Nie wiem dlaczego, ale dziś naszło mnie by sumować „growy” rok 2018. Co roku piszę ten wpis, więc i w tym Was nie ominie, tym bardziej że to już piąty rok podsumowań! Zapraszam na coroczny zbiór gderań, fotek i spostrzeżeń z moich wirtualnych bojów w 2018 roku. A jak na mnie działo się sporo.
Zima w Kalifornii
Styczeń… zimno… wilgotno… szaro buro i do dupy. Każdy noworoczny wpis zaczynam pisać od tego, że zima jest obrzydliwa, no cóż… w tym również to zrobiłem. A jak z grami? PSX jeszcze porządnie nie ostygł po katowaniu Crasha 2 na święta, a w paszczy szaraczka mielił się już krążek z Dave Mirra Freestyle BMX. Ciekawił mnie ten szpil, bo konkurenta w postaci Hoffmana strawiłem w 2013 roku i nie miałem po tym gazów i innych rewelacji żołądkowych. Dejw również okazał się być dobry, system nieco różnił się od THPS, ale to dobrze, po to sięgałem po coś innego. Aż nabrałem ochoty na drugą część, które czeka już w wersji na GC na półce.
Pozostałem w klimatach zachodniego wybrzeża za sprawą Dreamcasta pod TV i odpalonego Crazy Taxi. Cypress Hill z Dejwa Mirry w głośnikach został zastąpiony przez Offspring i oddałem się ochoczo śmiganiu po ulicach rozwożąc ludzi to tu to tam, mieszając ostro w kodeksie ruchu drogowego. Rewelacyjna jest ta gra Segi, beztroska i niezobowiązująca, puszcza Ciebie w świat tylko z paroma minutami, a jednocześnie daje możliwość zrobienia wszystkiego. Bardzo przypominają mi te założenia gry z serii THPS i pochodnych (a więc mój konik), więc szybko mi się spodobało. Z początku kręciłem nosem na myśl o sterowaniu, ale przywykłem i okazało się że jest ok. W lutym odwiedziliśmy też Silesian Amiga Classic Party, gdzie nagrałem się na Borsuczej Ami32CD. Ruff’n Tumble, SWIV, Slik Worm, Chaos Engine – było grane. Mimo gorączki i kompletnej niedyspozycji udało się mi kilka godzin spędzić z tym głębokim retro wśród muzyki z Turricana i Lotusa. Do tego udało się w końcu poznać Wojta i zebrać autograf od larka na Laurze.
Ostatnią grą w tym kwartale był Soul Blade z PSX. Znów szaraczek miał okazję się popisać, gdy prezentował mi najładniejszą bijatykę w swym CV. Orientalny OST, ciekawe postacie i ich historia, różnorodność broni, bardzo fajny klimat i spójność produktu przyciągnęła mnie do ekranu. Niestety nie miałem okazji pograć w multi z kimś innym. Zawsze byłem fanem Soul Calibura II, katowaliśmy całym towarzystwem ten szpil niemiłosiernie, przyjrzenie się korzeniom serii było więc naturalne. System walki jest dziś nieco klockowaty, ale można przywyknąć, plusy zdecydowanie przysłaniają minusy.
Wiosna w kanciastym Hogwarcie i ładne resoraki
Drugi kwartał roku to już przebudzenie świata i wiosenne orzeźwienie, w końcu można wyczłapać z nory i letargu. Mniej mam czasu na granie, bo co weekend to wypad i tak już do listopada, ale i chęci do życia więcej to na granie również się w okolicach 22.00 znajdzie czas. Wytargałem z szafy konsolę Nintendo Wii, która już aż do lipca będzie stać pod TV. Na pierwszy ogień coś lajtowego po przesranych wyzwaniach z Edge Master Mode, a mianowicie LEGO: Harry Potter Years 1-4. Nie rozumiem narzekań na serię, mi się ona podoba i jest kwintesencją zabawy i puszczania oka do fanów danego uniwersum. W 2016 roku zagrywałem się w odsłonę z Władcą Pierścieni, teraz Harry, a na półce już czeka kapitan Jacek Wróbel po którego sięgnę z Kapitanem Morganem w przyszłym roku. Takie gry należy sobie dawkować, a nie zaliczać jak głupi jeden po drugim, zabija się w ten sposób całą przyjemność z grania w nie.
