony przez ciebie koszykarz którego przez całą kampanię rozwijasz, ale to akurat nie przeszkadza, w końcu sam go tworzysz :). Idąc naprzeciw oczekiwaniom prezesów EA mamy też zwiększony wachlarz ulicznych zawodników, jest odczuwalnie więcej kobiet, białasów i innych grubasów, nie dominują aż tak ci wszyscy atletyczni ekhem… Afroamerykanie. Jest też więcej boisk, wyjdziemy poza USA i zwiedzamy też Kanadę i UK. Wincyj wszystkiego wszędzie! By każdy się mógł identyfikować z tym światem.
Już w vol 2 mieliśmy specjalne eventy na odrębnych zasadach, a tym razem właściwie da się przejść kampanię niemal wyłącznie grając w różne wariacje street ballu. Masz każdego dnia dwa mecze do rozegrania (dzień i noc) i wybierasz sobie z listy który mecz chcesz wybrać. Możesz wybierać zasady takie jak: tylko dunki punktują, pierwszy gamebreaker wygrywa, dobij 500,000 punktów stylu, wszystkie kosze są za jeden punkt, gramy do 7 punktów itp. Te wariacje + różne składy dają fajne możliwości, np. Vince Carter i jego ekipa wyzwie ciebie na mecz gdzie tylko wsady punktują, albo 3 najlepszych blokerów z Timem Duncanem dają ci fory i 5 punktów na start bo i tak z nimi nie wygrasz (tak twierdzą… naiwniacy), innym razem skład rywala to trzech koszykarzy z ostatnich okładek NBA Live, fajne to jest. Najważniejsze są organizowane od czasu do czasu turnieje, ponieważ to tu można zwerbować uliczne legendy znane z poprzednich części, szykuj się na powrót Biggie Littles, Takashi, Bonafide, Stretch i reszty ekipy!
uliczni zawodnicy powracają, w tym znany z jedynki olbrzym Takashi, mistrz bloków!
Lekkim urozmaiceniem jest też zaciągnięcie się do drużyny NBA, ale trochę dziwnie to zrealizowano. Po jakimś czasie drużyna sama się po ciebie zgłosi i możesz przyjąć ich ofertę lub nie. Ja grymasiłem i nie wybierałem długo czekając na ofertę fajnej drużyny, a czas leciał. Koniec końców nie dostałem oferty ze “szczytowej” ekipy tylko 76ers którym słabo szło, wybrałem ich bo w sumie już był to ostatni dzwonek by wybrać i mógłbym zostać z niczym, a chciałem sprawdzić tą opcję. Kilka spraw moim zdaniem spieprzono. Po pierwsze zerowy dobór składu, przydzielają ci sami zawodników, kumacie że grałem w 76ers i nie było Allena Iversona na parkiecie? Po drugie grasz do 21 na zasadach ulicznych, dlaczego nie do 30 na zasadach NBA jakie są do wyboru w kampanii? Ktoś czegoś nie przemyślał. No więc tak, ja rozegrałem dwa mecze, potem sezon się skończył, mój skład jako zbyt słaby na play off (dołączyłem na koniec sezonu, więc cudów nie zdziałałem) zakończył rozgrywki. Jak to było? Kto grymasi nie kutasi, czy jakoś tak.
mecze rozgrywamy w dzień i w nocy, sporo ich ale za to jak wyglądają!