Wii pozostaje, ale korzystam dalej z tej maszynki wykorzystując 100% wstecznej kompatybilności z GameCube. Borsuk w relacji z Retronizacji pokazując screeny z ścigałki Racer 2 z Atari ST narobił mi smaka na starego dobrego carcade. Na półce wychwyciłem NFS: Hot Pursuit 2 i od razu odpaliłem tryb Championship, oj działo się! Lubię tą część od premiery kiedy to na PC ozłociłem tam wszystko, jest to wspaniały hołd złożony starej szkole wyścigów arcade. Potem grałem w trybie z glinami, nadal jest świetnie, ale to już zupełnie co innego, dwie gry w jednej i obie dobre. A jaki OST! Miodzio!
Wii zdominowało ten kwartał, w czerwcu pomiędzy kolejnymi meczami na mundialu zabijałem czas z wesołym glutkiem w deBlob. Nietuzinkowa fabuła, choć nie mówiąca niczego wprost, do tego tony zabawy z malowaniem miasta i walką z sympatycznymi atramentowymi wojakami. Bardzo niedoceniona gra, szkoda tej dylogii, wraz z końcem bloba… Mundial się skończył i szkoda mi cholernie było walecznych Chorwatów, dogrywki są bez sensu, jak po trzech z rzędu mieli stanąć jak równy z równym z wypoczętymi francuzami!? Choć swoją drogą to trójkolorowi przeszli jak przecinak przez Rosję w tym załatwiając rewelacyjną Belgię. Belgia w meczu z Francją nie była Belgią, jakby Francuzi im wtyczkę wyciągnęli! Ale dość o piłce, bo jeszcze wejdziemy na smutny temat naszej “repry”.
Lato podgrzane smoczym płomieniem i pikselami
Lipiec prócz wakacji i mundialu przyniósł wielkie odkrycie w moich growych bojach. Wiedziałem że ta gra będzie dobra, miała świetne recenzje, ale nieco nie dowierzałem bo z Segą to ja różnie wychodziłem. Pod TV ląduje olbrzymi Xbox, a w jego paszczę zapodałem krążek z Panzer Dragoon Orta. Łohohoho! Ale się działo! Niby “tylko” celowniczek na szynach, ale grafika, fabuła, klimat, a przede wszystkim system zaorał mi zwoje mózgowe. Gra nie jest jakoś specjalnie długa bo pierwsze przejście to okolice 4 godzin. Za pierwszym razem na easy przeszedłem ją chłonąc klimat, potem odpaliłem normal i wsiąknąłem w system walki z grzbietu zmiennokształtnego smoka. Gra słynie również z wyzywającego poziomu trudności, była dość trudna na normalu, wymusiła na mnie całkowitą zmianę w prowadzeniu wierzchowca, ale dała masę satysfakcji. Dwa razy pod rząd nie przeszedłem gry jak pamięcią sięgam, a z rozpędu prawie trzeci raz ją ukończyłem i nawet na hard trochę pograłem, zaglądając również do zawartości dodatkowej.
Bardzo rzadko przyznaję medale, dużo surowiej niż Borsuk oceniam gry i ostatni przyznany przeze mnie medal to listopad, rok 2016 i rewelacyjny Colin McRae Rally 2.0. Od tamtej pory żadna gra nie zobaczyła medalu u mnie w retrometrze. Aż do Panzer Dragoon Orta! W końcu Orta przerwała passę gier dobrych i bardzo dobrych, otrzymałem grę bez zarzutów. A ten poziom miał się utrzymać i w sierpniu bo…
… dzięki uprzejmości Borsuka zakupiłem Sam’s Journey na C64. Choć lubię retro, a dorobek sceny mikrokomputerowej zawsze mnie zadziwia, to na 8 bitach raczej nie gram. Na Sama jednak szykowałem się od jego premiery w styczniu, chodził mi po głowie długo i w końcu zawitał do mego domu. Stara, ale jara Komoda odpaliła tego majstersztyka i przepadłem grając wieczorem przez cały tydzień aż padł ostatni boss. Mega szpil, jeden z najlepszych w jakie grałem. Platformer idealnie łączący szkołę konsolową i mikrokomputerową, do tego czerpiący wzorce z 16’sto bitowców. Padł kolejny medal!
Pozostałem jednak w 8bitach nieco dłużej za sprawą gramynagazie, a dokładniej turnieju na 8 bitowe Atari jaki ogłosił Borsuk w swej norze. W składzie repip, Borsuk, larek i Wojt graliśmy w River Raid, Gyruss, Keystone Kapers i Pac-Mad. Na tle tych pikselowych wyjadaczy zapętlających salonówki z lat 80’tych nie miałem szans, stres i błysk larkowych reflektorów nie ułatwiał sprawy. Przegrałem z kretesem, ale grało się rewelacyjnie i chętnie powtórzę taki turniej w przyszłości jeśli mnie zechcą ;). Oby i tym razem Pan Graber okazał się łaskawy i wyłączył się w momencie gdy robię coś tak spektakularnego jak wlecenie w pierwszy helikopter w River Raid.
Przełom sierpnia i września spędziłem z Xklockiem za sprawą Sudeki. Nie mam jakoś dużo czasu na granie, dlatego też moje ulubione rpg’i od lat stoją odłogiem. Tutaj jednak dowiedziałem się, że nie dość że ciekawy mix jrpg z zachodnim rpg, to jeszcze przygoda trwa poniżej 20 godzin, no coś dla mnie! Szkoda że sama gra brzmi ciekawie tylko na papierze, zwalona końcówka, jałowa fabuła, mizerne postacie i tylko jeden jasny punkt na horyzoncie – system walki, no grafika też niczego sobie.
Po cudakach z Sudeki uzmysłowiłem sobie, że w tym roku jeszcze nie grałem na swojej czarnulce, pora to było naprawić i odpaliłem Kangurka Kao 2. Jedynka to wg. mnie niegrywalny szrot, dlatego po dwójce niczego dobrego się nie spodziewałem, ale się miło zaskoczyłem! Grafika bardzo ładna, rewelacyjni bossowie i w końcu grywalny gameplay. Nadal trochę kulało sterowanie, detekcja kolizji, kamera, ale jak sobie to porównam z jedynką to druga część wypada super, jest progres. W końcu dostaliśmy pełnoprawnego platformera 3D z kraju nad Wisłą. Problem w tym, że w cztery godziny przeszedłem kangura z wynikiem 96%… no trochę lipton, a Panzer Dragoon to to nie był i nie mam zamiaru do tego tytułu wracać.
Jesień na kołach i w kosmosie
Wrzesień się jeszcze nie skończył a ja już tyle gier przelazłem, jak na mnie to jest to śrubowanie rekordów ;). Były lata że tyle co teraz to ja w rok przechodziłem, a my tu jeszcze nie skończyliśmy! Powróciłem na łono Nintendo z Dave Mirra Freestyle BMX 2 w wersji na GameCube. Jedynka była ogrywana na początku roku to mogłem sobie obie porównać. A porównywać było co bo obie części dzieli przepaść, druga część bije na głowę dosłownie wszystko co miało miejsce w pierwszej części. Rozbudowane areny, mocny OST, płynna animacja, super zadania i wywalenie konieczności startu w turniejach usprawniło grę i dolało hektolitry miodu. Przepadłem na kilkanaście godzin wykonując kolejne combo, kolejne zadanie, kolejne szlifowanie tricku. Uwielbiam ten gatunek za to jaką wolność w graniu daje, choć masz jedynie 3 minuty na rundę, ale zrobić możesz dosłownie wszystko. Wiele zadań nie ma z góry określonego miejsca i sposobu wykonania, ot masz planszę to sobie gdzie ci wygodnie wykonaj łańcuch z 16 trickami, gdzie ci wygodnie! Rób gdzie chcesz! Ja pierdole w tym roku przesadzam z bardzo dobrymi grami, chyba muszę w 2019 więcej crapów ograć :). Dave i Z-Axis dali do pieca! Po tym szpilu nie miałem wyjścia, zakupiliśmy bilety na koncert Godsmack ;)
Po skillowym DMFBMX2 wróciłem do czegoś bardziej spokojnego, czarnula rozsiadła się obok TV i połknęła krążek z Tak and the Power of Juju. Sympatyczny, ładny i pełen humoru platformer 3D, który dostarczył mi 8 godzin fajnej rozrywki, zdecydowanie sięgnę po drugą część. Po tej sielance znów zmiana sprzętu i gatunku.