Od tego przesytu jednak głowa potrafi rozboleć. Uliczna kampania dla pojedynczego gracza wydaje się być fajna, ponieważ jest urozmaicona, ale… jest po prostu za długa. Musisz rozegrać 10 tygodni po 2 mecze na dzień co daje 140 meczy… no dajcie spokój, za dużo! Bież pod uwagę że są tu też w tym turnieje po kilka meczy, czasem zdobycie 21 punktów trochę trwa jak masz mocniejszego przeciwnika i robi się nagle kilkanaście jak nie dwadzieścia godzin! Poprzednie części łykało się poniżej 10h i wciąż miałem apetyt na sprawdzenie innych trybów, tym razem nie miałem ochoty już na nic. Czytałem opinie, że pod koniec człowiek zaczyna szukać na liście eventów “gramy do 7 punktów”, by jak najszybciej przejść i potwierdzam – tak, szukasz takich rozgrywek by jak najszybciej zleciało. Do tego czasem dostajesz wyzwanie od kogoś, generalnie są to fajne wyzwania, ale czasem nie chcesz go przyjąć bo w ten sam dzień jest np. turniej z Bonafide do rozegrania. I co? Nie przyjmiesz wyzwania i odbierają ci punkty reputacji, nie wybierasz turnieju i nie zwerbujesz Bonafide. Czasem masz 3 wyzwania na raz i musisz rezygnować z któregoś, a czasem przez 5 dni pod rząd nie masz żadnego, bezsens.
festiwal dunków wydaje się być efektownym dodatkiem, nawet jeśli to tylko przystawka do dania głównego
Skupmy się na nowinkach systemowych, moim zdaniem należy wspomnieć o trzech. Największą innowacją jest chyba trick stick (brzmi jak tytuł pornola), jest nim prawy analog dzięki któremu robisz tricki podczas dryblingu i wsadów (wcześniej dawałeś kierunek + przycisk). Dlaczego zmieniono coś co działało? To oczywiste, coś trzeba napisać na okładce ;). Na szczęście da się włączyć stare sterownie. Drugą nowinką jest konkurs wsadów jaki znasz z NBA All-Star Weekend. Tryb wydaje się mocno dopieszczony, masz jury, przeciwników i robicie wsady jeden po drugim tak by były jak najefektowniejsze. Naprawdę jest sporo możliwości, mimo to jakoś nieszczególnie mnie ten tryb zainteresował. Ostatnią nowinką jest zmieniony gamebreaker, usunięto wszystko z vol 2, teraz gamebreaker jest tylko jeden, a jak go odpalisz masz możliwości wsadu podobne jak na wspomnianym konkursie. Im lepszy współczynnik “dunk” ma zawodnik, tym dłużej może kręcić piłką przed wsadem. Skoro wspomniałem o Vol 2…
NBA Street vol 2 vs V3
No i pora na zwyczajowego versusa, czy osławiony vol 2 ma szansę z bardziej zaawansowanym V3? Zacznijmy od… hmm niech będzie mechanika. Vol 2 względem jedynki mocno rozbudował system zarówno pod względem tricków jak i gamebrakera, więc V3 musiał kombinować by to przebić i się udało poprzez kolejną zmianę gamebreakera oraz wprowadzenie “trick stick”. Od przybytku jednak głowa boli i mi takie zmiany dla zmiany średnio podchodzą, tu nic nie doszło tylko się zmieniło. Będąc przy okołosystemowych rewirach wspomnę, że podoba mi się bardziej w V3 to, że mamy s-ball wymieszany z NBA i legendami NBA, w Vol 2 były to odrębne światy. Mimo to w V3 kampania po prostu trwa za długo, spokojnie można by ją skrócić nawet o 1/3!
Audio? Tu gra rolę gust, więc trudno stwierdzić, niby podobne klimaty i ten sam komentator, ale jakoś wolałem vol 2. Z kolei grafika urzekła mnie już zdecydowanie w Vol 2 bardziej. Ten oldschoolowy styl, fikuśne fonty, lekki kreskówkowy sznyt, kompletne przeciwieństwo realistycznego V3. Owszem V3 wygląda obłędnie jak na dedykowane platformy, ale mam wrażenie że to vol 2 przetrwał próbę czasu, jest ponad to, a V3 był efektowny głównie na premierę, nie konserwuje się odpowiednio i brak mu spektakularnych miejscówek jak Yakatomi Plaza w jedynce, czy Uptown Manhattan w vol 2. Jest zbyt mocno “street” if you know what I mean. Dlatego mimo docenienia V3, obstaję przy Vol 2!