Przypuściłem mocny atak na kosmiczne ścierwo w Sturmwind na Dreamcasta i wywaliło mi mózg z orbity. Choć lubię shmupy to nie mam w nich jakiegoś wielkiego skilla i nie zagrywam się w nie namiętnie, ale ten potwór wydany w 2013 roku na makarona zamiata wszystko co sobie mogłem wyobrazić. Mój DC budził po nocach sąsiadów podobnie jak moja opadajaca co chwila szczena. Gra idealna, należy bić pokłony przed braćmi Graf bo jakby nie patrzeć zrobili tą grę niemal samemu (jeden to programista, a drugi grafik, tylko muzykę i testy robili inni ludzie). Miałem taki sam efekt jak przy Panzer Dragoon Orta, najpierw przelazłem na easy by się poduczyć systemu, a potem z marszu medium i rozwalanie hurtowo wszystkiego. W odróżnieniu jednak od gry Segi w Sturmwindzie chyba szarpnę się jeszcze kiedyś na strzelanie na poziomie hard. Ten szpil to geniusz, miód na serce gracza, wręcz orgia zmysłów, cieszę się że mam oryginał w kolekcji i wsparłem w ten sposób twórców. Kolejny medal? No ba! Jadę z nimi w tym roku!
Warto moim zdaniem czasem szarpnąć się na kupno “dzisiejszych” gier na stare sprzęty, tanie nie są, łatwo ich kupić też się nie da, ale kilka razy do roku warto. Taki Dreamcast, gdy ja grałem w Sturmwinda obchodził 20 lat, a dzięki takim wydawcom jak JoshProd wciąż żyje.
Końcówka listopada to nawał grania, pogoda nie rozpieszczała to sobie przynajmniej pograłem. Maglowałem dwie gry, pierwszy padł Old Tower na ZX Spectrum, fajna świeżynka na ten sprzęcik. Szybka, ale konkretna i regrywalna gierka logiczno-zręcznościowa, która daje masę radochy. Pograjcie sami, bo można to zrobić online nie posiadając gumiaka pod tym adresem. Drugi tytuł to Brave: The Search for Spirit Dancer na PS2. Technicznie jest to platformer 3D jak każdy inny, ale jego otoczka, fabułka i lokacje + kilka miłych i oryginalnych akcji jak przeganianie stada bizonów tworzy z niego coś więcej. Koniec końców wyszła z tego fajna bajka, która miała potencjał… gdyby się tak szybko nie zakończyła. 4,5 godziny to wynik niewiele lepszy od Kangurka drugiego, a wracać nie ma do czego.
Pikselowa zima w zielonych gaciach
Stało się, na słupie ogłoszeniowym zobaczyłem zaproszenie „Borsuk w norze organizuje drugi turniej 8bitowy na Atarynie”. Nie mogło mnie zabraknąć bo klimat tam jest jednorazowy, znowu 4 wojowników stanęło w szranki w 4 małoatarowskich gierkach: Robotron, Bandits, DropZone i Loco. Tym razem trema mnie nie zeżarła i odkułem się za sromotną porażkę z lata, nawet udało mi się z Borsukiem w dwie gry wygrać! Takie osiągnięcia się do CV wpisuje! Czekam na kolejny pojedynek o złote majty bo rywalizacja jest przednia i na serio każdy tam daje z siebie wszystko. Nie jest tajemnicą, że nie wiemy wcześniej w co mamy grać, możemy tylko bezpośrednio przed turniejem raz zagrać by wiedzieć o co chodzi, w ten sposób nie padają życiowe wyniki, ale szanse są równe dla wszystkich. Zapis z turnieju tutaj.
Pomimo mnóstwa godzin spędzonych przed konsolami Big N w 2018 roku nie miałem styczności z takim typowo Nintendowym tytułem. Oczywiście trzeba było to zmienić i tym oto sposobem w paszczy konsoli wylądował Luigi’s Manshion na GameCube. Niedawno miał miejsce port na 3DS, zapowiedziano 3 część na Pstryczka to i okazja była. Jak sam Lucjan? Geniusz Nintendo nie zna granic, uwielbiam ich gry za to jakie są, niby proste, ale mega pomysłowe, niby nienachalne, a wciągają jak bagno. Lucjan nie jest wyjątkiem, atrakcji jest tu od groma, każdy pokój tej rezydencji to odrębny patent, coś zupełnie nowego. Duchy zaskakują pomysłowością i osobowością, ta rezydencja to kostka Rubika – każdy element ma swoje ściśle przemyślane miejsce. Kolejny medal… jest aż za dobrze w tym roku, ale co się dziwić, gdy grając czuję się jak dziecko zafascynowany grami i ich światami.