Ladies and gentlemen, good evening
You’ve seen, and seeing is believing
Your ears and your eyes will be bleeding
Please check to see if you’re still breathing
Skoro w versusie zahaczyłem o temat to rozwińmy wątek otoczki a/v. Muzyka to nadal bujające rapsy, choć tym razem bardziej współczesne, bez oldschoolowych kawałków jakie bujały w vol 2. OST ma swoje momenty, zdecydowanie motyw przewodni który nas zawsze wita, czyli Shells – Ladies and Gentlemen pozostanie w mojej głowie jako symbol tej gry. W ciekawostkach poczytacie o wkładzie Beastie Boys, oni również są na trackliście z rewelacyjnym An Open Letter To NYC. To jednak wszystko co zapamiętałem, reszta kawałków jakoś się nie wbiła mi do świadomości. Komentator pozostał ten sam, to radiowiec i uliczny koszykarz Bobbito Garcia, który nadal trzyma poziom ponadprzeciętny, ale jakoś tak mam wrażenie że z najlepszych tekstów się wysypał. Wciąż ma masę rzeczy do powiedzenia, dużo spersonifikowanych wcinek, czy też dopasowanych do sytuacji, ale nie wiem dlaczego kilka razy zapragnął śpiewać, co boli.
grafika niczego sobie, choć czasem aż za bardzo wszystko błyszczy
Grafika? Widzicie na screenach, fenomenalne odblaski światła, gra cieni, klimatycznie jest szczególnie nocą. Wszystko poszło w realizm i na dzień premiery musiało robić wrażenie. Porzucono ten niewygodny dla włodarzy EA styl z vol 2, który moim zdaniem pasował świetnie, a z punktu widzenia retro gracza dodawał mu pewnej ponadczasowości. Mimo to V3 to bestia, nie ma fikuśnych kolorków i fantazyjnych boisk, ale tyle filtrów co tu wpakowano to głowa mała, nadal robi robotę to co tu widzisz, szczególnie jak jesteś świadom na jakie platformy ta gra wyszła i jakie miały one możliwości.
Reasumując mam mieszane odczucia po V3. Z jednej strony dodano więcej różnorodności, rozbudowano system, a graficznie są to szczyty tej generacji. Z drugiej strony kampania się dłuży, modyfikacje systemu nie były potrzebne i brakuje nieco charakteru tej grze, vol 2 poszedł w niepamięć, dziś wiemy że ta stylistyka to był jednorazowy strzał, to dla realistycznie wyglądających killerów jak V3 należała przyszłość. Spędziłem w tej grze ok 20 godzin, więc nie ma mowy by to była zła gra, grało mi się świetnie, ale jednak medal podobnie jak moje serce skradł Vol 2.
Platforma i rok ostatniego ogrania tytułu: Xbox/2021
3 słowa do gracza: gra wciąż magiczna i robiąca wrażenie, ale chyba nieco zbyt absorbująca
Ciekawostki:
» w NBA Street Vol. 2 dodatkowymi postaciami był raper Nelly i jego świta, w V3 też mamy podobny schemat. Tym razem specjalnymi gośćmi których możemy zwerbować są Beastie Boys, którzy też w grze mają mały filmik zza kulis.
» w wersji V3 na GameCube mamy dodatkowy “ficzer”. Otóż grywalnymi postaciami są Marian, Lucjan i księżniczka Piczka. Jest też jedno boisko “tematyczne”.
» dorobek EA Sports BiG ogrywam i opisuję chronologicznie, podsumowaliśmy już sobie odrębnym wpisem okres Stevena Rechtschaffnera (na który złożyły się: SSX, NBA Street, SSX Tricky, Sled Storm, Freekstyle, Shox, Def Jam Vendetta, NBA Street vol 2 oraz SSX3), teraz pora na drugi cykl życia marki. Pominąłem dwie części NFL Street, dziś mamy NBA Street V3, a kolejna będzie FIFA Street! Gdybyś czytelniku odkrył ten tekst kilka lat po premierze, to możesz sprawdzić jak mi poszło ogrywanie tych gier, drzwi zostawiam ci tutaj.