W końcu wydawca RGCD dosłał mi i Borsukowi fizyczną wersję Yoomp!64 na Commodore 64. Pretendent do gry roku w dodatku polskiej produkcji zasilił moje zbiory na gwiazdkę i tym akcentem zakończę rok. Będzie grane bez opamiętania w rytmie dźwięków Jego Wysokości SIDa, już się kulam i podobnie jak przy wersji Atarowskiej mamy do czynienia z grą najwyższej próby. Kolejny medal? Tego jeszcze nie wiem, do końca roku jeszcze chwila, ale szanse są znaczne. Nieco nad wyrost zamieszczam ten tytuł w poniższym zestawieniu, ale dam rade go ukończyć do końca roku ;) Update: Yoomp!64 skończony, rewelacyjny szpil, który mi ok 7 godzin pożarł.
Podsumowanie i inne takie
Obfity w ukończone gry był to rok dla mnie, zdarzało się że nawet 10 tytułów w roku nie przeszedłem, więc 17 szpili to spory wynik. Rok temu chciałem drastycznie ograniczyć swój zakupoholizm growy w 2018, bo kupowałem już niemal hurtem, a przecież mało gram. Udało mi się to postanowienie osiągnąć, w 2018 kupiłem 4 gry z czego połowa to szpargały typu “na giełdzie do kalafiora dodawali“, a druga połowa to delikatesy z C64, taki wynik w rok? Ja tyle w miesiącu kiedyś kupowałem! Mam nadzieję że i w 2019 ograniczę swoje zakupy do minimum bo gier i tak mam od metra do ogrania na najbliższe 10 lat. Mam też takie jedno ciche postanowienie na 2019 rok, ale może o tym kiedy indziej, by nie zapeszać. Tak czy inaczej przechodzimy do tabelek i obrazków.
Spis ukończonych gier:
- Dave Mirra Freestyle BMX [PSX]
- Crazy Taxi [DC]
- Soul Blade [PSX]
- LEGO: Harry Potter Years 1-4 [Wii]
- NFS: Hot Pursuit 2 [GC]
- deBlob [Wii]
- Panzer Dragoon Orta [Xbox]
- Sam’s Journey [C64]
- Sudeki [Xbox]
- Kangurek Kao 2 [PS2]
- Dave Mirra Freestyle BMX 2 [GC]
- Tak and the Power of Juju [PS2]
- Sturmwind [DC]
- Old Tower [ZX Spectrum]
- Brave: The Search for Spirit Dancer [PS2]
- Luigi’s Manshion [GC]
- Yoomp!64 [C64]
Małe podsumowanko, czyli aneks do ukończonych gier:
- najdłużej grałem (ok 20h): Dave Mirra Freestyle BMX 2 [GC], Sudeki [Xbox]
- najwięcej gier przelazłem na: PlayStation 2 i GameCube
- najmniej grałem na: wszystkie sprzęty pracowały mocno – nie ma pustych przebiegów!
- największe rozczarowanie: Sudeki [Xbox]
- największe pozytywne zaskoczenie: Dave Mirra Freestyle BMX 2 [GC], Panzer Dragoon Orta [Xbox], Luigi’s Manshion [GC]
- gry na medal: Panzer Dragoon Orta [Xbox], Sam’s Journey [C64], Sturmwind [DC], Luigi’s Manshion [GC], Yoomp!64 [C64]
- Platformery vs reszta świata: 6/11 (2016: 7/7; 2017: 8/4)
- skończone gry w 2018 które ograłem już dawniej vs “nowe”, które ograłem pierwszy raz: 2/11 (2016: 3/11; 2017: 2/10)
Moje skrzywienie na punkcie platformerów coś ustało, ale może w następnym roku będę miał nawrót tej choroby ;). Obalam dalej jak widać stwierdzenie typu “nie gram w stare gry bo wszystkie już dawno ograłem“, trzeci rok z rzędu grając głównie w szpile dla mnie zupełnie nowe, które mogą mnie zaskoczyć. Czekam też bardzo na to co mnie zaskoczy w 2019, bo jak zawsze takie gry będą, tego jestem pewien. 2018 rok to też dla mnie małe osiągnięcie niezwiązane z grami, ale takie którym chciałbym się pochwalić, otóż zdobyłem już wszystkie ciekawe szczyty Beskidu Małego, było tego sporo i przywiozłem z sobą masę zdjęć, część do obejrzenia tutaj. Pora kończyć bo już i tak mało kto tu dojdzie, nara i do następnego roku! A jaki będzie 2019? Głośny! ;)